Sprawowanie władzy szkodzi zdrowiu
Redaktor: Bartłomiej Leśniewski
Data: 16.12.2015
Źródło: BL, Gazeta Wyborcza
Powiedzenie „chory na władzę” nabiera nowego znaczenia. Naukowcy z Harvard Medical School odkryli, że prezydenci krajów po kilku latach sprawowania władzy obciążeni są większym ryzykiem przedwczesnej śmierci niż zwykli obywatele. A sprawowanie władzy: szkodzi.
- Wiele razy już to widzieliśmy: młoda, pełna energii twarz kandydata na premiera czy prezydenta po kilku latach sprawowania przez niego rządów pokrywa się zmarszczkami, a włosy - siwizną. A jak to wpłynęło na jego zdrowie? – pyta „Gazeta Wyborcza”.
Tego oczywiście nie wiadomo, bo rzeczywisty stan zdrowia głów państwa - prezydentów i premierów - jest utrzymywany w tajemnicy. A jednak ktoś powiedział „sprawdzam”.
Jak podaje gazeta Naukowcy porównali długość życia 279 wybranych przywódców z 17 krajów i 261 kandydatów, którzy przegrali. Mieli podobny status socjoekonomiczny, zajmowali się dalej polityką, ale nie mieli tej presji, która się wiąże z byciem u władzy.. Badano kandydatów do rządzenia z Australii, Austrii, Kanady, Danii, Finlandii, Francji, Niemiec, Grecji, Irlandii, Włoch, Nowej Zelandii, Norwegii, Polski, Hiszpanii, Szwecji, Zjednoczonego Królestwa i USA.
Naukowcy określili liczbę lat, które przeżył po wyborze dany kandydat, i porównali wyniki do średniej długości życia osoby w tym samym wieku i tej samej płci - kandydata, który nie wygrał w roku wyborów. Po skorygowaniu średniej długości życia (ta stale się na świecie wydłuża), która nastąpiła od ostatnich wyborów, zespół odkrył, że przywódcy żyli średnio o 4,4 roku krócej od kandydatów, którzy przegrali (a o 2,7 roku krócej od średniej długości życia dla całej populacji), i byli obciążeni o 23 proc. większym ryzykiem zgonu. - To sugeruje, że stres i presja mogą prowadzić do przedwczesnej śmierci głów państwa - mówi prof. Anupam Jena, który jest lekarzem w Massachusetts General Hospital. Był szefem zespołu badawczego Harvard Medical School.
Wyniki badań mogą na polskim gruncie być pocieszeniem dla polityków Platformy i brzmieć jak przestroga dla polityków PiS.
Tego oczywiście nie wiadomo, bo rzeczywisty stan zdrowia głów państwa - prezydentów i premierów - jest utrzymywany w tajemnicy. A jednak ktoś powiedział „sprawdzam”.
Jak podaje gazeta Naukowcy porównali długość życia 279 wybranych przywódców z 17 krajów i 261 kandydatów, którzy przegrali. Mieli podobny status socjoekonomiczny, zajmowali się dalej polityką, ale nie mieli tej presji, która się wiąże z byciem u władzy.. Badano kandydatów do rządzenia z Australii, Austrii, Kanady, Danii, Finlandii, Francji, Niemiec, Grecji, Irlandii, Włoch, Nowej Zelandii, Norwegii, Polski, Hiszpanii, Szwecji, Zjednoczonego Królestwa i USA.
Naukowcy określili liczbę lat, które przeżył po wyborze dany kandydat, i porównali wyniki do średniej długości życia osoby w tym samym wieku i tej samej płci - kandydata, który nie wygrał w roku wyborów. Po skorygowaniu średniej długości życia (ta stale się na świecie wydłuża), która nastąpiła od ostatnich wyborów, zespół odkrył, że przywódcy żyli średnio o 4,4 roku krócej od kandydatów, którzy przegrali (a o 2,7 roku krócej od średniej długości życia dla całej populacji), i byli obciążeni o 23 proc. większym ryzykiem zgonu. - To sugeruje, że stres i presja mogą prowadzić do przedwczesnej śmierci głów państwa - mówi prof. Anupam Jena, który jest lekarzem w Massachusetts General Hospital. Był szefem zespołu badawczego Harvard Medical School.
Wyniki badań mogą na polskim gruncie być pocieszeniem dla polityków Platformy i brzmieć jak przestroga dla polityków PiS.
