Mołdach o obowiązku szczepień i "podatku Religi"
Redaktor: Krystian Lurka
Data: 06.11.2018
Źródło: Robert Mołdach/KL
Tagi: | Robert Mołdach, szczepienia, szczepionki |
W dyskusji o szczepieniach zderzają się dwie sprawy - prawo rodziców do decydowania o zdrowiu i życiu dzieci z prawem zbiorowym do ochrony przed chorobami zakaźnymi. - A gdyby nadal obowiązywał "podatek Religi", szczepienia obowiązkowe miałyby silnego sojusznika - podkreśla Robert Mołdach, partner Instytutu Zdrowia i Demokracji, i wyjaśnia dlaczego.
Komentarz Roberta Mołdacha:
- Zaproponowana przez profesora Zbigniewa Religę, ministra zdrowia w rządzie Jarosława Kaczyńskiego, koncepcja przeniesienia na firmy ubezpieczeniowe kosztów leczenia ofiar wypadków drogowych w ramach obowiązkowej składki wykupionego przez kierowców pojazdów drogowych ubezpieczenia komunikacyjnego odpowiedzialności cywilnej, została wprowadzona w życie ustawą z 29 czerwca 2007 r. o zmianie ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych oraz ustawy o ubezpieczeniach obowiązkowych, Ubezpieczeniowym Funduszu Gwarancyjnym i Polskim Biurze Ubezpieczycieli Komunikacyjnych.
Ustawa wprowadzała dwa historyczne już rozwiązania. Dziś lepiej pamiętamy drugie z nich opisane w art. 14b ustawy o świadczeniach. To tak zwany "podatek Religi", który zakładał finansowanie świadczeń opieki zdrowotnej osób poszkodowanych w wypadkach drogowych ze środków przekazanych przez zakłady ubezpieczeń i Ubezpieczeniowy Fundusz Gwarancyjny. Warto przypomnieć, że spośród szeregu rozważanych w tym czasie rozwiązań, odrzucono koncepcję, w której koszt leczenia osoby poszkodowanej byłby pokrywany z konkretnej polisy sprawcy wypadku. Wprowadzono w to miejsce model solidarnościowy oparty na ryczałcie, w którym koszty leczenia wszystkich poszkodowanych były pokrywane z wszystkich polis. To rozproszenie odpowiedzialności będzie miało swoje dalej idące skutki, ale o tym później. W pierwszym roku działania ustawy spodziewano się uzyskać kwotę 700 mln zł. Sporo.
O ile podatek Religi jest dzięki postaci autora dobrze pamiętany, o tyle pierwsze z rozwiązań wprowadzone powyższą ustawą pozostaje całkowicie zapomniane, a jest ważnym punktem odniesienia w dyskusji o szczepieniach obowiązkowych. Rozwiązanie, o którym mowa, zasadza się na fundamentalnej zasadzie sformułowanej przez XIX-wiecznego francuskiego myśliciela i socjologa Tocqueville’a – wolność człowieka kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność drugiego. Zostało ono sformułowane w art. 14a ustawy o świadczeniach. Mówi on, że NFZ przysługuje roszczenie o zwrot poniesionych kosztów świadczeń opieki zdrowotnej wobec osoby, która popełniła umyślne przestępstwo, stwierdzone prawomocnym wyrokiem, którego skutkiem jest konieczność udzielenia świadczeń opieki zdrowotnej. Podkreślmy, że przepis ten dotyczy każdego umyślnego przestępstwa, stwierdzonego prawomocnym wyrokiem – nie tylko naruszenia zasady bezpieczeństwa w ruchu lądowym.
Opisana ustawa nie obowiązywała długo. Po wyborach parlamentarnych w 2007 r. wymienione powyżej art. 14a, art. 14b oraz pokrewne zostały uchylone z mocy ustawy z dnia 21 listopada 2008 r. o zmianie ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych oraz niektórych innych ustaw. Problem w tym, że nie tylko usunięto art. 14b dotyczący podatku Religi, ale zrezygnowano także z art. 14a stanowiącego ważny drogowskaz w zakresie odpowiedzialności państwa za czyny niedozwolone obywateli. Zakładam, że w tym czasie nikt głęboko nie analizował skutków rezygnacji z art. 14a. Dyskusja skupiała się na argumentach podnoszonych przez sektor ubezpieczeniowy wobec podatku Religi, które ostatecznie uznano kasując jednak całą ustawę z 2007 r.
Nie wchodząc w rozważania, czy leczenie ofiar wypadków powinno być finansowane z obowiązkowych składek OC sprawców, brzmienie historycznego art. 14a jest bliskie moim poglądom. Dlaczego ofiara brutalnego pobicia ma być leczona ze środków publicznych, gdy sprawca czynu dokonuje tego w sposób zamierzony i doskonale rozumie skutek zdrowotny swoich działań? Ba! Robi to właśnie po to, aby taki skutek wywołać. Dlaczego osoba poszkodowana w wyniku przemocy w rodzinie, ma być leczona w ramach powszechnego ubezpieczenia zdrowotnego i składki, której koszt sama ponosi? Oczywiście państwo powinno sfinansować jej leczenie, ale powinno mieć możliwość regresu wobec sprawcy. Dlaczego koszt leczenia ofiary gwałtu, którego sprawca był na dodatek pod wpływem środków odurzających, które spożył z pełną świadomością, ma ponosić Bogu ducha winien szeregowy płatnik składek? W mojej ocenie są jednak pewne granice solidaryzmu w ochronie zdrowia i doceniam, że rząd Prawa i Sprawiedliwości w 2007 r. je dostrzegł.
Nie rozumiem natomiast dlaczego dziś do tych koncepcji nie powracamy. Dyskusja o szczepieniach obowiązkowych jest prowadzona w sposób skandaliczny. Zamiast rozmawiać o skutkach działań, spieramy się o to, czy szczepienia mają być obowiązkowe czy nie. Gdybyśmy skupili się na skutku i podjęli naprawdę merytoryczną debatę, kto będzie ponosił skutek finansowy decyzji o szczepieniu lub nieszczepieniu, wybory byłyby o wiele bardziej czytelne.
Choć nie jestem zwolennikiem tego rozwiązania, potrafię sobie bez problemu wyobrazić regulację, w której szczepienia nie są obowiązkowe, ale rodzice i ich następcy prawni ponoszą bez ograniczeń pełną odpowiedzialność finansową za skutki własnych decyzji o nieszczepieniu swoich dzieci lub wnoszą obowiązkową składkę na fundusz gwarancyjny zabezpieczający koszty leczenia i roszczenia osób poszkodowanych oraz muszą się liczyć z restrykcjami w dostępie swoich nieszczepionych dzieci do usług publicznych. Nie mam również problemu z rozwiązaniem przeciwnym, gdzie obowiązek szczepień jest obligatoryjny, niepodporządkowanie się grozi karą grzywny, czyn taki jest traktowany jako występek zgodnie z brzmieniem art. 7 § 3 k.k., jego szkodliwość społeczna nie jest znikoma w rozumieniu art. 1 § 2 k.k., sprawca rozumie adekwatny związek przyczynowo-skutkowy w związku z art. 1 § 3 k.k., funkcjonariusze publiczni ponoszą odpowiedzialność finansową za błędne decyzje w zakresie wyboru szczepionek na zaostrzonych zasadach, a państwo ponosi szeroko rozumianą odpowiedzialność finansową za niepożądane odczyny poszczepienne. Kropka.
Nie ma drogi środkiem. Można co najwyżej dyskutować o rozwiązaniach szczegółowych w każdej z opcji. My natomiast jedziemy środkiem kosząc wszystkie słupki i dziwimy się skąd te emocje. Dyskutujmy o skutkach działań, a nie o hipotetycznych oderwanych od realizmu rozwiązaniach! Niech społeczeństwo się wypowie – zgoda – ale dostrzegając pełen obraz!
Gdyby podatek Religi obowiązywał, nawet w zmodyfikowanej postaci uwzględniającej wątpliwości sektora ubezpieczeniowego, mielibyśmy za sobą 11 lat jego stosowania. Mielibyśmy także 11 lat praktyki w korzystaniu z art. 14a ustawy o świadczeniach. Powiem krótko – szkoda. Lekcja dla dzisiejszej opozycji na przyszłość.
Oczywiście dostrzegam, że w obecnym stanie prawnym, uchylanie się od szczepień nie jest przestępstwem, należy dyskutować o roli państwa i stopniu dojrzałości społeczeństwa w zakresie zrozumienia adekwatnego związku przyczynowo-skutkowego pomiędzy niezaszczepieniem dziecka, a powstaniem ogniska epidemii, czyn ten przez wielu jest nadal traktowany jako cechujący się znikomą szkodliwością społeczną, rodziny poszkodowane w wyniku odczynów poszczepiennych nie uzyskują wsparcia, jakiego oczekują od państwa, podobnie, rodziny dzieci zarażonych nie mogą liczyć na żaden regres lub dodatkowe wsparcie, a zrozumienie praw osobistych jednostki nie nadąża za rozumieniem praw ogółu. Jednak oczekiwałbym od rządzącej koalicji takiej samej refleksji, jaka przyświecała Prawu i Sprawiedliwości w 2007 r. Dyskusja o dobrowolności szczepień bez odwołania się do konsekwencji to droga donikąd.
Przeczytaj także: "Zakaz wjazdu do Polski dla nieszczepionych – pomysł dobry, ale jak to wyegzekwować?", "Beata Szydło: Obowiązek szczepień musi być utrzymany" i "Jarosław Pinkas: Szczepienie to nasz obywatelski obowiązek".
Zachęcamy do polubienia profilu "Menedżera Zdrowia" na Facebooku: www.facebook.com/MenedzerZdrowia i obserwowania konta na Twitterze: www.twitter.com/MenedzerZdrowia.
- Zaproponowana przez profesora Zbigniewa Religę, ministra zdrowia w rządzie Jarosława Kaczyńskiego, koncepcja przeniesienia na firmy ubezpieczeniowe kosztów leczenia ofiar wypadków drogowych w ramach obowiązkowej składki wykupionego przez kierowców pojazdów drogowych ubezpieczenia komunikacyjnego odpowiedzialności cywilnej, została wprowadzona w życie ustawą z 29 czerwca 2007 r. o zmianie ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych oraz ustawy o ubezpieczeniach obowiązkowych, Ubezpieczeniowym Funduszu Gwarancyjnym i Polskim Biurze Ubezpieczycieli Komunikacyjnych.
Ustawa wprowadzała dwa historyczne już rozwiązania. Dziś lepiej pamiętamy drugie z nich opisane w art. 14b ustawy o świadczeniach. To tak zwany "podatek Religi", który zakładał finansowanie świadczeń opieki zdrowotnej osób poszkodowanych w wypadkach drogowych ze środków przekazanych przez zakłady ubezpieczeń i Ubezpieczeniowy Fundusz Gwarancyjny. Warto przypomnieć, że spośród szeregu rozważanych w tym czasie rozwiązań, odrzucono koncepcję, w której koszt leczenia osoby poszkodowanej byłby pokrywany z konkretnej polisy sprawcy wypadku. Wprowadzono w to miejsce model solidarnościowy oparty na ryczałcie, w którym koszty leczenia wszystkich poszkodowanych były pokrywane z wszystkich polis. To rozproszenie odpowiedzialności będzie miało swoje dalej idące skutki, ale o tym później. W pierwszym roku działania ustawy spodziewano się uzyskać kwotę 700 mln zł. Sporo.
O ile podatek Religi jest dzięki postaci autora dobrze pamiętany, o tyle pierwsze z rozwiązań wprowadzone powyższą ustawą pozostaje całkowicie zapomniane, a jest ważnym punktem odniesienia w dyskusji o szczepieniach obowiązkowych. Rozwiązanie, o którym mowa, zasadza się na fundamentalnej zasadzie sformułowanej przez XIX-wiecznego francuskiego myśliciela i socjologa Tocqueville’a – wolność człowieka kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność drugiego. Zostało ono sformułowane w art. 14a ustawy o świadczeniach. Mówi on, że NFZ przysługuje roszczenie o zwrot poniesionych kosztów świadczeń opieki zdrowotnej wobec osoby, która popełniła umyślne przestępstwo, stwierdzone prawomocnym wyrokiem, którego skutkiem jest konieczność udzielenia świadczeń opieki zdrowotnej. Podkreślmy, że przepis ten dotyczy każdego umyślnego przestępstwa, stwierdzonego prawomocnym wyrokiem – nie tylko naruszenia zasady bezpieczeństwa w ruchu lądowym.
Opisana ustawa nie obowiązywała długo. Po wyborach parlamentarnych w 2007 r. wymienione powyżej art. 14a, art. 14b oraz pokrewne zostały uchylone z mocy ustawy z dnia 21 listopada 2008 r. o zmianie ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych oraz niektórych innych ustaw. Problem w tym, że nie tylko usunięto art. 14b dotyczący podatku Religi, ale zrezygnowano także z art. 14a stanowiącego ważny drogowskaz w zakresie odpowiedzialności państwa za czyny niedozwolone obywateli. Zakładam, że w tym czasie nikt głęboko nie analizował skutków rezygnacji z art. 14a. Dyskusja skupiała się na argumentach podnoszonych przez sektor ubezpieczeniowy wobec podatku Religi, które ostatecznie uznano kasując jednak całą ustawę z 2007 r.
Nie wchodząc w rozważania, czy leczenie ofiar wypadków powinno być finansowane z obowiązkowych składek OC sprawców, brzmienie historycznego art. 14a jest bliskie moim poglądom. Dlaczego ofiara brutalnego pobicia ma być leczona ze środków publicznych, gdy sprawca czynu dokonuje tego w sposób zamierzony i doskonale rozumie skutek zdrowotny swoich działań? Ba! Robi to właśnie po to, aby taki skutek wywołać. Dlaczego osoba poszkodowana w wyniku przemocy w rodzinie, ma być leczona w ramach powszechnego ubezpieczenia zdrowotnego i składki, której koszt sama ponosi? Oczywiście państwo powinno sfinansować jej leczenie, ale powinno mieć możliwość regresu wobec sprawcy. Dlaczego koszt leczenia ofiary gwałtu, którego sprawca był na dodatek pod wpływem środków odurzających, które spożył z pełną świadomością, ma ponosić Bogu ducha winien szeregowy płatnik składek? W mojej ocenie są jednak pewne granice solidaryzmu w ochronie zdrowia i doceniam, że rząd Prawa i Sprawiedliwości w 2007 r. je dostrzegł.
Nie rozumiem natomiast dlaczego dziś do tych koncepcji nie powracamy. Dyskusja o szczepieniach obowiązkowych jest prowadzona w sposób skandaliczny. Zamiast rozmawiać o skutkach działań, spieramy się o to, czy szczepienia mają być obowiązkowe czy nie. Gdybyśmy skupili się na skutku i podjęli naprawdę merytoryczną debatę, kto będzie ponosił skutek finansowy decyzji o szczepieniu lub nieszczepieniu, wybory byłyby o wiele bardziej czytelne.
Choć nie jestem zwolennikiem tego rozwiązania, potrafię sobie bez problemu wyobrazić regulację, w której szczepienia nie są obowiązkowe, ale rodzice i ich następcy prawni ponoszą bez ograniczeń pełną odpowiedzialność finansową za skutki własnych decyzji o nieszczepieniu swoich dzieci lub wnoszą obowiązkową składkę na fundusz gwarancyjny zabezpieczający koszty leczenia i roszczenia osób poszkodowanych oraz muszą się liczyć z restrykcjami w dostępie swoich nieszczepionych dzieci do usług publicznych. Nie mam również problemu z rozwiązaniem przeciwnym, gdzie obowiązek szczepień jest obligatoryjny, niepodporządkowanie się grozi karą grzywny, czyn taki jest traktowany jako występek zgodnie z brzmieniem art. 7 § 3 k.k., jego szkodliwość społeczna nie jest znikoma w rozumieniu art. 1 § 2 k.k., sprawca rozumie adekwatny związek przyczynowo-skutkowy w związku z art. 1 § 3 k.k., funkcjonariusze publiczni ponoszą odpowiedzialność finansową za błędne decyzje w zakresie wyboru szczepionek na zaostrzonych zasadach, a państwo ponosi szeroko rozumianą odpowiedzialność finansową za niepożądane odczyny poszczepienne. Kropka.
Nie ma drogi środkiem. Można co najwyżej dyskutować o rozwiązaniach szczegółowych w każdej z opcji. My natomiast jedziemy środkiem kosząc wszystkie słupki i dziwimy się skąd te emocje. Dyskutujmy o skutkach działań, a nie o hipotetycznych oderwanych od realizmu rozwiązaniach! Niech społeczeństwo się wypowie – zgoda – ale dostrzegając pełen obraz!
Gdyby podatek Religi obowiązywał, nawet w zmodyfikowanej postaci uwzględniającej wątpliwości sektora ubezpieczeniowego, mielibyśmy za sobą 11 lat jego stosowania. Mielibyśmy także 11 lat praktyki w korzystaniu z art. 14a ustawy o świadczeniach. Powiem krótko – szkoda. Lekcja dla dzisiejszej opozycji na przyszłość.
Oczywiście dostrzegam, że w obecnym stanie prawnym, uchylanie się od szczepień nie jest przestępstwem, należy dyskutować o roli państwa i stopniu dojrzałości społeczeństwa w zakresie zrozumienia adekwatnego związku przyczynowo-skutkowego pomiędzy niezaszczepieniem dziecka, a powstaniem ogniska epidemii, czyn ten przez wielu jest nadal traktowany jako cechujący się znikomą szkodliwością społeczną, rodziny poszkodowane w wyniku odczynów poszczepiennych nie uzyskują wsparcia, jakiego oczekują od państwa, podobnie, rodziny dzieci zarażonych nie mogą liczyć na żaden regres lub dodatkowe wsparcie, a zrozumienie praw osobistych jednostki nie nadąża za rozumieniem praw ogółu. Jednak oczekiwałbym od rządzącej koalicji takiej samej refleksji, jaka przyświecała Prawu i Sprawiedliwości w 2007 r. Dyskusja o dobrowolności szczepień bez odwołania się do konsekwencji to droga donikąd.
Przeczytaj także: "Zakaz wjazdu do Polski dla nieszczepionych – pomysł dobry, ale jak to wyegzekwować?", "Beata Szydło: Obowiązek szczepień musi być utrzymany" i "Jarosław Pinkas: Szczepienie to nasz obywatelski obowiązek".
Zachęcamy do polubienia profilu "Menedżera Zdrowia" na Facebooku: www.facebook.com/MenedzerZdrowia i obserwowania konta na Twitterze: www.twitter.com/MenedzerZdrowia.