123RF

Resort zdrowia kupił 1,2 tys. respiratorów za 200 mln zł. Nie dostał ani jednego

Udostępnij:
Należąca do handlarza bronią spółka E&K, od której Ministerstwo Zdrowia kupiło 1,2 tys. respiratorów za 200 mln zł, nie dostarczyła jeszcze ani jednego aparatu. – I nie dostarczy, bo ich producenci zaprzeczają, że mieli z E&K jakikolwiek kontakt – ustaliła „Gazeta Wyborcza”.
Zakup respiratorów od spółki E&K z Lublina, o którym jako pierwsza napisała „Gazeta Wyborcza”, od początku powodował ogromne zdziwienie w branży medycznej. E&K to producent motolotni i organizator lotów w trudno dostępne rejony świata. Należy do Andrzeja Izdebskiego, w przeszłości zamieszanego w nielegalny handel bronią, którego ONZ wpisał na czarną listę za przemyt broni do Angoli i Liberii. Według mediów Izdebski współpracował m.in. z najsłynniejszym sprzedawcą broni Wiktorem Butem, zwanym „handlarzem śmiercią”, odsiadującym wyrok w amerykańskim więzieniu.

Respirator to nie maseczka
Respirator to nie maseczka, którą każdy może sobie sam założyć na twarz. Potrzebne jest szkolenie personelu, czyli lekarzy i pielęgniarek, do jego obsługi. Konieczna jest też kalibracja po zainstalowaniu respiratora (chodzi np. o regulację ciśnienia powietrza pompowanego do płuc) i zapewnienie obowiązkowych przeglądów (raz na rok) oraz napraw. Z wszystkich tych powodów taki sprzęt kupuje się bezpośrednio od producenta albo jego autoryzowanego przedstawiciela w danym kraju.

Poza tym, ministerstwo kupiło respiratory od E&K po wyjątkowo wysokich cenach. Za 1,2 tys. aparatów zapłaciło 44,5 mln euro, czyli ok. 200 mln zł. To średnio 165 tys. zł za sztukę, podczas gdy na przykład wysokiej klasy respirator firmy Draeger kosztuje 70-90 tys. zł. Cena respiratorów z dodatkowymi opcjami i oprzyrządowaniem to 110-120 tys. zł.

Od E&K kupiono cztery rodzaje aparatów:
– 200 respiratorów Boaray 5000D firmy Prunus w cenie 185 tys. zł za sztukę,
– 196 respiratorów Mtv1000 po 180 tys. zł za jeden,
– 200 aparatów Mv2000 koreańskiej firmy Meckics po 183 tys. zł za sztukę,
– 645 respiratorów Bellavista 1000E w cenie 113 tys. zł za jeden.

Dostawy miały się zacząć w kwietniu i zakończyć w czerwcu. Dotąd jednak firma nie dostarczyła ani jednej sztuki. „Gazeta Wyborcza" ustaliła, że nie dostarczy, bo nie mogła ich kupić.

– Nikt nie trzyma w hurtowni takiej liczby respiratorów. Produkuje się je wtedy, kiedy jest zamówienie, bo nikt nie chce więzić gotówki – tłumaczył przedstawiciel jednego z czołowych producentów na rynku.

W odpowiedzi na pytania „Wyborczej" koncern napisał: „Firma E&K nie kupiła żadnej liczby respiratorów Bellavista 1000e ani żadnego innego modelu z linii Bellavista bezpośrednio od Vyaire”. Żadna inna polska firma nie kupowała w czasie epidemii respiratorów Bellavista 1000e ani bezpośrednio od Vyaire ani od pośrednika. Nie rynku nie było żadnej oferty na taką liczbę aparatów. Jak dowiedziała się "GW", nawet gdyby Izdebski chciał, to nie mógłby kupić respiratorów od Vyaire ze względu na swój udział w nielegalnym handlu bronią. Każdy potencjalny kontrahent musi bowiem przejść „szczegółowy proces due diligence przeprowadzony przez zewnętrzną agencję, aby upewnić się, że przestrzega on wszystkich przepisów prawa i standardów etycznych”.

Respiratory Bellavista to aparaty średniej klasy. Vyaire sprzedaje je za ok. 10 tys. dol., a więc prawie trzykrotnie mniej niż cena, jaką zapłaciło ministerstwo. Nie jest prawdą, że w trakcie pandemii ceny poszły ostro w górę. Nie w przypadku respiratorów produkowanych przez zachodnie firmy. Ceny są wyższe, bo osłabł złoty, ale nikt nie podnosił podstawowych stawek.

- Byłoby to fatalne wizerunkowo, bo zarzuciliby nam żerowanie na epidemii – usłyszała „Gazeta Wyborcza” w jednej z firm.

Po co Polsce tyle respiratorów?
Na pytanie, dlaczego resort kupił respiratory od spółki należącej do handlarza bronią, odpowiedziało: - E&K jest legalnie działającym podmiotem. Ministerstwo nie sprawdza profilu działalności gospodarczej firm składających oferty w ramach zakupów covidowych. Oferty zawsze były weryfikowane pod kątem spełniania kryteriów zamówienia i zdolności oferenta do realizacji dostaw. We wskazanej sprawie była pozytywna rekomendacja CBA – podkreślał resort zdrowia.

A jednak spółka E&K nie była i nie jest zdolna do realizacji dostaw. Informacje o tym, że Izdebski był zamieszany w handel bronią, są dostępne w internecie. Dlaczego więc CBA wydało pozytywną rekomendację w sprawie zakupu respiratorów właśnie od niego? I na jakiej podstawie uznano, że jego oferta jest wiarygodna? Na te pytania CBA też nam jeszcze nie odpowiedziało. Również Ministerstwo Zdrowia nie odpowiedziało na ostatnie pytania w sprawie dostaw od E&K, a także na pytanie o to, kto podpisał się pod tą transakcją.

Zabezpieczeni przed odpowiedzialnością
Odpowiedzialny za zakupy jest w Ministerstwie Zdrowia wiceminister zdrowia Janusz Cieszyński. To on, jak ujawniła w kwietniu „Gazeta Wyborcza", stał za wprowadzeniem do specustawy koronawirusowej zapisu zapewniającego bezkarność sprawcom przestępstw z art. 231 i 296 kodeksu karnego. Chodzi w nich o nadużycie uprawnień przez funkcjonariusza publicznego i wyrządzenie szkody majątkowej w obrocie gospodarczym. W normalnych warunkach za takie przestępstwa grozi do dziesięciu lat więzienia. Specustawa mówi, że jeśli ktoś kupował, by walczyć z epidemią, to odpowiedzialności nie będzie. „Gazeta Wyborcza" nieoficjalnie dowiedziała się jednak, że Cieszyński unika składania podpisu na jakichkolwiek umowach ws. zakupów związanych z epidemią. Robią to za niego podległe mu dyrektorki.

Przeczytaj także: „Joanna Drewla o lekowym uzależnieniu od Chin” i „Potrzebna tarcza dla szpitali”.

Zachęcamy do polubienia profilu „Menedżera Zdrowia” na Facebooku: www.facebook.com/MenedzerZdrowia i obserwowania kont na Twitterze i LinkedInie: www.twitter.com/MenedzerZdrowia i www.linkedin.com/MenedzerZdrowia.
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.