Śmierć ośmiolatka: szpital w końcu przyznał się do błędu

Udostępnij:
Uniwersytecki Szpital Kliniczny, centrum urazowe we Wrocławiu, które odmówiło pomocy rannemu w wypadku dziecku przyznaje się do błędu. Centrum urazowe nie może odmówić przyjęcia, a operacja neurochirurgiczna może poczekać, mówi dr Przemysław Guła, ratownik medyczny z Afganistanu i Wojskowego Instytutu Medycznego w Warszawie.
- Niech prokuratura zbada, czy winę za to co się stało ponoszą konkretni ludzie, choć moim zdaniem winny jest system, który dopuszcza możliwość odmowy przyjęcia rannego w wypadku do centrum urazowego – mówi Przemysław Guła – Tak nie powinno być, ponieważ to centrum urazowe bierze pieniądze za to, że jest przygotowane do niesienia pomocy w każdym czasie. Przypadek dziecka to nie był pierwszym, kiedy pacjentowi odmówiono pomocy i jeśli nic się nie zmieni za kilka dni sytuacja się powtórzy. Jeżeli szpital nie świadczy usług tak jak ma to zapisane, powinien zostać zamknięty. Na głowę nie umiera się szybko, najszybciej zgon następuje w sytuacji krwawienia do brzucha lub klatki piersiowej, neurochirurgiczna operacja mogła poczekać. Każdy chirurg to wie - dodaje.

Pierwotne tłumaczenie szpitala było takie, że chłopiec potrzebował pilnej interwencji zespołu neurochirurgów, a na dyżurze był tylko jeden. Lekarze SOR zdecydowali więc, że szybciej będzie przetransportować chłopca do szpitala wojskowego, który pełnił ostry dyżur neurochirurgiczny tego dnia. Tyle, że to okazało się za późno. Chłopiec zmarł. Gazeta Wrocławska podawała, że przepychanki słowne między Lotniczym Pogotowiem Ratunkowym, które w ciągu kilku minut przetransportowało chłopca do centrum urazowego, a lekarzami USK trwały kilkanaście minut.

O tragedii mówi cała Polska. Głos zabrała rzecznik praw pacjenta Krystyna Kozłowska z pytanie, co się dzieje w centrum urazowym, które odsyła chorych do innych placówek. Zagroziła wyciągnięciem konsekwencji służbowych wobec dyrektora jeśli nie wprowadzi programu naprawczego.

Dyrektor Piotr Pobrotym zawiesił na razie lekarzy SOR i wydał drugie oświadczenie, w którym już placówka przyznaje się do błędu. Na początku tylko deklarował współpracę z prokuraturą.

- Zgodnie z ustaleniami zespołu prowadzącego postępowanie wyjaśniające, po lądowaniu zespołu Lotniczego Pogotowia Ratunkowego z pacjentem z urazem wielonarządowym, powinien on niezależnie od innych okoliczności, zostać przyjęty do USK, celem podjęcia leczenia. Zespół dopatrzył się nieprawidłowego postępowania lekarzy SOR, biorących udział w podejmowaniu decyzji o skierowaniu zespołu LPR do innego szpitala. Decyzja o skierowaniu pacjenta do innego szpitala w ocenie zespołu była błędna. Powyższe ustalenie zespołu wynika w jego ocenie z faktu nieprzestrzegania procedur szpitalnych dotyczących SOR i centrum urazowego. Dotychczasowe stanowisko USK było oparte o niepełne informacje o faktycznym przebiegu zdarzenia – napisał dyrektor w oświadczeniu opublikowanym na stronach internetowych szpitala. Poprzednie oświadczenie, o tym, że szpital nie odmówił pomocy i musiał odesłać dziecko zostało zdjęte.

Szpital zamierza jeszcze raz przeszkolić personel SOR w zakresie zadań oddziału i centrum urazowego, w szczególności w zakresie współpracy z innymi komórkami medycznymi USK, jak również pogotowiem ratunkowym.

Placówka posiada międzynarodowy certyfikat jakości usług, zdobyty jako pierwszy szpital w Polsce. Czy teraz go straci? Czy tragedia 8-letniego chłopca uchroni kolejne dzieci przed najgorszym?
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.