To nie wypowiadanie opt-out ogołoci szpitale z dyżurnych lekarzy, ale…
Redaktor: Bartłomiej Leśniewski
Data: 15.05.2018
Źródło: Bartłomiej Leśniewski
To paradoks, ale efekt ten wywoła jeden z zapisów porozumienia kończącego protest rezydentów. Chodzi o premiowanie lekarzy specjalistów, którzy zrezygnują z dorabiania w innych szpitalach.
Zagrożenie nie wynika wprost z litery umowy, ale z jego przełożenia na język prawa przez resort. W myśl projektu ustawy autorstwa ministerstwa lekarz specjalista dostanie obiecaną podwyżkę (wyrównanie pensji do poziomu 6750 złotych) pod warunkiem, że nie będzie pracował w innym szpitalu.
Będzie mógł natomiast dorabiać w przychodni. Efekt jest łatwy do przewidzenia. Lekarze zrezygnują z dorabiania w innych niż szpitalach. Bez większego żalu – bo to co utracą, łatwo będzie można odzyskać dorabiając w AOS. Szpitale, które dotychczas korzystały z ich pracy – zwłaszcza te mniejsze – staną przed groźbą zamknięcia oddziałów z braku odpowiedniej kadry. - Czy to świadoma polityka zamykania szpitali powiatowych? – pytają eksperci.
Maciej Biardzki, prezes szpitala w Miliczu i b. dyrektor ds. medycznych wrocławskiego NFZ:
- Zapis wynikający z porozumienia Ministra Zdrowia z Porozumieniem Rezydentów, krytykowany był przez przedstawicieli szpitali powiatowych już w momencie samego jego podpisywania. Mało tego, przedstawiono Ministrowi Zdrowia ankietę, z której wynikało, że stanowi on zagrożenie dla działalności wielu szpitali w powiatach. Wiąże się to z drastycznym niedoborem lekarzy właśnie w małych szpitalach, gdzie posiadane zasoby pozwalają wypełnić wymogi wynikające z „rozporządzeń koszykowych” i będących ich uzupełnieniem odpowiednich zarządzeń Prezesa NFZ.
Jest to często 2-3 lekarzy w godzinach podstawowej ordynacji. Liczba ta nie jest jednak w stanie zabezpieczyć obsadzenia 30 dyżurów w miesiącu, dlatego szpitale posiłkują się lekarzami z zewnątrz, najczęściej z dużych szpitali.
Jeżeli w tej chwili lekarze z dużych szpitali zrezygnują z dyżurowania w mniejszych szpitalach, może to oznaczać zamknięcie wielu podstawowych oddziałów, a kto wie czy nie upadek całych powiatowych szpitali. Zapis ten jest zastanawiający, a wręcz moralnie wątpliwy, ponieważ nikt tym lekarzom nie zabrania pracy poza zakładem macierzystym w placówkach ambulatoryjnych.
Drugim zarzutem wobec ministerialnego pomysłu jest propozycja, aby szpitalom zatrudniającym specjalistów dopłacić różnicę wynagrodzeń. Z tym, że ma to dotyczyć wyłącznie zatrudnionych na podstawie umowy o pracę. W małych szpitalach, z uwagi na opisany wyżej brak zasobów, dominującym modelem zatrudnienia są umowy cywilno-prawne. Wynika z tego, że szpitalom wielkim NFZ dopłaci do zatrudnionych, pozbawiając szpitale mniejsze dostępu do potrzebnych specjalistów. Jednocześnie pozostawi te mniejsze szpitale „na lodzie”, nie oferując żadnej rekompensaty wobec nieuniknionych oczekiwań dotyczących równoważnego wzrostu umów cywilno-prawnych. To także może doprowadzić do zamykania całych oddziałów.
Jeżeli jest to świadoma polityka zamykania szpitali powiatowych, to gratuluję pomysłodawcy. Talleyrandowi przypisuje się słowa: „to nie jest zbrodnia, to błąd”. Rządzącym rachunek za ten błąd wystawią wyborcy spoza wielkich miast pozbawieni usług zdrowotnych w ich szpitalach. Może już za parę miesięcy z racji wyborów samorządowych.
Janusz Atłachowicz, dyrektor szpitala w Wieluniu:
- Ten zapis to jednocześnie szansa, ale i spore zagrożenie. Bardzo bym chciał doprowadzić do sytuacji, w której w moim szpitalu pracowaliby lekarze specjaliści, którzy nie dorabialiby w innych miejscach. To jest dla dobra pacjenta. Ciężar leczenia spoczywa przecież na lekarzach pracujących w stałej ordynacji, dyżurujący modyfikują je tylko w niektórych wypadkach. I dobrze dla pacjentów by było, gdyby to właśnie lekarz stałej ordynacji brał dyżury w swoim stałym miejscu pracy. Wtedy z punktu widzenia szpitala pojawia się dodatkowa korzyść – nie trzeba szukać aż tak dużej jak obecnie liczby lekarzy dyżurujących.
Gdyby zapis ustawy tak właśnie zadziałał – odetchnąłbym z ulgą. Ale mam także obawy. Zapis nie uchroni szpitala, że lekarze będą dorabiali w przychodniach. I problem z obsadą dyżurów i tak pozostanie. Tymczasem pojawi się dodatkowe utrudnienie w załatwieniu tego problemu – bo część lekarzy nie będzie mogła ich podjąć. Część szpitali powiatowych rzeczywiście z tego powodu może zostać „na lodzie”.
Zachęcamy do polubienia profilu "Menedżera Zdrowia" na Facebooku: www.facebook.com/MenedzerZdrowia i obserwowania konta na Twitterze: www.twitter.com/MenedzerZdrowia.
Będzie mógł natomiast dorabiać w przychodni. Efekt jest łatwy do przewidzenia. Lekarze zrezygnują z dorabiania w innych niż szpitalach. Bez większego żalu – bo to co utracą, łatwo będzie można odzyskać dorabiając w AOS. Szpitale, które dotychczas korzystały z ich pracy – zwłaszcza te mniejsze – staną przed groźbą zamknięcia oddziałów z braku odpowiedniej kadry. - Czy to świadoma polityka zamykania szpitali powiatowych? – pytają eksperci.
Maciej Biardzki, prezes szpitala w Miliczu i b. dyrektor ds. medycznych wrocławskiego NFZ:
- Zapis wynikający z porozumienia Ministra Zdrowia z Porozumieniem Rezydentów, krytykowany był przez przedstawicieli szpitali powiatowych już w momencie samego jego podpisywania. Mało tego, przedstawiono Ministrowi Zdrowia ankietę, z której wynikało, że stanowi on zagrożenie dla działalności wielu szpitali w powiatach. Wiąże się to z drastycznym niedoborem lekarzy właśnie w małych szpitalach, gdzie posiadane zasoby pozwalają wypełnić wymogi wynikające z „rozporządzeń koszykowych” i będących ich uzupełnieniem odpowiednich zarządzeń Prezesa NFZ.
Jest to często 2-3 lekarzy w godzinach podstawowej ordynacji. Liczba ta nie jest jednak w stanie zabezpieczyć obsadzenia 30 dyżurów w miesiącu, dlatego szpitale posiłkują się lekarzami z zewnątrz, najczęściej z dużych szpitali.
Jeżeli w tej chwili lekarze z dużych szpitali zrezygnują z dyżurowania w mniejszych szpitalach, może to oznaczać zamknięcie wielu podstawowych oddziałów, a kto wie czy nie upadek całych powiatowych szpitali. Zapis ten jest zastanawiający, a wręcz moralnie wątpliwy, ponieważ nikt tym lekarzom nie zabrania pracy poza zakładem macierzystym w placówkach ambulatoryjnych.
Drugim zarzutem wobec ministerialnego pomysłu jest propozycja, aby szpitalom zatrudniającym specjalistów dopłacić różnicę wynagrodzeń. Z tym, że ma to dotyczyć wyłącznie zatrudnionych na podstawie umowy o pracę. W małych szpitalach, z uwagi na opisany wyżej brak zasobów, dominującym modelem zatrudnienia są umowy cywilno-prawne. Wynika z tego, że szpitalom wielkim NFZ dopłaci do zatrudnionych, pozbawiając szpitale mniejsze dostępu do potrzebnych specjalistów. Jednocześnie pozostawi te mniejsze szpitale „na lodzie”, nie oferując żadnej rekompensaty wobec nieuniknionych oczekiwań dotyczących równoważnego wzrostu umów cywilno-prawnych. To także może doprowadzić do zamykania całych oddziałów.
Jeżeli jest to świadoma polityka zamykania szpitali powiatowych, to gratuluję pomysłodawcy. Talleyrandowi przypisuje się słowa: „to nie jest zbrodnia, to błąd”. Rządzącym rachunek za ten błąd wystawią wyborcy spoza wielkich miast pozbawieni usług zdrowotnych w ich szpitalach. Może już za parę miesięcy z racji wyborów samorządowych.
Janusz Atłachowicz, dyrektor szpitala w Wieluniu:
- Ten zapis to jednocześnie szansa, ale i spore zagrożenie. Bardzo bym chciał doprowadzić do sytuacji, w której w moim szpitalu pracowaliby lekarze specjaliści, którzy nie dorabialiby w innych miejscach. To jest dla dobra pacjenta. Ciężar leczenia spoczywa przecież na lekarzach pracujących w stałej ordynacji, dyżurujący modyfikują je tylko w niektórych wypadkach. I dobrze dla pacjentów by było, gdyby to właśnie lekarz stałej ordynacji brał dyżury w swoim stałym miejscu pracy. Wtedy z punktu widzenia szpitala pojawia się dodatkowa korzyść – nie trzeba szukać aż tak dużej jak obecnie liczby lekarzy dyżurujących.
Gdyby zapis ustawy tak właśnie zadziałał – odetchnąłbym z ulgą. Ale mam także obawy. Zapis nie uchroni szpitala, że lekarze będą dorabiali w przychodniach. I problem z obsadą dyżurów i tak pozostanie. Tymczasem pojawi się dodatkowe utrudnienie w załatwieniu tego problemu – bo część lekarzy nie będzie mogła ich podjąć. Część szpitali powiatowych rzeczywiście z tego powodu może zostać „na lodzie”.
Zachęcamy do polubienia profilu "Menedżera Zdrowia" na Facebooku: www.facebook.com/MenedzerZdrowia i obserwowania konta na Twitterze: www.twitter.com/MenedzerZdrowia.