Trudne orzeczenie odszkodowawczwe: z czego zapłaci szpital?

Udostępnij:
Dożywotnia renta i wysokie zadośćuczynienie za błąd medyczny już prawomocne. Sąd Apelacyjny w Warszawie rozstrzygnął roszczenie Grażyny Garboś-Jędral, która dziś jest kaleką. Kobieta od niemal 10 lat walczyła o 5 mln zł. I wygrała.
- Sąd o kilkaset tysięcy złotych zmniejszył kwotę przyznaną jej w I instancji, utrzymując jednak, że odszkodowanie jest adekwatne do krzywdy poniesionej przez powódkę – pisze „Gazeta Wyborcza”.

Samodzielny Publiczny Centralny Szpital Kliniczny przy ul. Banacha ma zapłacić powódce milion złotych zadośćuczynienia z odsetkami liczonymi od września 2005 r. oraz ma jej wypłacać 6 tys. comiesięcznej renty, liczonej od 2005 r. Według powódki to w sumie o kilkaset tysięcy mniej, niż zasądził jej w 2012 r. Sąd Okręgowy w Warszawie. Przyznał jej w sumie 5 mln zł zadośćuczynienia i odszkodowania (liczone wraz z odsetkami od 2004 r.). Tak czy inaczej, to jedna z najwyższych kwot zasądzonych w Polsce za błąd medyczny powodujący szkodę na zdrowiu pacjenta.

Jak podaje gazeta sprawa sądowa trwała w sumie dziewięć lat. 62-letnia dziś kobieta kiedyś pracowała dla tego szpitala jako radca prawny - występowała w sprawach lekarzy za błędy medyczne. W 2004 r. sama trafiła tam z zawałem serca. Wdała się salmonelloza; doszło też do przebicia u kobiety jelita grubego. Długi pobyt w szpitalu skończył się uszkodzeniem kręgosłupa, niedowładem kończyn, nieuleczalnymi problemami z trawieniem i wydalaniem oraz utratą funkcji seksualnych.

Powódka ma obecnie I grupę inwalidzką i zaświadczenie o niezdolności do "samodzielnej egzystencji". Mieszka sama i nie stać jej ani na płatną pomoc, ani na zlecone zabiegi. Mówi, że ma olbrzymie długi i żyje z pożyczek. Pobiera 1900 zł renty, a jako radca prawny zarabiała dziesięć razy więcej.

SO uznał, że pieniądze należą się powódce jako zadośćuczynienie oraz odszkodowanie za błędy i zaniedbania pracowników szpitala, który odwołał się od tego wyroku do SA. Adwokatka szpitala argumentowała, że SO nie uwzględnił części opinii biegłych lekarzy korzystnych dla szpitala. Mówiła, że nie jest pewne, kiedy doszło do zakażania salmonellą, bo mogło to nastąpić jeszcze przed przyjęciem powódki do placówki.

- Firma ubezpieczająca szpital przyłączyła się w SA do sprawy jako tzw. interwenient uboczny (to uczestnik przystępujący do procesu mający "interes prawny" w tym, aby dana sprawa była rozstrzygnięta na jej korzyść) – pisze „Gazeta Wyborcza”.
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.