Pacjent stracił rękę – bo gips założony został za ciasno

Udostępnij:
Zaczęło się od złamania prawej ręki. Potem - według relacji poszkodowanego 35-latka z Pabianic (woj. łódzkie) lekarze zbyt ciasno założyli mu gips. - Wdał się stan zapalny, rękę trzeba było amputować - mówią lekarze.
Sprawę opisuje "Dziennik Łódzki".

Pan Krzysztof dwa tygodnie temu przewrócił się i złamał rękę w nadgarstku. Lekarze z miejscowego szpitala założyli mu gips sięgający do łokcia. Mężczyzna wrócił do domu i spodziewał się, że najgorsze za nim; że teraz musi tylko czekać na powrót do zdrowia. To był jednak dopiero początek dramatu. Ostatecznie 35-latek stracił rękę i - według relacji jego bliskich – otarł się o śmierć.

Żona mężczyzny opowiada na łamach "Dziennika", że na początku nie działo się nic złego. Po założeniu gipsu w pabianickim szpitalu złamana ręka przestała boleć. Problemy zaczęły się dopiero następnego dnia.

- Miał 40 stopni. Pojechaliśmy znów na pogotowie, żeby zobaczyli, co się dzieje. Najpierw usłyszeliśmy, żebyśmy nie wiązali gorączki z gipsem – opowiada pani Aleksandra lokalnym dziennikarzom.

W szpitalu okazało się, że mężczyzna ma opuchliznę na wysokości łokcia.

Mówili, że to normalne. Mąż dostał dwie kroplówki, potem wróciliśmy do domu - relacjonuje kobieta.

-Kobieta twierdzi, że opuchlizna na ręku pana Krzysztofa niedługo potem doszła do pach. Małżeństwo wróciło do pabianickiej placówki. Tam mieli dostać leki przeciwzapalne i zostali odesłani do domu. Niedługo potem pan Krzysztof znowu trafił do szpitala, tym razem do Łodzi - opisuje TVN.

- Usłyszeliśmy, że gips został założony za ciasno. Lekarze robili, co mogli. Mąż trafił na oddział intensywnej terapii. Miał trzy operacje - twierdzi pani Aleksandra.

Lekarze ze szpitala im. Kopernika, którzy zajęli się 35-latkiem mieli powiedzieć kobiecie, że "ratowali życie, a nie rękę". Pan Krzysztof żyje; rękę trzeba było amputować.
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.