Nie do wiary: mieszkaniec Kutna wezwał karetkę pogotowia do.. psa

Udostępnij:
Dyspozytorowi powiedział, że pomocy potrzebuje 8-letni chłopiec. Pogotowie przybyło niemal natychmiast. Okazało się, że pomocy potrzebuje nie chłopiec, a … jamnik. Pies uderzył się w głowę.
Do małego Piotrusia, który rzekomo spadł z drzewa w Kutnie wyjechało dwóch ratowników.

- Karetki podstawowe, czyli bez lekarza na pokładzie, rzadko wyjeżdżają do dziecka, bo w takich sytuacjach najczęściej konieczna jest pomoc specjalisty lekarza. Dzieci obowiązują inne dawki leków, dlatego ratownicy na pediatryczną wizytę muszą się inaczej przygotować – relacjonuje „Dziennik Łodzki”.

Wzywający pomoc mężczyzna awanturował się już przed wejściem. Ratownicy byli przekonani, że w środku mieszkania jest chłopiec z urazem głowy, a ponieważ zaczęli obawiać się także o własne bezpieczeństwo, wezwali patrol policji.

Jak podaje gazeta do mieszkania ratownicy weszli z policjantami. Ku ich zdziwieniu w mieszkaniu nie było rannego chłopca tylko... jamnik o groźnym imieniu Tyson. Czteronożny pupil mężczyzny uderzył się w głowę, więc jego zmartwiony właściciel postanowił wezwać do psa pogotowie. Był zaskoczony, gdy za nieuzasadnioną wizytę pogotowia policjanci ukarali go mandatem wysokości 500 zł.
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.