Oczko w głowie Józefy Szczurek-Żelazko, czyli sztywne normy obsady pielęgniarek
Redaktor: Bartłomiej Leśniewski
Data: 26.01.2017
Źródło: BL
Jeszcze na dobre nie objęła funkcji – a już o niej głośno. - Wzór określający liczbę pielęgniarek na oddziale przy nieuczciwości pozwala na zaniżanie norm – oświadczyła Józefa Szczurek-Żelazko, nowa wiceminister zdrowia.
Zapowiada działania, które wzór mają uprościć. A tricki związane z jego stosowaniem – wyeliminować. Wraca więc zawieszona na długie miesiące dyskusja na ich temat. Kto, na jakich zasadach i czy w ogóle powinien takie normy wprowadzić. Sztywne normy obowiązują tylko dla oddziałów intensywnej terapii oraz neonatologicznego. Czy ten model ma obowiązywać i w innych oddziałach? Zapytaliśmy zainteresowanych.
Lucyna Dargiewicz, przewodnicząca Ogólnopolskiego Związku Zawodowego:
- Oczywiście, że takich norm bardzo sobie życzymy. W wielu wypadkach to po prostu niezbędne. Bez tych norm pielęgniarki są często zmuszane do pracy ponad siły, opieka jest niewłaściwa, a zdrowie pacjentów narażane na szwank. Proponuje wrócić do ustaleń i prac zespołu, który zajmował się tym problemem w poprzedniej kadencji. Byli tam przedstawiciele NFZ, AOTM, szpitali, nas, lekarzy. Warto usiąść jeszcze raz, przejrzeć ten dorobek i do wrócić do dyskusji. A co z argumentem, że pielęgniarek jest za mało, a szpitale borykają się z kłopotami finansowymi? Cóż, to ważki argument. Ale zawsze byłyśmy otwarte na to, by sięgać do pomocy opiekunów medycznych, do tego by pielęgniarki uzyskały pomoc w wypełnianiu prostszych czynności opiekuńczych. Bo w praktyce – ta pomoc zbyt często zawodzi, a pielęgniarki pozostawione zostają same sobie. I o tym też możemy rozmawiać w trakcie kształtowania norm.
Zbyszko Przybylski, dyrektor szpitala w Wrześni, członek zarządu Polskiej Federacji Szpitali:
- Cóż, dyskutować można o wszystkim, ale ja to przyjmuje z wielką obawą. Mam na myśli choćby nasz oddział pediatryczny, gdzie czasem jest pełne obłożenie a personel gorzko żartuje, że „w tym tygodniu dzieci spadają nam jak z nieba”. Innym razem na tym samym oddziale mamy obłożenie mniejsze niż 50 proc. A wolne miejsca po prostu czekają na kolejną sezonową turbulencję, do której przecież musimy być odpowiednio przygotowani. I jak tu w takiej sytuacji mówić o wypracowaniu sensownej normy zatrudnienia pielęgniarek na tym oddziale? Kiedy co druga z nich raz na jakiś czas jest po prostu niezbędna, a innym razem pełna obsada jest niepotrzebna? Sadzę, że jeśli mają powstać jakiekolwiek normy w tym zakresie – powinny być jak najbardziej elastyczne, uwzględniające tą specyfikę. Nie przypisane do konkretnego łóżka, czy oddziału – a szpitala, który mógłby powołać odpowiednie zespoły, które będzie można przesuwać do różnych zadań, w miarę potrzeb. I boje się, że powrót do sprawy zakończy się ustalenie wyśrubowanych norm – szkodliwych i tak naprawdę nikomu niepotrzebnych.
Oprac. Bartłomiej Leśniewski
Lucyna Dargiewicz, przewodnicząca Ogólnopolskiego Związku Zawodowego:
- Oczywiście, że takich norm bardzo sobie życzymy. W wielu wypadkach to po prostu niezbędne. Bez tych norm pielęgniarki są często zmuszane do pracy ponad siły, opieka jest niewłaściwa, a zdrowie pacjentów narażane na szwank. Proponuje wrócić do ustaleń i prac zespołu, który zajmował się tym problemem w poprzedniej kadencji. Byli tam przedstawiciele NFZ, AOTM, szpitali, nas, lekarzy. Warto usiąść jeszcze raz, przejrzeć ten dorobek i do wrócić do dyskusji. A co z argumentem, że pielęgniarek jest za mało, a szpitale borykają się z kłopotami finansowymi? Cóż, to ważki argument. Ale zawsze byłyśmy otwarte na to, by sięgać do pomocy opiekunów medycznych, do tego by pielęgniarki uzyskały pomoc w wypełnianiu prostszych czynności opiekuńczych. Bo w praktyce – ta pomoc zbyt często zawodzi, a pielęgniarki pozostawione zostają same sobie. I o tym też możemy rozmawiać w trakcie kształtowania norm.
Zbyszko Przybylski, dyrektor szpitala w Wrześni, członek zarządu Polskiej Federacji Szpitali:
- Cóż, dyskutować można o wszystkim, ale ja to przyjmuje z wielką obawą. Mam na myśli choćby nasz oddział pediatryczny, gdzie czasem jest pełne obłożenie a personel gorzko żartuje, że „w tym tygodniu dzieci spadają nam jak z nieba”. Innym razem na tym samym oddziale mamy obłożenie mniejsze niż 50 proc. A wolne miejsca po prostu czekają na kolejną sezonową turbulencję, do której przecież musimy być odpowiednio przygotowani. I jak tu w takiej sytuacji mówić o wypracowaniu sensownej normy zatrudnienia pielęgniarek na tym oddziale? Kiedy co druga z nich raz na jakiś czas jest po prostu niezbędna, a innym razem pełna obsada jest niepotrzebna? Sadzę, że jeśli mają powstać jakiekolwiek normy w tym zakresie – powinny być jak najbardziej elastyczne, uwzględniające tą specyfikę. Nie przypisane do konkretnego łóżka, czy oddziału – a szpitala, który mógłby powołać odpowiednie zespoły, które będzie można przesuwać do różnych zadań, w miarę potrzeb. I boje się, że powrót do sprawy zakończy się ustalenie wyśrubowanych norm – szkodliwych i tak naprawdę nikomu niepotrzebnych.
Oprac. Bartłomiej Leśniewski