iStock
Niemądra zmowa milczenia
Redaktor: Krystian Lurka
Data: 06.11.2019
Źródło: Mariusz Jędrzejczak
Tagi: | Mariusz Jędrzejczak |
W Polsce od lat nie mówi się o konieczności zwiększenia wysokości składki zdrowotnej. – Bez względu na opcję politycy boją się podjąć ten temat, podtrzymując niebezpieczną iluzję, że niezależnie od wielkości składki państwo może zapewnić wszystkim pełen zakres usług medycznych na odpowiednim poziomie. Tak jednak nie jest. Przykład? Jedynie 47 z 102 nowoczesnych terapii lekowych zalecanych przez europejskie medyczne towarzystwa naukowe jest dostępnych w Polsce – komentuje Mariusz Jędrzejczak.
Komentarz Mariusza Jędrzejczaka, byłego dyrektora Szpitala Wojewódzkiego w Zgierzu:
– Utrzymując od lat niezmieniony poziom składki, a równocześnie podnosząc nakłady na „zdrowie”, państwo dokonuje tego głównie ze środków budżetowych, a zatem w istocie z innych podatków, które wszyscy bądź większość z nas i tak w konsekwencji płaci (np. akcyza). Podzielam zatem pogląd, że dyskusja na temat możliwości waloryzowania składki zdrowotnej jest bezwzględnie potrzebna. Co nie oznacza, że jej struktura, a więc skala obciążeń np. dla pracownika, musi być taka jak dotychczas.
Znamiennym i bliskim przykładem są Czechy, gdzie składka wynosi 13,5 proc., z czego dwie trzecie kosztów ponosi pracodawca, a jedną trzecią pracownik. Trudno mówić o jej ewentualnym negatywnym wpływie na przedsiębiorców, bowiem czeska gospodarka ma się dobrze, a niemal 80 proc. społeczeństwa dobrze ocenia funkcjonowanie publicznej służby zdrowia. Zupełnie odwrotnie niż u nas. To oczywiście tylko jedna z możliwości.
Argumentem trudnym do zlekceważenia jest także ten, że dostęp do szybko rozwijających się technologii medycznych i ich implementacja muszą kosztować. Pacjenci oczekują możliwości korzystania z osiągnięć nauki, chcą być leczeni na możliwie najlepszym dostępnym poziomie. Tej oczywistej potrzebie musi jednak towarzyszyć refleksja, że trzeba za to zapłacić. Przytoczony wyżej, za prof. Cezarym Szczylikiem, przykład z dostępnością do terapii lekowych, jasno tego dowodzi. Innymi słowy, w ochronie zdrowia, jak w każdej innej dziedzinie gospodarki, jakość musi kosztować.
W końcu warto także po raz kolejny przypomnieć, że Polacy, według różnych źródeł, należą do populacji wydających z prywatnych środków na opiekę zdrowotną, najwięcej lub prawie najwięcej w Europie. W tym kontekście obawy wszystkich rządzących przed poruszaniem kwestii wysokości składki mogą wynikać między innymi z ugruntowanego społecznie przekonania, że nie warto płacić więcej na publiczną służbę zdrowia, skoro i tak nigdy nie spełniała naszych oczekiwań. Lepiej prywatne środki wydać na prywatne świadczenia.
Potwierdzeniem tej fałszywej tezy są opublikowane na łamach „Dziennika Gazety Prawnej” wyniki badań mówiące, że Polacy wprawdzie bardzo krytycznie oceniają stan systemu ochrony zdrowia, ale jednocześnie nie chcą jego kolejnej, radykalnej reformy. Co zdaje się być efektem małej wiary społeczeństwa w kompetencje rządzących. To oczywisty problem dla zarządzających systemem obecnie i ewentualnie w przyszłości. Nie powinien jednak zwalniać z obowiązku podjęcia dyskusji ze wszystkimi uczestnikami systemu.
Porozmawiajmy o konieczności zwiększenia wysokości składki zdrowotnej.
Przeczytaj także: „Matyja: Składka zdrowotna powinna wzrosnąć”, „Fiałek: Nie można mieć wszystkiego za darmo” i ”Filaczyńska o podniesieniu składki zdrowotnej"”.
– Utrzymując od lat niezmieniony poziom składki, a równocześnie podnosząc nakłady na „zdrowie”, państwo dokonuje tego głównie ze środków budżetowych, a zatem w istocie z innych podatków, które wszyscy bądź większość z nas i tak w konsekwencji płaci (np. akcyza). Podzielam zatem pogląd, że dyskusja na temat możliwości waloryzowania składki zdrowotnej jest bezwzględnie potrzebna. Co nie oznacza, że jej struktura, a więc skala obciążeń np. dla pracownika, musi być taka jak dotychczas.
Znamiennym i bliskim przykładem są Czechy, gdzie składka wynosi 13,5 proc., z czego dwie trzecie kosztów ponosi pracodawca, a jedną trzecią pracownik. Trudno mówić o jej ewentualnym negatywnym wpływie na przedsiębiorców, bowiem czeska gospodarka ma się dobrze, a niemal 80 proc. społeczeństwa dobrze ocenia funkcjonowanie publicznej służby zdrowia. Zupełnie odwrotnie niż u nas. To oczywiście tylko jedna z możliwości.
Argumentem trudnym do zlekceważenia jest także ten, że dostęp do szybko rozwijających się technologii medycznych i ich implementacja muszą kosztować. Pacjenci oczekują możliwości korzystania z osiągnięć nauki, chcą być leczeni na możliwie najlepszym dostępnym poziomie. Tej oczywistej potrzebie musi jednak towarzyszyć refleksja, że trzeba za to zapłacić. Przytoczony wyżej, za prof. Cezarym Szczylikiem, przykład z dostępnością do terapii lekowych, jasno tego dowodzi. Innymi słowy, w ochronie zdrowia, jak w każdej innej dziedzinie gospodarki, jakość musi kosztować.
W końcu warto także po raz kolejny przypomnieć, że Polacy, według różnych źródeł, należą do populacji wydających z prywatnych środków na opiekę zdrowotną, najwięcej lub prawie najwięcej w Europie. W tym kontekście obawy wszystkich rządzących przed poruszaniem kwestii wysokości składki mogą wynikać między innymi z ugruntowanego społecznie przekonania, że nie warto płacić więcej na publiczną służbę zdrowia, skoro i tak nigdy nie spełniała naszych oczekiwań. Lepiej prywatne środki wydać na prywatne świadczenia.
Potwierdzeniem tej fałszywej tezy są opublikowane na łamach „Dziennika Gazety Prawnej” wyniki badań mówiące, że Polacy wprawdzie bardzo krytycznie oceniają stan systemu ochrony zdrowia, ale jednocześnie nie chcą jego kolejnej, radykalnej reformy. Co zdaje się być efektem małej wiary społeczeństwa w kompetencje rządzących. To oczywisty problem dla zarządzających systemem obecnie i ewentualnie w przyszłości. Nie powinien jednak zwalniać z obowiązku podjęcia dyskusji ze wszystkimi uczestnikami systemu.
Porozmawiajmy o konieczności zwiększenia wysokości składki zdrowotnej.
Przeczytaj także: „Matyja: Składka zdrowotna powinna wzrosnąć”, „Fiałek: Nie można mieć wszystkiego za darmo” i ”Filaczyńska o podniesieniu składki zdrowotnej"”.