Oddziały ratunkowe kulą u nogi szpitali
Redaktor: Bartłomiej Leśniewski
Data: 15.10.2010
Szpitale nie chcą prowadzić oddziałów ratunkowych, bo są kulą u ich nogi. Koszt funkcjonowania takich oddziałów są o wiele większe niż pieniądze przeznaczone na to z NFZ. Szpital Marynarki Wojennej w Gdańsku już zapowiedział zamknięcie SOR-u od Nowego Roku, a za jego przykładem mogą pójść inni.
Źródło: rmf.fm
Zamykanie oddziałów ratunkowych to poważna luka w systemie ratunkowym.
Ratunkiem byłoby utworzenie w takiej aglomeracji, jaką jest Trójmiasto,
dwóch-trzech wysoko wyspecjalizowanych oddziałów ratunkowych - dobrze
opłacanych i doskonale wyposażonych. Tam by nie przychodzili chorzy,
którzy przychodzą w tej chwili i oczekują ambulatoryjnej opieki, tylko
byłyby te osoby przewożone przez karetki specjalistyczne - wyjaśnia
pomorski lekarz wojewódzki Jerzy Karpiński. Pozostali pacjenci trafialiby
do izb przyjęć lub ambulatoriów.
Specjalistyczny Oddział Ratunkowy w Szpitalu Marynarki Wojennej przyjmuje
średnio 35 pacjentów dziennie. Jego zamknięcie oznacza, że ci chorzy
musieliby zostać przewiezieni lub samemu udać się do innego szpitala, co
może sparaliżować jego pracę.
Zamykanie oddziałów ratunkowych to poważna luka w systemie ratunkowym.
Ratunkiem byłoby utworzenie w takiej aglomeracji, jaką jest Trójmiasto,
dwóch-trzech wysoko wyspecjalizowanych oddziałów ratunkowych - dobrze
opłacanych i doskonale wyposażonych. Tam by nie przychodzili chorzy,
którzy przychodzą w tej chwili i oczekują ambulatoryjnej opieki, tylko
byłyby te osoby przewożone przez karetki specjalistyczne - wyjaśnia
pomorski lekarz wojewódzki Jerzy Karpiński. Pozostali pacjenci trafialiby
do izb przyjęć lub ambulatoriów.
Specjalistyczny Oddział Ratunkowy w Szpitalu Marynarki Wojennej przyjmuje
średnio 35 pacjentów dziennie. Jego zamknięcie oznacza, że ci chorzy
musieliby zostać przewiezieni lub samemu udać się do innego szpitala, co
może sparaliżować jego pracę.