Nie widać końca zamieszania z podwyżkami dla pielęgniarek

Udostępnij:
Po raz kolejny dyrektorzy szpitali narzekają na 400-złotowe podwyżki dla pielęgniarek, bo przepisy są dziurawe i muszą do nich dopłacać. I ponownie pielęgniarki chcą dla siebie płacy minimalnej nawet do dwóch średnich krajowych.
Jak czytamy na stronie internetowej "Wyborcza.pl", pomysł ustawowego określenia płacy minimalnej dla pracowników szpitali i przychodni wyszedł od ministra zdrowia Konstantego Radziwiłła.

Te słowa skomentowała Lucyna Dargiewicz, przewodnicząca Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych. Pielęgniarka powiedziała: - Skoro minister ma taki pomysł, to my mu tylko podpowiadamy, jakie są postulaty naszej grupy. Musimy coś zrobić, żeby zatrzymać młode pielęgniarki w kraju. Już teraz tylko co trzecia dziewczyna po studiach podejmuje pracę w zawodzie. Reszta szuka innego zajęcia albo wyjeżdża - stwierdziła Dargiewicz. Jak czytamy na stronie "Wyborcza.pl", spełnienie postulatu pielęgniarek oznaczałoby, że ich pensje urosłyby do sześciu lub ośmiu tysięcy złotych, czyli ponaddwu-, a nawet trzykrotnie.

Ryszard Batycki, dyrektor Szpitala Wojewódzkiego w Bielsku-Białej, również się poskarżył. Dyrektor powiedział dla serwisu "Wyborcza.pl", póki pielęgniarki dostają 400 złotych, reszta personelu jeszcze "jakoś to umie ścierpieć". - Jednak kiedy w czerwcu 2016 r. ta kwota urośnie do 800 zł, techników, laborantów i innych pracowników średniego szczebla nie będzie już można powstrzymać od protestów.

Zastrzeżenia do podwyżek ma również Anna Knysok, dyrektorka Zespołu Szpitali Miejskich w Chorzowie. Zarządzająca placówką stwierdziła: - Co miesiąc pożyczam od miasta pieniądze, żeby mieć na wypłaty. Na podwyżki dla pielęgniarek musimy sami pieniądze wyłożyć. Na razie to 130 tys. zł. Jak płacimy pielęgniarkom, to nie płacimy innych rachunków. Rosną odsetki, a wraz z nimi dług - mówi dyrektorka.
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.