Grzegorz Dąbrowski/Agencja Wyborcza.pl
Psychiatrzy odchodzą z kliniki
Redaktor: Krystian Lurka
Data: 30.05.2022
Specjaliści z Kliniki Psychiatrii Dzieci i Młodzieży Szpitala Klinicznego im. Karola Jonschera w Poznaniu rezygnują z pracy. Krytykują warunki leczenia. – Łóżkiem szpitalnym jest materac leżący koło brudownika, nie ma miejsc w jadalni, a omawianie zasad farmakoterapii odbywa się na korytarzu – opisują w liście do decydentów.
– To, że sytuacja w psychiatrii dzieci i młodzieży jest zła, jest informacją powszechnie znaną. Niejednokrotnie informowaliśmy, jak istotna jest modernizacja systemu psychiatrycznej opieki zdrowotnej i jak niedofinansowany jest to sektor. Brakuje personelu – lekarzy, pielęgniarek, psychoterapeutów, psychologów i terapeutów zajęciowych – i szpitalnych łóżek. Sytuacja na całodobowych oddziałach psychiatrii dzieci i młodzieży jest dramatyczna – zaczynają prof. Agnieszka Słopień, a także zespół oddziału dla dzieci i młodzieży poznańskiego szpitala, czyli Natalia Lepczyńska, Natalia Pytlińska, Agata Osińska, Marta Mozol-Jursza, Weronika Zwolińska, Magdalena Uzar, Katarzyna Rutkowska, Natalia Smalc, Tomasz Nęcki, Aleksandra Hajdo-Kołbuc, Mariusz Teper, Katarzyna Bresler, Agnieszka Andruchów, Anna Szmyt, Katarzyna Deręgowska, Marta Szczygieł, Paula Czosnowska, Karolina Wróblewska, Natalia Bogacz, Barbara Matczak, Klaudia Domowicz i Marlena Jasiak.
Dalej jest tylko gorzej.
– Od wielu lat oddziały przez większość roku były – i są – skrajnie przepełnione. Co więcej, pandemia i wojna w Ukrainie spowodowały dramatyczne zwiększenie liczby hospitalizowanych po próbach samobójczych (według statystyk policyjnych, porównując lata 2020 i 2021, liczba pacjentów próbujących odebrać sobie życie zwiększyła się o 77 proc.). To skutkowało – i skutkuje – tym, że pacjenci muszą być dodatkowo hospitalizowani na oddziałach dla osób dorosłych – opisują, wymieniając skrajne przypadki dramatycznych warunków leczenia.
– Trudno mówić o zachowaniu godności w takich warunkach – szczególnie, gdy łóżkiem staje się materac, leżący na podłodze koło brudownika lub toalety. Poza tym, dzieci nie mają swobody poruszania się, brakuje miejsc do siedzenia w jadalni, lekcje odbywają się w ciasnych pomieszczeniach, nie ma miejsc w sali przeznaczonej na prowadzenie terapii zajęciowej i brakuje wystarczającej liczby łazienek i toalet. Nie ma miejsc do odbywania rozmów z pacjentami – niejednokrotnie służy do tego stołówka, w której trudno o poufną konwersację – i ich opiekunami. Nie zliczymy sytuacji, gdy objaśnianie na przykład zasad farmakoterapii odbyło się na oddziałowym korytarzu. Podczas pracy w warunkach nasilonego stresu realnie zwiększa się ryzyko popełnienia błędu medycznego i wystąpienia zdarzeń niepożądanych – obrazowo relacjonują szpitalną rzeczywistość.
– Cześć pacjentów to dzieci w kryzysie psychicznym – po próbie samobójczej – prezentujące zachowania autoagresywne, agresywne, niepełnosprawne intelektualnie. Opisane warunki szpitalne nie tylko uniemożliwiają prowadzenie terapii oraz powrót do zdrowia, ale wpływają na eskalację konfliktów i zachowań destrukcyjnych, agresywnych – wyjaśniają psychiatrzy.
Medycy zwracają też na warunki pracy personelu medycznego.
– Te są nie tyle dalekie od ideału, ile naruszają prawa pracownika – zaznaczyli, dodając, że „praca odbywa się pod presją, w lęku o życie i bezpieczeństwo pacjentów, ale także i swoje”.
– Personelu po prostu brakuje, co sprawia, że praca niejednokrotnie odbywa się na granicy ludzkiej wytrzymałości. Nie wspominając o legalności takiego postępowania. Lekarze pracują w warunkach wymuszonej ofiarności, poświęcając swój czas, energię oraz życie prywatne, aby zapewnić opiekę pacjentom oddziału. Odpowiedzialność za funkcjonowanie kliniki spada na barki lekarzy specjalistów, którzy poza opieką nad pacjentami, pełnią funkcję mentorów dla kształcących się lekarzy rezydentów, dzieląc się z nimi wiedzą oraz w trudach zdobytym doświadczeniem – piszą psychiatrzy, dodając, że „konieczne jest zwiększenie stawek osób pracujących na umowach kontraktowych oraz o podniesienie wynagrodzenia godzinowego za dyżury”.
Na koniec jest o rezygnacji z pracy.
– Pierwsza zasada ratownictwa mówi o tym, aby najpierw zadbać o bezpieczeństwo. Wobec braku możliwości zapewnienia pacjentom i personelowi tego podstawowego warunku zmuszeni zostaliśmy do złożenia wypowiedzeń. Aktualna sytuacja uniemożliwia nam adekwatną opiekę nad pacjentem i jego rodziną, która byłaby zgodna z wytycznymi oraz przygotowywanymi standardami. Nie możemy ponosić odpowiedzialności za niedostatki organizacyjne, ponieważ nazbyt staramy się je „załatać”, ponosząc odpowiedzialność za obowiązki powierzone innym osobom – jednoznacznie stwierdzają.
List datowany jest na 25 maja – za trzy miesiące specjaliści odejdą z pracy.
Pismo wysłano dyrektorowi placówki Pawłowi Daszkiewiczowi. Dokument przesłano też do – między innymi – ministra zdrowia Adama Niedzielskiego, rzecznika praw pacjenta Bartłomieja Chmielowca, rektora Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu Andrzeja Tykarskiego i prezesa Wielkopolskiej Izby Lekarskiej Krzysztof Kordela.
Jeśli chcesz ściągnąć list, kliknij w: List specjalistów z Kliniki Psychiatrii Dzieci i Młodzieży Szpitala Klinicznego im. Karola Jonschera w Poznaniu do decydentów.
Przeczytaj także: „Problemy w poznańskiej klinice psychiatrii dzieci i młodzieży”.
Dalej jest tylko gorzej.
– Od wielu lat oddziały przez większość roku były – i są – skrajnie przepełnione. Co więcej, pandemia i wojna w Ukrainie spowodowały dramatyczne zwiększenie liczby hospitalizowanych po próbach samobójczych (według statystyk policyjnych, porównując lata 2020 i 2021, liczba pacjentów próbujących odebrać sobie życie zwiększyła się o 77 proc.). To skutkowało – i skutkuje – tym, że pacjenci muszą być dodatkowo hospitalizowani na oddziałach dla osób dorosłych – opisują, wymieniając skrajne przypadki dramatycznych warunków leczenia.
– Trudno mówić o zachowaniu godności w takich warunkach – szczególnie, gdy łóżkiem staje się materac, leżący na podłodze koło brudownika lub toalety. Poza tym, dzieci nie mają swobody poruszania się, brakuje miejsc do siedzenia w jadalni, lekcje odbywają się w ciasnych pomieszczeniach, nie ma miejsc w sali przeznaczonej na prowadzenie terapii zajęciowej i brakuje wystarczającej liczby łazienek i toalet. Nie ma miejsc do odbywania rozmów z pacjentami – niejednokrotnie służy do tego stołówka, w której trudno o poufną konwersację – i ich opiekunami. Nie zliczymy sytuacji, gdy objaśnianie na przykład zasad farmakoterapii odbyło się na oddziałowym korytarzu. Podczas pracy w warunkach nasilonego stresu realnie zwiększa się ryzyko popełnienia błędu medycznego i wystąpienia zdarzeń niepożądanych – obrazowo relacjonują szpitalną rzeczywistość.
– Cześć pacjentów to dzieci w kryzysie psychicznym – po próbie samobójczej – prezentujące zachowania autoagresywne, agresywne, niepełnosprawne intelektualnie. Opisane warunki szpitalne nie tylko uniemożliwiają prowadzenie terapii oraz powrót do zdrowia, ale wpływają na eskalację konfliktów i zachowań destrukcyjnych, agresywnych – wyjaśniają psychiatrzy.
Medycy zwracają też na warunki pracy personelu medycznego.
– Te są nie tyle dalekie od ideału, ile naruszają prawa pracownika – zaznaczyli, dodając, że „praca odbywa się pod presją, w lęku o życie i bezpieczeństwo pacjentów, ale także i swoje”.
– Personelu po prostu brakuje, co sprawia, że praca niejednokrotnie odbywa się na granicy ludzkiej wytrzymałości. Nie wspominając o legalności takiego postępowania. Lekarze pracują w warunkach wymuszonej ofiarności, poświęcając swój czas, energię oraz życie prywatne, aby zapewnić opiekę pacjentom oddziału. Odpowiedzialność za funkcjonowanie kliniki spada na barki lekarzy specjalistów, którzy poza opieką nad pacjentami, pełnią funkcję mentorów dla kształcących się lekarzy rezydentów, dzieląc się z nimi wiedzą oraz w trudach zdobytym doświadczeniem – piszą psychiatrzy, dodając, że „konieczne jest zwiększenie stawek osób pracujących na umowach kontraktowych oraz o podniesienie wynagrodzenia godzinowego za dyżury”.
Na koniec jest o rezygnacji z pracy.
– Pierwsza zasada ratownictwa mówi o tym, aby najpierw zadbać o bezpieczeństwo. Wobec braku możliwości zapewnienia pacjentom i personelowi tego podstawowego warunku zmuszeni zostaliśmy do złożenia wypowiedzeń. Aktualna sytuacja uniemożliwia nam adekwatną opiekę nad pacjentem i jego rodziną, która byłaby zgodna z wytycznymi oraz przygotowywanymi standardami. Nie możemy ponosić odpowiedzialności za niedostatki organizacyjne, ponieważ nazbyt staramy się je „załatać”, ponosząc odpowiedzialność za obowiązki powierzone innym osobom – jednoznacznie stwierdzają.
List datowany jest na 25 maja – za trzy miesiące specjaliści odejdą z pracy.
Pismo wysłano dyrektorowi placówki Pawłowi Daszkiewiczowi. Dokument przesłano też do – między innymi – ministra zdrowia Adama Niedzielskiego, rzecznika praw pacjenta Bartłomieja Chmielowca, rektora Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu Andrzeja Tykarskiego i prezesa Wielkopolskiej Izby Lekarskiej Krzysztof Kordela.
Jeśli chcesz ściągnąć list, kliknij w: List specjalistów z Kliniki Psychiatrii Dzieci i Młodzieży Szpitala Klinicznego im. Karola Jonschera w Poznaniu do decydentów.
Przeczytaj także: „Problemy w poznańskiej klinice psychiatrii dzieci i młodzieży”.