Tragedia we Wrocławiu: jak być mądrym po szkodzie

Udostępnij:
Co zrobić, aby tragedia chłopca, któremu centrum urazowe we Wrocławiu odmówiło pomocy, już więcej się nie powtórzyła? Należy przestrzegać procedur, odpowiadają zgodnie eksperci. Są dobre, we Wrocławiu zawinił człowiek nie one. Ale w kwestii, czy centrum urazowe może odmówić przyjęcia zdania ekspertów są podzielone.
Tworzenie centrów urazowych rozpoczęto w 2010 roku w związku z uzyskaniem na ten cel środków unijnych. W Polsce funkcjonuje 14 centrów urazowych. Są rozliczane z NFZ za pomocą specjalnych stawek, ponieważ szpitale je tworzące alarmowały, że leczenie urazów wielonarządowych jest bardzo drogie. Kluczowa do leczenia w centrum urazowym jest właśnie kwalifikacja zespołu ratownictwa, który dojeżdża na miejsce zdarzenia. W przypadku chłopca z Wrocławia zostało wezwane Lotnicze Pogotowie Ratunkowe, czyli instytucja, która zajmuje się ratowaniem najcięższych i najpilniejszych przypadków. LPR porozumiewał się z dyspozytorem, a ten z lekarzem koordynatorem, który wskazał Uniwersytecki Szpital Kliniczny centrum urazowe jako miejsce transportu.

- Dopiero na etapie podejścia do lądowania uzyskaliśmy informację z SOR tego szpitala, że to nie jest właściwe miejsce – mówi Justyna Sochacka, rzecznik LPR. – Wtedy było już za późno, aby coś zmieniać.

LPR wylądował w szpitalu uniwersyteckim, skąd lekarze odesłali ranne dziecko do placówki wojskowej tłumacząc to tym, ze nie było drugiego neurochirurga na dyżurze, a chłopiec potrzebował interwencji neurochirurgicznej. Tymczasem dr Przemysław Guła, ratownik z Afganistanu mówi, że na polu walki nie ma neurochirurga, a jednak życie jest ratowane i najszybciej śmierć następuje wskutek krwawienia do brzucha lub klatki piersiowej. Gazeta Wrocławska podawała, że awantura między LPR a lekarzami USK trwała kilkanaście minut. W końcu LPR przetransportował chłopca do szpitala wojskowego, gdzie dziecko zmarło.

Pierwotne tłumaczenie szpitala zostało skorygowane przez dyrektora Piotra Pobrotyma, który w specjalnym oświadczeniu przyznał, że popełniono błąd. Dyrektor zdecydował się zawiesić lekarzy SOR. Piotr Pobrotym został w 2012 roku powołany przez Ministra Zdrowia na przewodniczącego zespołu do ratowania Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie. Jest menedżerem. Przed Uniwersyteckim Szpitalem Klinicznym kierował Wojewódzkim Szpitalem Specjalistycznym we Wrocławiu, który wyciągnął z długów. Szpital, którym obecnie kieruje także ma zadłużenie.

- Najważniejszą kwestią jest ocena stanu poszkodowanego w wypadku oraz zgłoszenie go dyspozytorowi, który decyduje, czy kwalifikuje się on do leczenia w centrum urazowym, czy powinien zostać przetransportowany do najbliższego SOR – mówi prof. Wojciech Gaszyński, konsultant województwa łódzkiego w dziedzinie anestezjologii i intensywnej terapii, specjalista medycyny ratunkowej. – To, czy tutaj zawiodły procedury trudno mi oceniać, ponieważ znam sprawę z mediów. Ale jeśli pacjent jest nieprzytomny, ma niskie ciśnienie krwi, mało punktów w skalach TISS i Glasgow, uraz dwu i więcej narządów miejscem, do którego powinien trafić jest centrum urazowe. Jeśli jest przytomny, oddycha samodzielnie transportuje się go do najbliższego SOR. Problemem rzeczywiście są dzieci, ponieważ z nimi jest inny sposób postępowania niż z dorosłym i była kiedyś mowa o tworzeniu odrębnych oddziałów dla dzieci. W Łodzi centrum urazowe prowadzi szpital Kopernika, a szpital dziecięcy nie posiada w gotowości neurochirurga, czy ortopedy dziecięcego, stąd w razie urazów dzieci muszą trafić tam, gdzie są tacy specjaliści.

- Centrum urazowe nie ma prawa odmowy przyjęcia – uważa Ireneusz Weryk, chirurg z firmy zajmującej się ratownictwem medycznym Falck Medycyna – Centrum urazowe zostało stworzone właśnie po to, aby zapewnić gotowość specjalistów 7 dni w tygodniu 24 godziny na dobę. Jeśli nie było drugiego neurochirurga wydaje się, że do asysty mógłby być chirurg na przykład dziecięcy lub innej specjalności.

Szpital po pięciu dniach od zdarzenia, które miało miejsce 22 września przyznał się do błędu. Kontroluje go NFZ, sprawę bada prokuratura. Także sama uczelnia, której podlega placówka zapowiedziała utworzenie specjalnego zespołu, który wyjaśni wszystkie okoliczności zdarzenia. Czy ta tragedia zapobiegnie innym? Nie wiadomo, bo zdania na temat tego, czy centrum urazowe może odmówić przyjęcia są wśród ekspertów podzielone. Prof. Wojciech Gaszyński uważa, że tak się może zdarzyć, jeżeli zachodzi taka potrzeba w konkretnym przypadku. Dr Przemysław Guła, Ireneusz Weryk uważają, że nie, ponieważ do ratowania życia centra zostały powołane i nawet jeśli poszkodowany nie ma szans na przeżycie to powinno się go ratować bez względu na wszystko. Tak stanowią procedury.
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.