Rehabilitacja albo śmierć
Redaktor: Bartłomiej Leśniewski
Data: 08.10.2018
Źródło: Bartłomiej Leśniewski
Tagi: | rehabilitacja |
Prawidłowa rehabilitacja pacjentów, których szpitale ratują od śmierci i najcięższych chorób, dałaby znaczny impuls rozwojowy polskiej gospodarce mierzony sporym odsetkiem PKB – to wnioski z XIX Sympozjum Polskiego Towarzystwa Rehabilitacji.
Podczas sympozjum odbyła się debata „Dokąd zmierza rehabilitacja w Polsce?” – Oczywistym dla mnie jest, że inwestycja w prawidłową rehabilitację przełożyłaby się na natychmiastowy wzrost PKB całej gospodarki – mówił pomysłodawca i organizator debaty, prof. Marek Jóźwiak, kierownik Kliniki Ortopedii i Traumatologii Dziecięcej Uniwersytetu Medycznego im. Karola Marcinkowskiego w Poznaniu.
Przede wszystkim dlatego, że umożliwiłaby powrót na rynek pracy osobom, których nie wyleczono w sposób optymalny, co przełożyło się na ich znaczną niepełnosprawność. A co z pacjentami, których rynek pracy nie wchłonie z powrotem, choćby z powodu emerytalnego wieku? Zawsze można próbować z sukcesem zmniejszyć ich niepełnosprawność do stopnia, w którym można konieczną opiekę ograniczyć do minimum. By nie przykuwać do łóżka, a przywrócić ich do roli… pogodnej babci czy dziadka.
Od Annasza do Kajfasza
Czy tak się dzieje w Polsce? Niestety nie. Pacjenci skarżą się, że są lekceważeni od początku, od samej informacji (a raczej jej braku) na temat konieczności i możliwości udzielanych świadczeń. Zwracał na to uwagę płk. Tomasz Czerwiński, do niedawna pilot z Dęblina, po wypadku – przedstawiciel pacjentów. – Najbardziej po wypadku i leczeniu szpitalnym uderzyło mnie zderzenie ze ścianą, brakiem informacji i pokierowania, jaka rehabilitacja jest mi potrzebna i gdzie się po nią udać – mówił. – Straciłem mnóstwo czasu i energii, by się tego dowiedzieć.
Co się dzieje, gdy tej energii i sił nie starcza pacjentom czy jego rodzinie? – Bardzo często niweczony jest efekt terapeutyczny – mówiła Anna Dubielis z Oddziału Rehabilitacji Dziennej Mazowieckiego Centrum Rehabilitacji „Stocer”. – To niedopuszczalne.
Silosowość i nadużycia
- Dzieje się tak dlatego, że w organizacji polskiej rehabilitacji oparto się silosowości, na wyznaczaniu różnym podmiotom odpowiedzialności za różne rodzaje rehabilitacji – mówił Jacek Durmała, prezes Polskiego Towarzystwa Rehabilitacji. – Dość powiedzieć, że już za samo finansowanie świadczeń odpowiada w Polsce kilka instytucji, od NFZ po ZUS i PFRON. – To gąszcz, w którym trudno się pacjentowi połapać – dodawał.
Do tej gorzkiej konstatacji dołożyć należy kolejną, bodaj bardziej gorzką. Są pacjenci, którzy w tym gąszczu potrafią się połapać, a luki wykorzystać na swoją korzyść. – Efekt jest taki, że dość często trafiają do nas pacjenci, którym wysoko zaawansowana rehabilitacja nie jest potrzebna – skarżył się Bogumił Korczyński ze Szpitala Uzdrowiskowego „Mieszko” w Kamieniu Pomorskim.
Konflikt lekarzy z fizjoterapeutami
Uczestnicy debaty starali się także odpowiedzieć na pytania, czy istnieje konflikt między lekarzami rehabilitacji medycznej a fizjoterapeutami, czy jest powszechny, którego szczebla dotyczy, czy ofiarą będzie pacjent czy wizerunek leczących?
Co do istoty – pierwsi alarm podnieśli fizjoterapeuci. Otrzymywali dokładne wytyczne od lekarzy rehabilitacji. Rehabilitacja to jednak proces, podczas którego należy zmieniać rodzaj ćwiczeń i zabiegów – w miarę postępów leczenia. Dzisiaj to trudne. Co ma zrobić fizjoterapeuta, jeżeli w trakcie wykonywania zabiegów zachodzi konieczność korekty planu leczenia? Przerwać zabiegi i odesłać pacjenta do kolejki do lekarza po nowy plan? To może potrwać, więc może lepiej, gdyby w praktyce fizjoterapeuci mieli większą autonomię w zakresie podejmowanych decyzji.
- W zasadzie problemu nie ma w takich ośrodkach jak mój, gdzie na co dzień nad rehabilitacją pracuje zespół, w skład którego wchodzą zarówno lekarze, jak i fizjoterapeuci – mówiła Anna Dubielis. – Ale problem rzeczywiście może się pojawiać w opiece ambulatoryjnej – dodawała.
- Konfliktu nie ma, ale pozostaje poważna różnica zdań – zauważał Marek Kiljański, prezes Polskiego Towarzystwa Fizjoterapii.
Finansowanie
- Finansowanie rehabilitacji i fizjoterapii - czy istnieją metody pozwalające na zwiększenie dostępności do leczenia przy równoczesnym braku ryzyka obniżenia jakości świadczonych usług? – to kolejny problem, z którym zmagali się uczestnicy debaty.
- Mamy cztery źródła finansowania polskiej rehabilitacji: NFZ, ZUS, KRUS i PFRON – wyliczał Zbigniew Król, wiceminister zdrowia. – I mimo postępów ciągle trudności ze skoordynowaniem ich działań. Postępów upatrywałbym przede wszystkim w coraz skuteczniejszych naciskach na premiowanie koordynowanej opieki zdrowotnej w Polsce. Tu widziałbym przyszłość medycyny naprawczej i rehabilitacji – dodawał.
Puentą była propozycja Marka Jóźwiaka, by ośrodki, które zapewniają właściwą rehabilitację, premiować w rozliczeniach odpowiednikiem współczynnika korygującego wysokość zapłaty. – Na przykład 1,2 dla najlepszych, a tylko 0,8 dla najgorszych – proponował prof. Jóźwiak.
Ale życie dostarcza i inne puenty. Pacjenci, którzy nie dostaną odpowiedniej rehabilitacji po urazie - czy nim będzie udar, czy złamanie kości szyjki biodra - umierają wcześniej, mimo cudów, których potrafi dziś dokonać medycyna naprawcza.
Przede wszystkim dlatego, że umożliwiłaby powrót na rynek pracy osobom, których nie wyleczono w sposób optymalny, co przełożyło się na ich znaczną niepełnosprawność. A co z pacjentami, których rynek pracy nie wchłonie z powrotem, choćby z powodu emerytalnego wieku? Zawsze można próbować z sukcesem zmniejszyć ich niepełnosprawność do stopnia, w którym można konieczną opiekę ograniczyć do minimum. By nie przykuwać do łóżka, a przywrócić ich do roli… pogodnej babci czy dziadka.
Od Annasza do Kajfasza
Czy tak się dzieje w Polsce? Niestety nie. Pacjenci skarżą się, że są lekceważeni od początku, od samej informacji (a raczej jej braku) na temat konieczności i możliwości udzielanych świadczeń. Zwracał na to uwagę płk. Tomasz Czerwiński, do niedawna pilot z Dęblina, po wypadku – przedstawiciel pacjentów. – Najbardziej po wypadku i leczeniu szpitalnym uderzyło mnie zderzenie ze ścianą, brakiem informacji i pokierowania, jaka rehabilitacja jest mi potrzebna i gdzie się po nią udać – mówił. – Straciłem mnóstwo czasu i energii, by się tego dowiedzieć.
Co się dzieje, gdy tej energii i sił nie starcza pacjentom czy jego rodzinie? – Bardzo często niweczony jest efekt terapeutyczny – mówiła Anna Dubielis z Oddziału Rehabilitacji Dziennej Mazowieckiego Centrum Rehabilitacji „Stocer”. – To niedopuszczalne.
Silosowość i nadużycia
- Dzieje się tak dlatego, że w organizacji polskiej rehabilitacji oparto się silosowości, na wyznaczaniu różnym podmiotom odpowiedzialności za różne rodzaje rehabilitacji – mówił Jacek Durmała, prezes Polskiego Towarzystwa Rehabilitacji. – Dość powiedzieć, że już za samo finansowanie świadczeń odpowiada w Polsce kilka instytucji, od NFZ po ZUS i PFRON. – To gąszcz, w którym trudno się pacjentowi połapać – dodawał.
Do tej gorzkiej konstatacji dołożyć należy kolejną, bodaj bardziej gorzką. Są pacjenci, którzy w tym gąszczu potrafią się połapać, a luki wykorzystać na swoją korzyść. – Efekt jest taki, że dość często trafiają do nas pacjenci, którym wysoko zaawansowana rehabilitacja nie jest potrzebna – skarżył się Bogumił Korczyński ze Szpitala Uzdrowiskowego „Mieszko” w Kamieniu Pomorskim.
Konflikt lekarzy z fizjoterapeutami
Uczestnicy debaty starali się także odpowiedzieć na pytania, czy istnieje konflikt między lekarzami rehabilitacji medycznej a fizjoterapeutami, czy jest powszechny, którego szczebla dotyczy, czy ofiarą będzie pacjent czy wizerunek leczących?
Co do istoty – pierwsi alarm podnieśli fizjoterapeuci. Otrzymywali dokładne wytyczne od lekarzy rehabilitacji. Rehabilitacja to jednak proces, podczas którego należy zmieniać rodzaj ćwiczeń i zabiegów – w miarę postępów leczenia. Dzisiaj to trudne. Co ma zrobić fizjoterapeuta, jeżeli w trakcie wykonywania zabiegów zachodzi konieczność korekty planu leczenia? Przerwać zabiegi i odesłać pacjenta do kolejki do lekarza po nowy plan? To może potrwać, więc może lepiej, gdyby w praktyce fizjoterapeuci mieli większą autonomię w zakresie podejmowanych decyzji.
- W zasadzie problemu nie ma w takich ośrodkach jak mój, gdzie na co dzień nad rehabilitacją pracuje zespół, w skład którego wchodzą zarówno lekarze, jak i fizjoterapeuci – mówiła Anna Dubielis. – Ale problem rzeczywiście może się pojawiać w opiece ambulatoryjnej – dodawała.
- Konfliktu nie ma, ale pozostaje poważna różnica zdań – zauważał Marek Kiljański, prezes Polskiego Towarzystwa Fizjoterapii.
Finansowanie
- Finansowanie rehabilitacji i fizjoterapii - czy istnieją metody pozwalające na zwiększenie dostępności do leczenia przy równoczesnym braku ryzyka obniżenia jakości świadczonych usług? – to kolejny problem, z którym zmagali się uczestnicy debaty.
- Mamy cztery źródła finansowania polskiej rehabilitacji: NFZ, ZUS, KRUS i PFRON – wyliczał Zbigniew Król, wiceminister zdrowia. – I mimo postępów ciągle trudności ze skoordynowaniem ich działań. Postępów upatrywałbym przede wszystkim w coraz skuteczniejszych naciskach na premiowanie koordynowanej opieki zdrowotnej w Polsce. Tu widziałbym przyszłość medycyny naprawczej i rehabilitacji – dodawał.
Puentą była propozycja Marka Jóźwiaka, by ośrodki, które zapewniają właściwą rehabilitację, premiować w rozliczeniach odpowiednikiem współczynnika korygującego wysokość zapłaty. – Na przykład 1,2 dla najlepszych, a tylko 0,8 dla najgorszych – proponował prof. Jóźwiak.
Ale życie dostarcza i inne puenty. Pacjenci, którzy nie dostaną odpowiedniej rehabilitacji po urazie - czy nim będzie udar, czy złamanie kości szyjki biodra - umierają wcześniej, mimo cudów, których potrafi dziś dokonać medycyna naprawcza.