Mobbing w Ministerstwie Zdrowia: kto panią w ogóle wychował
Redaktor: Bartłomiej Leśniewski
Data: 21.04.2015
Źródło: BL, Onet
- W Ministerstwie Zdrowia było wyzywanie pracowników i poniżanie ich. "Niczego do tej pory nie robiliście", "ja was dorwę", "kto panią w ogóle wychowywał?” – opisuje Joanna Koczaj-Dyrda, główny specjalista w Wydziale Kontroli Departamentu Ubezpieczenia Zdrowotnego Ministerstwa Zdrowia.
Koczaj – Dyrda udzieliła wywiadu – skargi portalowi Onet.
Mówiła:
„To było wyzywanie pracowników i poniżanie ich. "Niczego do tej pory nie robiliście, ale ja was teraz nauczę pracować", "ja was dorwę", "kto panią w ogóle wychowywał?", "tyle lat pani pracuje w kontroli i nie zna się pani na urządzeniach medycznych?", "niczego nie umiecie".
Sama tłumaczyłam się z załatwiania potrzeb fizjologicznych. Tak samo jak z tego, że uczęszczam na aplikację radcowską. Jestem też jedyną osobą, której obcięto wynagrodzenie za wychodzenie na zajęcia na aplikację, a to przecież mój rozwój to moja prywatna sprawa. Szykany polegają też na ciągłym tłumaczeniu się z harmonogramu zajęć na aplikacji kontrolach, czasami dwóch dziennie, czy jestem w pracy w dniu zajęć w izbie radców prawnych.
Metody postępowania Antoniaka są drastyczne. Poza tym dawał on przyzwolenie na znęcanie się nad pracownikami swoim powpychanym przez siebie dyrektorom-mobberom. A oni starali się udowodnić swoją wierność wobec "wodza" i być jeszcze bardziej brutalni od niego.”
Dodawała:
Absolutnym szczytem było to, jak jedna z opisywanych w mediach dyrektorek MZ wyciągała z toalety niepełnosprawnego pracownika, bo chciała, żeby natychmiast do niej przyszedł. Potem pytała go, czy jest idiotą i mówiła, że za wolno idzie.
Bartosz Arłukowicz i Sławomir Neumann odnieśli się do sprawy mobbingu w resorcie zdrowia. Arłukowicz powiedział, ze jest ona wyjaśniana przez szefa Służby Cywilnej, Neumann przyznał, że wiedział o pierwszym emailu urzędniczki, ale uznał, że po rozmowie z dyrektorem nie ma już tematu. Śledztwo dziennikarskie odsłania kolejne pracownicze tragedie.
Mówiła:
„To było wyzywanie pracowników i poniżanie ich. "Niczego do tej pory nie robiliście, ale ja was teraz nauczę pracować", "ja was dorwę", "kto panią w ogóle wychowywał?", "tyle lat pani pracuje w kontroli i nie zna się pani na urządzeniach medycznych?", "niczego nie umiecie".
Sama tłumaczyłam się z załatwiania potrzeb fizjologicznych. Tak samo jak z tego, że uczęszczam na aplikację radcowską. Jestem też jedyną osobą, której obcięto wynagrodzenie za wychodzenie na zajęcia na aplikację, a to przecież mój rozwój to moja prywatna sprawa. Szykany polegają też na ciągłym tłumaczeniu się z harmonogramu zajęć na aplikacji kontrolach, czasami dwóch dziennie, czy jestem w pracy w dniu zajęć w izbie radców prawnych.
Metody postępowania Antoniaka są drastyczne. Poza tym dawał on przyzwolenie na znęcanie się nad pracownikami swoim powpychanym przez siebie dyrektorom-mobberom. A oni starali się udowodnić swoją wierność wobec "wodza" i być jeszcze bardziej brutalni od niego.”
Dodawała:
Absolutnym szczytem było to, jak jedna z opisywanych w mediach dyrektorek MZ wyciągała z toalety niepełnosprawnego pracownika, bo chciała, żeby natychmiast do niej przyszedł. Potem pytała go, czy jest idiotą i mówiła, że za wolno idzie.
Bartosz Arłukowicz i Sławomir Neumann odnieśli się do sprawy mobbingu w resorcie zdrowia. Arłukowicz powiedział, ze jest ona wyjaśniana przez szefa Służby Cywilnej, Neumann przyznał, że wiedział o pierwszym emailu urzędniczki, ale uznał, że po rozmowie z dyrektorem nie ma już tematu. Śledztwo dziennikarskie odsłania kolejne pracownicze tragedie.