Rynek stomatologiczny skutecznie opiera się kryzysowi ekonomicznemu i notuje od ponad 2 lat wzrost wartości.
Redaktor: Andrzej Kordas
Data: 20.12.2011
Działy:
Poinformowano nas
Aktualności
Kryzys na rynkach finansowych i zaciskanie pasa nie grozi rynkowi stomatologicznemu. Wręcz przeciwnie, branża notuje wzrosty. Już dziś 54 proc. pacjentów wybiera leczenie za własne pieniądze – wynika z danych portalu Dentysta.eu. Tylko do wartość całego rynku ma wynieść ponad 10 mld zł – wynika z danych PMR Publications. Zdaniem specjalistów, wzrost znaczenia i wartości sektora prywatnych usług stomatologicznych, wynika m.in. z ograniczeń wydatków NFZ na leczenie stomatologiczne, a także wprowadzenia dziennych limitów liczby przyjmowanych pacjentów. Zmiany na rynku odczuwają gabinety. Aż 36 proc. pacjentów w 2011 roku zrezygnowało z leczenia finansowanego przez NFZ, na rzecz samodzielnie finansowanych wizyt – wynika z danych Duda Clinic, jednej z największych klinik stomatologicznych na Śląsku.
Na mieszkanie kredytu nie dostaną, na zęby - tak
Już nie do dentysty z NFZ, ale coraz częściej do prywatnego ustawiają się kolejki. Od ponad 2 lat Polacy systematycznie rezygnują z leczenia refundowanego przez Narodowy Fundusz Zdrowia, chętniej sięgając po pieniądze na leczenie do własnych kieszeni lub do kieszeni banków, oferujących specjalne kredyty na zęby. Tego typu produkty w gabinetach stomatologicznych oferują m.in. Credit Agricole i Santander Consumer Bank. Z kredytu na leczenie w 2011 roku skorzystało już 9 proc. pacjentów prywatnych gabinetów stomatologicznych. Coraz częściej u dentysty płacimy także kartą kredytową. Tę formę płatności w 2011 roku wybrało 21 proc. pacjentów. Najwięcej jednak płaciło gotówką 68 proc. leczących się w prywatnych gabinetach – wynika z ankiety Duda Clinic przeprowadzonej wśród 1000 pacjentów.
- Rynek stomatologiczny z jednej strony rozwija się z powodu rosnącej liczby pacjentów, wybierających leczenie za własne pieniądze, z drugiej strony z powodu pojawiania się produktów kredytowych i systemów ratalnych, które umożliwiają finansowanie tego typu leczenia. Dużym zastrzykiem dla rynku jest pojawienie się w polskich gabinetach pacjentów z Niemiec, Szwecji czy Wielkiej Brytanii. Potrafią oni podczas jednej wizyty wydać nawet 50-100 tys. złotych, decydując się często na kosztowne leczenie protetyczne i implantologiczne. Pod tym względem coraz częściej polski rynek wypiera rynek węgierski. Do tej pory najczęściej wybierany przez obcokrajowców – mówi dr n. med. Mariusz Duda, właściciel Duda Clinic Implantologia i Stomatologia Estetyczna w Katowicach.
Polacy plombują się na potęgę
Nieco bardziej oszczędni są Polacy, chociaż i tutaj – jak zaznaczają specjaliści – wydajemy coraz więcej. Aż 21 proc. ankietowanych w 2011 roku wydało ponad 1 tys. złotych u dentysty. Najczęściej na leczenie próchnicy, wypełnienia i zabiegi higienizacyjne. Na zabiegi wybielania zębów zdecydowało się 7 proc. badanych – to dziś najpopularniejszy zabieg estetyczny, na który Polacy rocznie wydają nawet 1 mln złotych. Przy czym aż 86 proc. wybrało go kierując się ceną. Dziś kształtuje się ona w granicach od 500 do 1400 zł. Najpopularniejszym zabiegiem wciąż pozostaje plombowanie, poddało się mu w 2011 aż 73 proc. ankietowanych. Polacy także coraz chętniej sięgają po leczenie implantologiczne, choć tutaj wciąż barierą jest cena. Za wszczepienie implantu trzeba dziś zapłacić około 3,5 tys. złotych.
- W Polsce wszczepia się rocznie około 80-90 tys. implantów, najlepsze gabinety w Polsce, specjalizujące się w tym leczeniu około 1 tys., z czego większość przypada na pacjentów z zagranicy. Pod tym względem wciąż musimy gonić chociażby Niemcy, gdzie dentyści rocznie wszczepiają około 1 miliona. Nie zmienia to jednak faktu, że leczenie implantologiczne od kilku lat stymuluje rozwój całego, prywatnego sektora, zwłaszcza, że to właśnie implanty najczęściej wybierają pacjenci z Niemiec, Dani, Szwecji czy USA - mówi dr Duda.
Transfer dzięki NFZ?
Paradoksalnie za coraz większy transfer pacjentów z gabinetów, w których refunduje się leczenie z NFZ, do w 100 proc. prywatnych placówek odpowiedzialny jest sam Narodowy Fundusz Zdrowia. Leczenie, za które płaci państwo, zdaniem pacjentów jest przestarzałe. Dodatkowo sprawę skomplikowało zmuszenie przychodni przez NFZ do równomiernego rozplanowania świadczeń na cały rok. W efekcie większość gabinetów wprowadziła dzienne limity przyjmowania pacjentów oraz zapisy. Poza kolejnością przyjmowani byli wyłącznie pacjenci z bólem. Leczenie w prywatnym gabinecie stało się, więc wygodniejszą alternatywą dla kolejki w gabinecie z leczeniem refundowanym. Aż 26 proc. pacjentów boi się właśnie kolejek u dentysty. Mniej boimy się nawet bolesnego znieczulenia czy długiego zabiegu - takie wnioski płyną z raportu Dentysta.eu.
- Pacjenci coraz częściej sygnalizują dwa powody rezygnacji z leczenia za pieniądze z NFZ. Jednym jest czas oczekiwania na leczenie, wydłużający się nawet do kilku miesięcy oraz jakość leczenia i zakres usług, który jest bezpłatny. Bezpłatnie wciąż możemy mieć założone czarne plomby amalgamatowe czy chemoutwardzalne wypełnienia kompozytowe, czyli rozwiązania, z których prywatne gabinety zrezygnowały już dobre 10 lat temu – mówi dr Mariusz Duda.
Jak sygnalizują dentyści, dobra passa rynku stomatologicznego wynika także z innych powodów. Są to stale rosnące oczekiwania, jakie Polacy stawiają służbie zdrowia. Tym oczekiwaniom niestety coraz częściej nie sprostuje publiczna placówka. Aż 74 proc. pacjentów przekonanych jest o tym, że w prywatnym gabinecie pacjenta leczy się lepiej. 81 proc. wybiera leczenie z własnej kieszeni, bo chce mieć dostęp do lepszych usług, materiałów i specjalistów.
Już nie do dentysty z NFZ, ale coraz częściej do prywatnego ustawiają się kolejki. Od ponad 2 lat Polacy systematycznie rezygnują z leczenia refundowanego przez Narodowy Fundusz Zdrowia, chętniej sięgając po pieniądze na leczenie do własnych kieszeni lub do kieszeni banków, oferujących specjalne kredyty na zęby. Tego typu produkty w gabinetach stomatologicznych oferują m.in. Credit Agricole i Santander Consumer Bank. Z kredytu na leczenie w 2011 roku skorzystało już 9 proc. pacjentów prywatnych gabinetów stomatologicznych. Coraz częściej u dentysty płacimy także kartą kredytową. Tę formę płatności w 2011 roku wybrało 21 proc. pacjentów. Najwięcej jednak płaciło gotówką 68 proc. leczących się w prywatnych gabinetach – wynika z ankiety Duda Clinic przeprowadzonej wśród 1000 pacjentów.
- Rynek stomatologiczny z jednej strony rozwija się z powodu rosnącej liczby pacjentów, wybierających leczenie za własne pieniądze, z drugiej strony z powodu pojawiania się produktów kredytowych i systemów ratalnych, które umożliwiają finansowanie tego typu leczenia. Dużym zastrzykiem dla rynku jest pojawienie się w polskich gabinetach pacjentów z Niemiec, Szwecji czy Wielkiej Brytanii. Potrafią oni podczas jednej wizyty wydać nawet 50-100 tys. złotych, decydując się często na kosztowne leczenie protetyczne i implantologiczne. Pod tym względem coraz częściej polski rynek wypiera rynek węgierski. Do tej pory najczęściej wybierany przez obcokrajowców – mówi dr n. med. Mariusz Duda, właściciel Duda Clinic Implantologia i Stomatologia Estetyczna w Katowicach.
Polacy plombują się na potęgę
Nieco bardziej oszczędni są Polacy, chociaż i tutaj – jak zaznaczają specjaliści – wydajemy coraz więcej. Aż 21 proc. ankietowanych w 2011 roku wydało ponad 1 tys. złotych u dentysty. Najczęściej na leczenie próchnicy, wypełnienia i zabiegi higienizacyjne. Na zabiegi wybielania zębów zdecydowało się 7 proc. badanych – to dziś najpopularniejszy zabieg estetyczny, na który Polacy rocznie wydają nawet 1 mln złotych. Przy czym aż 86 proc. wybrało go kierując się ceną. Dziś kształtuje się ona w granicach od 500 do 1400 zł. Najpopularniejszym zabiegiem wciąż pozostaje plombowanie, poddało się mu w 2011 aż 73 proc. ankietowanych. Polacy także coraz chętniej sięgają po leczenie implantologiczne, choć tutaj wciąż barierą jest cena. Za wszczepienie implantu trzeba dziś zapłacić około 3,5 tys. złotych.
- W Polsce wszczepia się rocznie około 80-90 tys. implantów, najlepsze gabinety w Polsce, specjalizujące się w tym leczeniu około 1 tys., z czego większość przypada na pacjentów z zagranicy. Pod tym względem wciąż musimy gonić chociażby Niemcy, gdzie dentyści rocznie wszczepiają około 1 miliona. Nie zmienia to jednak faktu, że leczenie implantologiczne od kilku lat stymuluje rozwój całego, prywatnego sektora, zwłaszcza, że to właśnie implanty najczęściej wybierają pacjenci z Niemiec, Dani, Szwecji czy USA - mówi dr Duda.
Transfer dzięki NFZ?
Paradoksalnie za coraz większy transfer pacjentów z gabinetów, w których refunduje się leczenie z NFZ, do w 100 proc. prywatnych placówek odpowiedzialny jest sam Narodowy Fundusz Zdrowia. Leczenie, za które płaci państwo, zdaniem pacjentów jest przestarzałe. Dodatkowo sprawę skomplikowało zmuszenie przychodni przez NFZ do równomiernego rozplanowania świadczeń na cały rok. W efekcie większość gabinetów wprowadziła dzienne limity przyjmowania pacjentów oraz zapisy. Poza kolejnością przyjmowani byli wyłącznie pacjenci z bólem. Leczenie w prywatnym gabinecie stało się, więc wygodniejszą alternatywą dla kolejki w gabinecie z leczeniem refundowanym. Aż 26 proc. pacjentów boi się właśnie kolejek u dentysty. Mniej boimy się nawet bolesnego znieczulenia czy długiego zabiegu - takie wnioski płyną z raportu Dentysta.eu.
- Pacjenci coraz częściej sygnalizują dwa powody rezygnacji z leczenia za pieniądze z NFZ. Jednym jest czas oczekiwania na leczenie, wydłużający się nawet do kilku miesięcy oraz jakość leczenia i zakres usług, który jest bezpłatny. Bezpłatnie wciąż możemy mieć założone czarne plomby amalgamatowe czy chemoutwardzalne wypełnienia kompozytowe, czyli rozwiązania, z których prywatne gabinety zrezygnowały już dobre 10 lat temu – mówi dr Mariusz Duda.
Jak sygnalizują dentyści, dobra passa rynku stomatologicznego wynika także z innych powodów. Są to stale rosnące oczekiwania, jakie Polacy stawiają służbie zdrowia. Tym oczekiwaniom niestety coraz częściej nie sprostuje publiczna placówka. Aż 74 proc. pacjentów przekonanych jest o tym, że w prywatnym gabinecie pacjenta leczy się lepiej. 81 proc. wybiera leczenie z własnej kieszeni, bo chce mieć dostęp do lepszych usług, materiałów i specjalistów.