iStock

Rola sądów lekarskich w zakresie wykładni zasad etycznych

Udostępnij:
Jak powszechnie wiadomo, Kodeks etyki lekarskiej jest zbiorem norm deontologicznych zawierającym kilkadziesiąt przepisów. Rodzi się jednak fundamentalna wątpliwość, kto jest uprawniony do dokonywania wykładni tych norm? Kanwą do poniższych rozważań niech będą wywody Sądu Najwyższego zaprezentowane w wyroku SN – Izba Karna z 10 grudnia 2020 r. (I KK 113/20).
Analiza prawników Jerzego Sowińskiego i Jędrzeja Skrzypczaka z Wielkopolskiej Izby Lekarskiej:
Stan faktyczny w sprawie roli sądów lekarskich w zakresie wykładni zasad etycznych przedstawiał się następująco. Orzeczeniem OSL w X. uznano lek. S.T. za winnego tego, że 25 grudnia 2015 r. w nieustalonym miejscu wystawił zaświadczenie lekarskie dotyczące zdrowia M.M., nie przeprowadzając badania pacjentki i nie dysponując dokumentacją z jej leczenia, co stanowiło naruszenie art. 40 Kodeksu etyki lekarskiej z 14 grudnia 1991 r., i orzeczono względem niego karę upomnienia. Orzeczeniem Naczelnego Sądu Lekarskiego utrzymano orzeczenie sądu I instancji w mocy. Od powyższego orzeczenia kasację wniósł obrońca obwinionego. Zdaniem Sądu Najwyższego kasacja obrońcy obwinionego okazała się zasadna. Jak zaznaczył SN, w tej sprawie NSL nie spełnił standardu rzetelnej kontroli odwoławczej, jaki wynika z przepisów obowiązującego prawa, w tym przepisów Kodeksu postępowania karnego, mających zastosowanie w sprawie z zakresu odpowiedzialności zawodowej lekarzy. SN spostrzegł, że obwinionemu zarzucono przewinienie zawodowe polegające na naruszeniu art. 40 Kodeksu etyki lekarskiej (KEL), przy czym istota sporu sprowadzała się do tego, czy pismo sporządzone na prośbę J.M. ma cechy zaświadczenia lekarskiego w rozumieniu tego przepisu. Jak wynika z uzasadnienia orzeczenia sądu I instancji, o tym, czy określone pismo ma charakter zaświadczenia, ma przesądzać jego treść, zawierająca kategoryczne stwierdzenia co do stanu zdrowia konkretnej osoby, wskazująca na rozpoznanie konkretnej jednostki chorobowej. Nadto istotne znaczenie miał dla sądu fakt opatrzenia tego pisma pieczątką i podpisem lekarza. Uznano, że nie jest konieczne, by dokument był zatytułowany „zaświadczenie” czy „zaświadczenie lekarskie”. Zdaniem SN nie było w tej sprawie natomiast jasne, na ile cechą konstytutywną dokumentu jest cel jego sporządzenia (funkcja poświadczenia określonych okoliczności w celu dalszego wykorzystania czy też możliwość użycia w jakiejś formie). Sąd I instancji stwierdził, że obwiniony „przynajmniej powinien był przewidzieć, że dokument (…) zostanie wykorzystany jako zaświadczenie lekarskie”. Z ustaleń faktycznych dokonanych przez sąd I instancji nie wynika wszakże, czy rzeczywiście do tego doszło. Sąd stwierdził jedynie, że owo pismo z 25 grudnia 2015 r., którego odbiorcą był J.M., zostało sporządzone „na potrzeby prowadzonego postępowania rozwodowego”. W odwołaniu od orzeczenia sądu lekarskiego I instancji obrońca obwinionego zakwestionował tę okoliczność oraz ustalenie dotyczące powinności przewidywania, że sporządzone pismo może zostać wykorzystane jako zaświadczenie. NSL stwierdził, że przewidywanie możliwości wykorzystania zawartych w piśmie opinii co do stanu zdrowia M.M. należało wywnioskować z faktu opatrzenia pisma pieczątką lekarza. SN dostrzegł jednak, że NSL nie odniósł się do tego, co miałoby przesądzać o sporządzeniu opinii w celu wykorzystania jej w postępowaniu rozwodowym. Sąd ten wskazał natomiast na inne okoliczności, które jego zdaniem pozwalały na uznanie, że sporządzone pismo jest zaświadczeniem, w szczególności brak określenia celu wydania opinii i motywów jej wystawienia. Takie stanowisko – w ocenie SN – nie pozwalało na ostateczne przesądzenie, jakie cechy pisma sporządzonego przez obwinionego spełniają definicję zaświadczenia lekarskiego, o którym mowa w art. 40 KEL, i pozwalają na odróżnienie takiego zaświadczenia od prywatnej opinii, do wydania której uprawnione są osoby wykonujące zawód lekarza w ramach chronionej konstytucyjnie wolności słowa. Jak podkreślił SN, rolą sądów lekarskich jest dokonywanie takiej uszczegóławiającej wykładni zasad etycznych zawartych w KEL, by mogła ona służyć jako wzorzec dla oceny konkretnych zachowań. Wzorzec ten wyznacza także zakres okoliczności, jakie muszą być ustalone w sposób zgodny z obowiązującymi w tym zakresie procedurami, by przypisać obwinionemu odpowiedzialność za konkretne przewinienie zawodowe. W konkluzji SN zastrzegł, że w ponownym postępowaniu NSL powinien sprecyzować, jakie cechy spełniać musi pismo, by uznać je za zaświadczenie lekarskie, a także wskazać konkretne dowody, z których miałoby wynikać, że taki właśnie charakter ma pismo sporządzone przez obwinionego. W szczególności konieczne będzie przesądzenie, z czego należało wnosić, że pismo to zostanie wykorzystane w funkcji zaświadczenia przez jego odbiorcę, oraz to, czy dla popełnienia przewinienia dyscyplinarnego konieczna jest po stronie obwinionego świadomość takiego przeznaczenia, czy też wystarczająca jest sama powinność takiego przewidywania. Dodatkowo SN zaznaczył, że nie ulega wątpliwości, iż rekonstrukcja obowiązujących lekarzy norm etycznych jest kompetencją samorządu lekarskiego.

Wszędzie tam, gdzie wynikające z zasad etycznych postulaty wkraczają w sferę praw i wolności jednostki, konieczne jest szczególnie precyzyjne wyznaczenie granicy tego, co stanowi realizację tych praw i wolności, oraz tego, co musi pociągać za sobą odpowiedzialność zawodową. A to jest właśnie rolą i zadaniem sądów lekarskich.

Tekst opublikowano w Biuletynie Wielkopolskiej Izby Lekarskiej 6/2023.

Przeczytaj także: „Czy sądy lekarskie potrzebują biegłych?” i „Jak wyegzekwować wykonanie kary pieniężnej?”.

 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.