RPP powinien móc zablokować praktyki, które szkodzą pacjentom
Tagi: | Bartłomiej Chmielowiec, RPP, Rzecznik Praw Pacjenta, kary, uprawienia, wiedza medyczna, leczenie alternatywne, Ministerstwo Zdrowia, Naczelna Izba Lekarska |
– Możliwość natychmiastowego nałożenia kary finansowej przez Rzecznika Praw Pacjenta pozwoliłaby na szybsze i skuteczniejsze zahamowanie i zablokowanie różnego
rodzaju patologicznych działań w systemie ochrony zdrowia – twierdzi rzecznik praw pacjenta Bartłomiej Chmielowiec.
- W interncie pojawiają się ogłoszenia osób, które moglibyśmy nazwać szarlatanami: bioenergoterapeutów, różnego rodzaju cudotwórców, którzy twierdzą, że dysponują skutecznymi metodami leczniczymi. Ich usługi nie przynoszą efektów, a często szkodzą pacjentom
- Zdaniem Bartłomieja Chmielowca, RPP powinien móc zakazać administracyjnie praktyk „cudownego leczenia” i móc nałożyć od razu karę finansową, co pozwoliłyby mu na skuteczne zablokowanie takiej usługi
- Propozycja zmiany jest przygotowana
Minister zdrowia walcząc z pozyskiwaniem
substancji narkotycznych przy użyciu recept, chce zablokować wystawianie recept
na leki opioidowe przez teleporadę. To dobry pomysł? Co z pacjentami chorymi
przewlekle?
– Uważam, że powinny zostać
doprecyzowane standardy teleporady. Taką propozycję zgłosiliśmy na etapie prac
zespołu w Ministerstwie Zdrowia. Obecna sytuacja, gdy leki są wypisywane
niejednokrotnie tylko i wyłącznie na podstawie formularza wypełnionego przez
pacjenta, jest naruszeniem przepisów ustawy o zawodzie lekarza. Mamy dwa
orzeczenia Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego, które stanowisko Rzecznika
Praw Pacjenta potwierdzają. Kolejne rozwiązanie, które pomogłoby unormować tę
sytuację, to zwiększenie kompetencji Rzecznika Praw Pacjenta.
Obecne możliwości, w tym nakładania
kary, to za mało?
– Mogę podjąć decyzję o zakazie praktyk.
Jednak skutek jest odroczony w czasie, ponieważ muszę określić termin, w którym
dana placówka dostosuje się do mojej decyzji. Po upływie tego terminu trzeba
zweryfikować, czy placówka się dostosowała, czy nie i dopiero wtedy, gdy
decyzja nie jest respektowana, mam prawo nałożyć karę finansową, a czasami
konieczne jest wszczęcie nowego postępowania – najpierw o zakazie praktyk, a
dopiero po niezastosowaniu się do tej decyzji, o nałożenie kary. To oczywiście
trwa.
Co się dzieje w tym czasie?
– Jeden z tak zwanych receptomatów po
wydaniu przeze mnie decyzji o zaprzestaniu praktyk wystawiania recept wyłącznie
na podstawie formularzy, oświadczył, że nie będzie tego robił, zastosuje się do
mojej decyzji. Po czym natychmiast pojawiła się inna spółka z ograniczoną
odpowiedzialnością funkcjonująca na tych samych stronach internetowych. W taki
sposób można byłoby de facto w nieskończoność prowadzić nasze postępowania.
Zwracał pan uwagę na podobieństwo
instytucji RPP do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. W tym kierunku idzie pana koncepcja?
– Prezes UOKiK ma możliwość nałożenia
kary finansowej od razu. Mało tego – ma możliwość nałożenia kary finansowej na
osobę fizyczną, na przykład na prezesa spółki. Gdybyśmy mieli takie uprawnienia, moglibyśmy szybciej i skuteczniej zahamować i zablokować różnego
rodzaju patologiczne działania w systemie ochrony zdrowia.
Są podmioty lecznicze, które za nic mają opinię konsultanta krajowego do spraw chorób zakaźnych. Za nic mają opinię Naczelnej Izby Lekarskiej. Za nic mają stanowisko Ministerstwa Zdrowia, Rzecznika Praw Pacjenta, wielu innych organów oraz autorytetów i oferują, chociażby, metodę nazwaną ILADS, polegającą na wielomiesięcznej antybiotykoterapii. Ta metoda po pierwsze w żaden sposób nie jest skuteczna, nie ma na to żadnych potwierdzonych naukowych badań na świecie, a do tego jest bardzo szkodliwa. I za to wszystko podmioty te pobierają wynagrodzenie rzędu kilkunastu tysięcy złotych miesięcznie.
Po drugie, w przestrzeni publicznej, głównie w mediach społecznościowych, pojawiają się ogłoszenia osób, które moglibyśmy nazwać szarlatanami: bioenergoterapeutów, różnego rodzaju cudotwórców, którzy twierdzą, że dysponują skutecznymi metodami leczniczymi. Przy czym to nie są ani lekarze, ani pielęgniarki, ratownicy medyczni, czy podmioty lecznicze. To osoby, które uważają, że dysponują wiedzą medyczną.
Ostatnio zaobserwowaliśmy ogłoszenie jednej z firm oferujące leczenie takich chorób przewlekłych, jak cukrzyca, laptopem z diodami. Oczywiście to „leczenie” niemało kosztuje. Obecnie jedyne, co mogę zrobić, to zawiadomić prokuraturę w związku z podejrzeniem oszustwa i podejrzeniem naruszenia artykułu 58. ustawy o zawodzie lekarza, który mówi o tym, że diagnozowaniem chorób i ich leczeniem może zajmować się wyłącznie osoba z wykształceniem medycznym.
Także w takiej sytuacji Rzecznik Praw Pacjenta powinien mieć uprawnienia do wydania decyzji o charakterze administracyjnym, zakazującej określonych praktyk i nałożenia od razu kary finansowej. Wówczas moglibyśmy skutecznie blokować różnego rodzaju biorezonanse, wlewy witaminowe, cudowne metody leczenia, które kosztują kilka, kilkanaście tysięcy złotych, a nie przynoszą żadnych efektów zdrowotnych, a wręcz często szkodzą pacjentom, między innymi dlatego, że opóźniają proces leczenia.
Czy rozmawia pan na ten temat z
Ministerstwem Zdrowia? Wymagałoby to zmiany ustawy.
– Propozycję zmiany wraz z uzasadnieniem
mamy przygotowaną. Rozmawiałem z panią minister Izabelą Leszczyną na ten temat.
Minister zdrowia w jednym z wywiadów zadeklarowała, że widzi potrzebę
wzmocnienia instytucji Rzecznika Praw Pacjenta w pewnych obszarach. Prowadzimy
bardzo harmonijny dialog i dobrą współpracę z panią minister i ministerstwem w
wielu sprawach.
Naczelna Rada Lekarska wyraziła obawę co
do zwiększenia uprawnień RPP. Udało się panu wypracować poparcie lekarzy dla
pana pomysłu zwiększenia kompetencji RPP?
– Rzecznik Praw Pacjenta jest instytucją
kontrolną. To zrozumiałe, że osoby, które są sprawdzane, czy rzetelnie i
zgodnie z prawem wykonują swoją pracę, wyrażają tego rodzaju opór. Natomiast
uważam, że dobrze rozumiemy swoje uprawnienia. Liczę na to, że środowiska
medyczne również będą dążyć do doskonalenia praktyk i wypełniania prawa
pacjenta. Taka dobra współpraca z reprezentantami medyków jest możliwa.
Chociażby przy metodzie ILADS współpracowaliśmy bardzo ściśle, informowaliśmy Naczelną Izbę Lekarską o tych lekarzach, którzy pomimo tego, że wiedzą o tym, jakie jest stanowisko świata naukowego, tę metodę kontynuowali. Korzystaliśmy z opinii sporządzonych przez ekspertów Naczelnej Rady Lekarskiej. Uważam, że współpraca układa się bardzo dobrze. Dyskutujemy, wymieniamy się argumentami w dobrej atmosferze.
Otwiera się kolejny nowy obszar
możliwości i zagrożeń – sztuczna inteligencja.
– Oferta diagnozowania pacjentów przez
sztuczną inteligencję oczywiście za opłatą już się pojawiła. Złożyłem w tej
sprawie zawiadomienie do prokuratury. Gdybym miał rozszerzone uprawnienia,
mógłbym samodzielnie zablokować działanie takiej usługi. W tym konkretnym
przypadku pacjenci mieli przekazywać dane o swoim stanie zdrowia, które są
danymi bardzo wrażliwymi, bez żadnych zabezpieczeń i wiedzy co do
bezpieczeństwa tych danych. Nie było wiadomo, gdzie te informacje trafiają.
Sztuczna inteligencja otwiera wiele możliwości. Już teraz wspiera diagnostykę. Na końcu to jednak lekarz podejmuje decyzję co do kierunku leczenia i bierze odpowiedzialność za diagnozę, którą sztuczna inteligencja pomogła mu postawić. I tego nie można zmieniać. Sztuczna inteligencja nie może zastępować lekarza. Może go wspierać.
Przeczytaj także: „Prośba w sprawie pacjentów z otyłością” i „RPP zapowiedział kontrolę receptomatów”.