Rozbudujmy SOR-y i tam przenieśmy pomoc doraźną oraz wieczorową
Redaktor: Bartłomiej Leśniewski
Data: 13.04.2017
Źródło: BL
Tagi: | Ewa Książek-Bator, Marek Balicki |
To postulat szczególnie aktualny w Wielkanoc. Bo święta (a także niedziele, czy nawet wieczory dni powszednich) to czas, w którym w zasadzie jedyne co działa w ochronie zdrowia, to SOR-y. Pora wyciągnąć z tego wnioski.
W szpitalnych izbach przyjęć: non stop kolejki, czasem nawet kilkunastogodzinne. Powodem takiego oblężenia SOR są fatalne niedomogi modelu pomocy doraźnej i wieczorowej. Niby jest, ale jej ni ma.
Potrzebna pilna konsultacja ze specjalistą? Specjalisty na pomocy doraźnej nie ma. Trzeba odesłać na SOR. Potrzebna bardziej skomplikowana diagnostyka? Sprzętu nie ma. Trzeba odesłać na SOR. Jak z tego wybrnąć? Zapytaliśmy ekspertów.
Ewa Książek-Bator, członek zarządu Polskiej Federacji Szpitali:
- Z obecnego stanu rzeczy trzeba wyciągnąć wnioski. Możliwe są dwa rozwiązania. Albo poważna inwestycja w pomoc doraźną i wieczorową, albo – przeciwnie, koniec z fikcją, zwijamy taką pomoc, a zaoszczędzone środki inwestujemy w SOR-y, rozbudowujemy o dodatkowe przychodnie czy gabinety, tak by lepiej i sprawniej obsługiwały pacjentów.
Osobiście jestem za tym drugim rozwiązaniem. Po pierwsze dlatego, że łatwiej będzie budować odpowiednią strukturę wokół ośrodka, kadry, zaplecza diagnostycznego sprzętu – który już jest w szpitalu. To racjonalne, a szczególnie racjonalne w wypadku małych, powiatowych ośrodków. Po drugie: trzeba wziąć pod uwagę przyzwyczajenia pacjentów. A te w ostatnich latach tak się ułożyły, że z braku skutecznej pomocy gdzie indziej: od razu kierują swoje kroki do szpitali.
Marek Balicki, były minister zdrowia, członek Narodowej Rady Rozwoju przy prezydencie RP:
- Jestem gorącym zwolennikiem wzmocnienia i zapewnienia lepszego finansowania SOR-ów. Tam najracjonalniej i - w porównaniu z innymi możliwymi wariantami – najtaniej można ustawić szybką ścieżkę diagnostyczną.
Otwartym pozostaje pytanie selekcji pacjentów na przypadki lżejsze i cięższe. Warto tu przemyśleć odpowiedni powrót instytucji wizyt domowych, odpowiednio wycenionych. To może być nawet tańsze niż utrzymywanie przychodni pomocy wieczorowej – które przecież trzeba utrzymać wraz personelem.
Oprac. Bartłomiej Leśniewski
Potrzebna pilna konsultacja ze specjalistą? Specjalisty na pomocy doraźnej nie ma. Trzeba odesłać na SOR. Potrzebna bardziej skomplikowana diagnostyka? Sprzętu nie ma. Trzeba odesłać na SOR. Jak z tego wybrnąć? Zapytaliśmy ekspertów.
Ewa Książek-Bator, członek zarządu Polskiej Federacji Szpitali:
- Z obecnego stanu rzeczy trzeba wyciągnąć wnioski. Możliwe są dwa rozwiązania. Albo poważna inwestycja w pomoc doraźną i wieczorową, albo – przeciwnie, koniec z fikcją, zwijamy taką pomoc, a zaoszczędzone środki inwestujemy w SOR-y, rozbudowujemy o dodatkowe przychodnie czy gabinety, tak by lepiej i sprawniej obsługiwały pacjentów.
Osobiście jestem za tym drugim rozwiązaniem. Po pierwsze dlatego, że łatwiej będzie budować odpowiednią strukturę wokół ośrodka, kadry, zaplecza diagnostycznego sprzętu – który już jest w szpitalu. To racjonalne, a szczególnie racjonalne w wypadku małych, powiatowych ośrodków. Po drugie: trzeba wziąć pod uwagę przyzwyczajenia pacjentów. A te w ostatnich latach tak się ułożyły, że z braku skutecznej pomocy gdzie indziej: od razu kierują swoje kroki do szpitali.
Marek Balicki, były minister zdrowia, członek Narodowej Rady Rozwoju przy prezydencie RP:
- Jestem gorącym zwolennikiem wzmocnienia i zapewnienia lepszego finansowania SOR-ów. Tam najracjonalniej i - w porównaniu z innymi możliwymi wariantami – najtaniej można ustawić szybką ścieżkę diagnostyczną.
Otwartym pozostaje pytanie selekcji pacjentów na przypadki lżejsze i cięższe. Warto tu przemyśleć odpowiedni powrót instytucji wizyt domowych, odpowiednio wycenionych. To może być nawet tańsze niż utrzymywanie przychodni pomocy wieczorowej – które przecież trzeba utrzymać wraz personelem.
Oprac. Bartłomiej Leśniewski