Współpłacenie – zajmie się nim Sejm. „Jak psu zupa” kontra humanizm
Redaktor: Bartłomiej Leśniewski
Data: 22.09.2017
Źródło: BL
W przyszłym tygodniu Sejm zajmie się ustawą o współpłaceniu. Czy ma szanse gdy zważyć na to, że większość Polaków uważa, że zdrowie ma mu zafundować państwo, bo się należy „jak psu zupa”?
Po rządowej to kolejna, tym razem opozycyjna (Nowoczesnej), inicjatywa w tej sprawie. Ekspertom zadaliśmy dwa pytania. Czy to ma sens? I czy to ma szanse?
Grzegorz Byszewski, zastępca dyrektora Centrum Monitoringu Legislacji przy Pracodawcach RP:
Wprowadzenie współpłacenia na świadczenia medyczne jak najbardziej ma sens. Dzisiaj pacjent, który potrzebuje dla wyższego komfortu życia wszczepiania droższego i bardziej specjalistycznego wyrobu medycznego musi opłacić z własnych środków nie tylko ten wyrób ale także koszt operacji. Tym samym świadczenie, które przy udziale NFZ byłoby dla pacjentów dostępne, jest dla wielu nieosiągalne. Jednocześnie brakuje w szczegółowego określenia standardów co powoduje, że pacjentowi nie daje się wyboru i oferuje mu się często minimalny standard – oczywiście bezpieczny z jego punktu widzenia. Ale oprócz zdrowia liczy się też komfort życia i Polacy są niego coraz bardziej świadomi. Jeśli publiczny system nie ma środków aby ten komfort podnosić, to warto dać tę możliwość pacjentom. Nie uważam, że to wpłynie na podział pacjentów ze względów na sytuację finansową – czyli biednych i bogatych. Standard NFZ jest często podstawowy, ale w pełni bezpieczny i zwykle zupełnie wystarczający dla pacjenta. Dopłaty wydaje się, że i tak byłyby relatywnie rzadko wykorzystywane. Pamiętać należy także, że dopłaty to nie to samo to opłaty za świadczenia medyczne – czyli wykonywanie komercyjnych usług w publicznych podmiotach leczniczych. Wprowadzenie komercyjnych świadczeń budzi dużo więcej wątpliwości – także natury prawnej – niż stosowanie dopłat do wyższego standardu.
Czy to ma szansę? Chciałbym aby tak było! Jednak nie mam wątpliwości, że projekt zostanie odrzucony w pierwszym czytaniu. Nie tylko z powodów politycznych, ale także z powodu jego niedopracowania . Jak już wspomniałem obecnie nie ma jednoznacznych standardów więc trudno powiedzieć, że coś jest ponadstandardowe. Kwestia ta wymaga doprecyzowania, aby nie dochodziło do nieprawidłowości a pacjent miał pełny wybór.
Krzysztof Czerkas, członek Rady Naczelnej Polskiej Federacji Szpitali, ekspert Formedis Medical Management & Consulting i Wyższej Szkoły Bankowej:
- Mówiąc o systemie finansowania ochrony zdrowia w Polsce należy pamiętać, że nie mówimy o budowie jakiejś maszyny prostej ale o skomplikowanym mechanizmie. Wydaje się, że dzisiaj mówienie o współpłaceniu za otrzymane świadczenia zdrowotne przez pacjentów w oderwaniu od specyfiki finansowania ochrony zdrowia może graniczyć z brakiem wyobraźni. Polacy wszak z mlekiem matki wyssali przekonanie, że służba zdrowia w naszym kraju jest bezpłatna i należy się każdemu jak przysłowiowa zupa psu. Nic bardziej błędnego. Rozbieżność między wielkością środków publicznych przeznaczonych na ochronę zdrowia a skalą potrzeb w tym zakresie jest jedną z podstawowych przyczyn niedofinansowania ochrony zdrowia i tworzących się kolejek pacjentów.
- Ochrona zdrowia Polaków powinna być zatem finansowana z kilku źródeł, w tym z powszechnego systemu ubezpieczeń zdrowotnych, z budżetu państwa, przez samorządy, przez ZUS (rehabilitacja lecznicza), oraz – i trzeba to głośno powiedzieć – również przez pacjentów. Jak to zrobić? Trzeba się nad tym wariantowo zastanowić. Czy ma to być w formie współpłacenia za wybrane świadczenia zdrowotne, np. takie które nie mieszczą się w koszyku świadczeń gwarantowanych a także za świadczenia wykraczające poza umowy z ubezpieczycielem publicznym? Czy raczej stworzyć prawne podstawy funkcjonowania prywatnych komplementarnych ubezpieczeń zdrowotnych? A może po prostu należy zapłacić symboliczną kwotę za samo wejście do gabinetu lekarskiego – jak w taksówce za trzaśnięcie drzwiami i złamanie przez kierowcę „koguta" (opłata początkowa w taksometrze)? Takie opłaty skutecznie wyeliminowałyby z kolejek wszelkiego rodzaju hipochondryków, którzy z byle czym biegną do lekarza. I niewątpliwie zasiliłyby nasz wciąż niedofinansowany sektor ochrony zdrowia.
Oprac. Bartłomiej Leśniewski
Grzegorz Byszewski, zastępca dyrektora Centrum Monitoringu Legislacji przy Pracodawcach RP:
Wprowadzenie współpłacenia na świadczenia medyczne jak najbardziej ma sens. Dzisiaj pacjent, który potrzebuje dla wyższego komfortu życia wszczepiania droższego i bardziej specjalistycznego wyrobu medycznego musi opłacić z własnych środków nie tylko ten wyrób ale także koszt operacji. Tym samym świadczenie, które przy udziale NFZ byłoby dla pacjentów dostępne, jest dla wielu nieosiągalne. Jednocześnie brakuje w szczegółowego określenia standardów co powoduje, że pacjentowi nie daje się wyboru i oferuje mu się często minimalny standard – oczywiście bezpieczny z jego punktu widzenia. Ale oprócz zdrowia liczy się też komfort życia i Polacy są niego coraz bardziej świadomi. Jeśli publiczny system nie ma środków aby ten komfort podnosić, to warto dać tę możliwość pacjentom. Nie uważam, że to wpłynie na podział pacjentów ze względów na sytuację finansową – czyli biednych i bogatych. Standard NFZ jest często podstawowy, ale w pełni bezpieczny i zwykle zupełnie wystarczający dla pacjenta. Dopłaty wydaje się, że i tak byłyby relatywnie rzadko wykorzystywane. Pamiętać należy także, że dopłaty to nie to samo to opłaty za świadczenia medyczne – czyli wykonywanie komercyjnych usług w publicznych podmiotach leczniczych. Wprowadzenie komercyjnych świadczeń budzi dużo więcej wątpliwości – także natury prawnej – niż stosowanie dopłat do wyższego standardu.
Czy to ma szansę? Chciałbym aby tak było! Jednak nie mam wątpliwości, że projekt zostanie odrzucony w pierwszym czytaniu. Nie tylko z powodów politycznych, ale także z powodu jego niedopracowania . Jak już wspomniałem obecnie nie ma jednoznacznych standardów więc trudno powiedzieć, że coś jest ponadstandardowe. Kwestia ta wymaga doprecyzowania, aby nie dochodziło do nieprawidłowości a pacjent miał pełny wybór.
Krzysztof Czerkas, członek Rady Naczelnej Polskiej Federacji Szpitali, ekspert Formedis Medical Management & Consulting i Wyższej Szkoły Bankowej:
- Mówiąc o systemie finansowania ochrony zdrowia w Polsce należy pamiętać, że nie mówimy o budowie jakiejś maszyny prostej ale o skomplikowanym mechanizmie. Wydaje się, że dzisiaj mówienie o współpłaceniu za otrzymane świadczenia zdrowotne przez pacjentów w oderwaniu od specyfiki finansowania ochrony zdrowia może graniczyć z brakiem wyobraźni. Polacy wszak z mlekiem matki wyssali przekonanie, że służba zdrowia w naszym kraju jest bezpłatna i należy się każdemu jak przysłowiowa zupa psu. Nic bardziej błędnego. Rozbieżność między wielkością środków publicznych przeznaczonych na ochronę zdrowia a skalą potrzeb w tym zakresie jest jedną z podstawowych przyczyn niedofinansowania ochrony zdrowia i tworzących się kolejek pacjentów.
- Ochrona zdrowia Polaków powinna być zatem finansowana z kilku źródeł, w tym z powszechnego systemu ubezpieczeń zdrowotnych, z budżetu państwa, przez samorządy, przez ZUS (rehabilitacja lecznicza), oraz – i trzeba to głośno powiedzieć – również przez pacjentów. Jak to zrobić? Trzeba się nad tym wariantowo zastanowić. Czy ma to być w formie współpłacenia za wybrane świadczenia zdrowotne, np. takie które nie mieszczą się w koszyku świadczeń gwarantowanych a także za świadczenia wykraczające poza umowy z ubezpieczycielem publicznym? Czy raczej stworzyć prawne podstawy funkcjonowania prywatnych komplementarnych ubezpieczeń zdrowotnych? A może po prostu należy zapłacić symboliczną kwotę za samo wejście do gabinetu lekarskiego – jak w taksówce za trzaśnięcie drzwiami i złamanie przez kierowcę „koguta" (opłata początkowa w taksometrze)? Takie opłaty skutecznie wyeliminowałyby z kolejek wszelkiego rodzaju hipochondryków, którzy z byle czym biegną do lekarza. I niewątpliwie zasiliłyby nasz wciąż niedofinansowany sektor ochrony zdrowia.
Oprac. Bartłomiej Leśniewski