Nie radzimy sobie ze schorzeniami, które masowo dotykają dzieci
Redaktor: Bartłomiej Leśniewski
Data: 13.09.2018
Źródło: BL
Zniekształcenie kręgosłupa, alergie, zaburzenia refrakcji i akomodacji oka, otyłość i próchnica – to schorzenia, z którymi kompletnie sobie nie radzi system opieki zdrowotnej nad uczniami.
Stan zdrowia naszych dzieci był przedmiotem debaty w Najwyższej Izbie Kontroli. Nie chodziło jednak tym razem o jakość medycyny naprawczej, a sposób w jaki powinniśmy sobie poradzić z wyłapywaniem alarmujących sygnałów nie w gabinetach lekarskich, a już w szkole.
- Można trochę żartobliwie powiedzieć, że kiedy Jan Zamoyski mówił: Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie, nie myślał, że takie będą Rzeczypospolite, jakie dbanie o zdrowie dzieci i młodzieży – mówił Krzysztof Kwiatkowski, prezes NIK. - A jest to dziś bardziej aktualne, niż moglibyśmy sobie wyobrazić. Wychowanie młodzieży w zdrowiu wymaga po pierwsze skutecznego systemu profilaktyki – dodawał.
A z tym jest źle. Przede wszystkim dlatego, że źle zajmują się tym szkoły, a to właśnie w ich murach można wprowadzać programy profilaktyczne taniej i skuteczniej niż w jakimkolwiek miejscu.
Tylko w połowie polskich szkół podstawowych funkcjonują gabinety pomocy przedlekarskiej. Najgorzej jest w miastach, gdzie podobne gabinety ma jedynie 30 proc. placówek. Szkołom nie zawsze pomaga samorząd. – Aż 56 proc. polskich gmin nie przeprowadziło analizy potrzeb zdrowotnych swych najmłodszych obywateli – mówiła Agnieszka Jadczyszyn, partner Instytutu Strategii i Rozwoju, doradca prezydenta Pracodawców RP.
To źle. W opinii Piotra Wasilewskiego, p.o. dyrektora Departamentu Zdrowia NIK, w wypadku dzieci nie wystarczy zapewnić im dostępu do świadczeń medycznych. Wasilewski przytoczył dane z których wynika, że najpowszechniej polską młodzież trapią zniekształcenia kręgosłupa, alergie, zaburzenia refrakcji i akomodacji oka, otyłość i próchnica. – Na przykład sześcioletnie polskie dziecko ma 5 zębów zaatakowanych próchnicą, w tym tylko jeden wyleczony – mówił Wasilewski.
Uczestnicy debaty apelowali o skuteczniejszą opiekę zdrowotną w placówkach oświatowych. Dzieciom powinny pomagać szkoły – a szkołom eksperci i specjalne programy profilaktyczne.
- Można trochę żartobliwie powiedzieć, że kiedy Jan Zamoyski mówił: Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie, nie myślał, że takie będą Rzeczypospolite, jakie dbanie o zdrowie dzieci i młodzieży – mówił Krzysztof Kwiatkowski, prezes NIK. - A jest to dziś bardziej aktualne, niż moglibyśmy sobie wyobrazić. Wychowanie młodzieży w zdrowiu wymaga po pierwsze skutecznego systemu profilaktyki – dodawał.
A z tym jest źle. Przede wszystkim dlatego, że źle zajmują się tym szkoły, a to właśnie w ich murach można wprowadzać programy profilaktyczne taniej i skuteczniej niż w jakimkolwiek miejscu.
Tylko w połowie polskich szkół podstawowych funkcjonują gabinety pomocy przedlekarskiej. Najgorzej jest w miastach, gdzie podobne gabinety ma jedynie 30 proc. placówek. Szkołom nie zawsze pomaga samorząd. – Aż 56 proc. polskich gmin nie przeprowadziło analizy potrzeb zdrowotnych swych najmłodszych obywateli – mówiła Agnieszka Jadczyszyn, partner Instytutu Strategii i Rozwoju, doradca prezydenta Pracodawców RP.
To źle. W opinii Piotra Wasilewskiego, p.o. dyrektora Departamentu Zdrowia NIK, w wypadku dzieci nie wystarczy zapewnić im dostępu do świadczeń medycznych. Wasilewski przytoczył dane z których wynika, że najpowszechniej polską młodzież trapią zniekształcenia kręgosłupa, alergie, zaburzenia refrakcji i akomodacji oka, otyłość i próchnica. – Na przykład sześcioletnie polskie dziecko ma 5 zębów zaatakowanych próchnicą, w tym tylko jeden wyleczony – mówił Wasilewski.
Uczestnicy debaty apelowali o skuteczniejszą opiekę zdrowotną w placówkach oświatowych. Dzieciom powinny pomagać szkoły – a szkołom eksperci i specjalne programy profilaktyczne.