Studenci medycyny do resortu: Nie każcie nam szukać szansy za granicą
Redaktor: Bartłomiej Leśniewski
Data: 06.04.2016
Źródło: BL
Tagi: | Polska Federacja Szpitali, Międzynarodowe Stowarzyszenie Studentów Medycyny, Ligia Kornowska, Jarosław Fedorowski |
Ministerstwo Zdrowia zaczęło prace nad zmianą programów edukacji lekarskiej. Najwyższy czas, bo młodzi lekarze uciekają za granicę, a główny powód to właśnie zła edukacja akademicka i podyplomowa. Jak zatrzymać młodych lekarzy?
Wspólne stanowisko w tej sprawie starają się wypracować przedstawiciele polskich szpitali (zainteresowanych zatrzymaniem studentów u siebie) i samych studentów (którzy wcale nie marzą o pracy za granicą, a raczej leży im sercu pozostanie w kraju). Zarówno Polska Federacja Szpitali, jak i Sekcja Polska Międzynarodowego Stowarzyszenia Studentów Medycyny IFMSA w jednym są jednomyślni: przyczyną wyjazdów młodych lekarzy jest często postawa starszych kolegów po fachu i jej prawne gwarancje, oraz zbyt silna pozycja szpitali akademickich w kształceniu lekarzy.
Jest o co walczyć. Polowanie na polskich lekarzy zaczyna się już na studiach. Studenci medycyny już na trzecim roku otrzymują od zagranicznych szpitali oferty stypendium na czas dalszej nauki w Polsce w zamian za podpisanie kilkuletniego kontraktu o pracę w zagranicznej lecznicy. Kwota stypendium to 500 – 600 euro miesięcznie (ponad 2 tys. zł., sporo jak na polską, studencką kieszeń). Do tego praktyki z dodatkowym wynagrodzeniem, darmowym zakwaterowaniem i wyżywieniem. Potem zagraniczne szpitale kuszą młodych lekarzy perspektywą lepszego. Jak na to odpowiedzieć? O komentarz poprosiliśmy zainteresowanych.
Ligia Kornowska, wiceprezydent Sekcji Polskiej Międzynarodowego Stowarzyszenia Studentów Medycyny IFMSA:
- Polscy studenci kierunków lekarskich, a później młodzi lekarze wcale nie marzą i nie planują wyjazdów z wyprzedzeniem do pracy za granicą. A jeżeli już się na nie decydują, to nie z powodów materialnych. Owszem, wysokie zarobki to istotny atut zagranicznych pracodawców, ale wśród powodów rozważań o wyjeździe wcale nie wymieniany wśród pierwszych, najważniejszych. W Polsce mamy poważny kłopot z doskonaleniem zawodowym i kontaktem z praktyką kliniczną.
- To zaczyna się już na studiach, gdzie zajęcia praktyczne traktowane są po macoszemu, albo – mają niewiele wspólnego z rzeczywistymi zajęciami praktycznymi. Dalej pojawiają się kłopoty z miejscami rezydenckimi, których jest po prostu za mało. No i specjalizacja: w wielu dziedzinach łatwiej ją zrobić za granicą, niż w Polsce. Wielu lekarzy wyjeżdża zatem za granicę, po to, by zrobić wymarzoną specjalizację i wrócić do kraju. Część rzeczywiście wraca, wielu jednak nie. Coś się w naszym systemie edukacji akademickiej i podyplomowej musi zmienić. Bo często słyszymy o tym, że w Polsce brakuje lekarzy, a w praktyce edukacyjnej i na wczesnych etapach kariery zawodowej: natrafiamy na bariery, przeszkody nie do pomyślenia w innych krajach.
Jarosław J. Fedorowski, prezes Polskiej Federacji Szpitali:
- Studia lekarskie kończyłem w Polsce, ale dość szybko rozpocząłem pracę i staże za granicą. To co mnie od razu uderzyło, to różnica w podejściu zagranicznych szpitali do młodych adeptów nauk medycznych. Tam traktowani są oni po partnersku, tymczasem w Polsce – często jak powietrze.
- Mamy też w Polsce mylne przeświadczenie, że tylko wysoko wyspecjalizowane ośrodki i szpitale akademickie są w stanie najlepiej przygotować do wykonywania zawodu lekarza. Efektem są zbyt liczne grupy studentów, stażystów czy nawet rezydentów w tych lecznicach. Młodzi lekarze traktowani są jak piąte koło u wozu, rzadko dopuszczani są do wykonywania bardziej skomplikowanych czynności, rzadko stawiani są wobec bardziej ambitnych zadań.
- Przysłowiowym i tragikomicznym przykładem „nauki praktycznej” są tzw. poranne obchody w szpitalach klinicznych, gdzie za grupą kilku lekarzy kroczy od sali do sali tłumek studentów. Ci którzy mają niski wzrost i nie zdołają przepchnąć się do pierwszego rzędu nie są w stanie ani usłyszeć, ani tym bardziej zobaczyć co lekarz mówi o pacjencie i jakie wykonuje przy nim czynności. I to mają być zajęcia praktyczne? Możliwe, że lepsze warunki praktyk i rezydentur zapewniłyby mniejsze szpitale, na przykład powiatowe, gdzie starsi lekarzy mieliby więcej czasu dla młodszych, adepci mniej liczni, a zapotrzebowanie nawet na podstawowe umiejętności lekarskie jest większe?
- Tak czy owak PFSz wspólnie ze studentami będzie pracować nad tym, by jak najaktywniej uczestniczyć w zmianie programów nauki zawodu lekarz.
Jest o co walczyć. Polowanie na polskich lekarzy zaczyna się już na studiach. Studenci medycyny już na trzecim roku otrzymują od zagranicznych szpitali oferty stypendium na czas dalszej nauki w Polsce w zamian za podpisanie kilkuletniego kontraktu o pracę w zagranicznej lecznicy. Kwota stypendium to 500 – 600 euro miesięcznie (ponad 2 tys. zł., sporo jak na polską, studencką kieszeń). Do tego praktyki z dodatkowym wynagrodzeniem, darmowym zakwaterowaniem i wyżywieniem. Potem zagraniczne szpitale kuszą młodych lekarzy perspektywą lepszego. Jak na to odpowiedzieć? O komentarz poprosiliśmy zainteresowanych.
Ligia Kornowska, wiceprezydent Sekcji Polskiej Międzynarodowego Stowarzyszenia Studentów Medycyny IFMSA:
- Polscy studenci kierunków lekarskich, a później młodzi lekarze wcale nie marzą i nie planują wyjazdów z wyprzedzeniem do pracy za granicą. A jeżeli już się na nie decydują, to nie z powodów materialnych. Owszem, wysokie zarobki to istotny atut zagranicznych pracodawców, ale wśród powodów rozważań o wyjeździe wcale nie wymieniany wśród pierwszych, najważniejszych. W Polsce mamy poważny kłopot z doskonaleniem zawodowym i kontaktem z praktyką kliniczną.
- To zaczyna się już na studiach, gdzie zajęcia praktyczne traktowane są po macoszemu, albo – mają niewiele wspólnego z rzeczywistymi zajęciami praktycznymi. Dalej pojawiają się kłopoty z miejscami rezydenckimi, których jest po prostu za mało. No i specjalizacja: w wielu dziedzinach łatwiej ją zrobić za granicą, niż w Polsce. Wielu lekarzy wyjeżdża zatem za granicę, po to, by zrobić wymarzoną specjalizację i wrócić do kraju. Część rzeczywiście wraca, wielu jednak nie. Coś się w naszym systemie edukacji akademickiej i podyplomowej musi zmienić. Bo często słyszymy o tym, że w Polsce brakuje lekarzy, a w praktyce edukacyjnej i na wczesnych etapach kariery zawodowej: natrafiamy na bariery, przeszkody nie do pomyślenia w innych krajach.
Jarosław J. Fedorowski, prezes Polskiej Federacji Szpitali:
- Studia lekarskie kończyłem w Polsce, ale dość szybko rozpocząłem pracę i staże za granicą. To co mnie od razu uderzyło, to różnica w podejściu zagranicznych szpitali do młodych adeptów nauk medycznych. Tam traktowani są oni po partnersku, tymczasem w Polsce – często jak powietrze.
- Mamy też w Polsce mylne przeświadczenie, że tylko wysoko wyspecjalizowane ośrodki i szpitale akademickie są w stanie najlepiej przygotować do wykonywania zawodu lekarza. Efektem są zbyt liczne grupy studentów, stażystów czy nawet rezydentów w tych lecznicach. Młodzi lekarze traktowani są jak piąte koło u wozu, rzadko dopuszczani są do wykonywania bardziej skomplikowanych czynności, rzadko stawiani są wobec bardziej ambitnych zadań.
- Przysłowiowym i tragikomicznym przykładem „nauki praktycznej” są tzw. poranne obchody w szpitalach klinicznych, gdzie za grupą kilku lekarzy kroczy od sali do sali tłumek studentów. Ci którzy mają niski wzrost i nie zdołają przepchnąć się do pierwszego rzędu nie są w stanie ani usłyszeć, ani tym bardziej zobaczyć co lekarz mówi o pacjencie i jakie wykonuje przy nim czynności. I to mają być zajęcia praktyczne? Możliwe, że lepsze warunki praktyk i rezydentur zapewniłyby mniejsze szpitale, na przykład powiatowe, gdzie starsi lekarzy mieliby więcej czasu dla młodszych, adepci mniej liczni, a zapotrzebowanie nawet na podstawowe umiejętności lekarskie jest większe?
- Tak czy owak PFSz wspólnie ze studentami będzie pracować nad tym, by jak najaktywniej uczestniczyć w zmianie programów nauki zawodu lekarz.