123RF
Wypalenie zawodowe lekarzy to skutek niedoborów w systemie ochrony zdrowia
Redaktor: Marzena Sygut-Mirek
Data: 10.02.2023
Źródło: Porozumienie Zielonogórskie
Tagi: | wypalenie zawodowe, hejt, krytyka, lekarz, Porozumienie Zielonogórskie, Małgorzata Stokowska-Wojda |
Dane wskazują, że w pewnych zawodach odsetek osób z wypaleniem sięga nawet 70 proc. Wśród lekarzy najbardziej narażeni na nie są specjaliści medycyny ratunkowej, paliatywnej, rodzinnej, chirurdzy oraz ortopedzi.
Wypalenie zawodowe dotyka medyków, których praca obarczona jest dużą niepewnością, którzy wykonują swoje obowiązki pod presją czasu i są narażeni na liczne przeciążenia obowiązkami. Wzmaga je także zła organizacja pracy. Nieprawidłowość organizacji pracy nie dotyczy poziomu pojedynczej placówki, lecz wynika z nieprawidłowości w funkcjonowaniu systemu. Zarządzanie przychodnią leży w gestii lekarza – do systemu musi się dostosować.
Chorują coraz młodsi
Niepokoi, że wypalenie dotyka coraz młodszych lekarzy, którzy są dopiero na początku swojej drogi zawodowej.
– Lekarze publicznego sektora nie mają wpływu na organizację systemu czy poziom biurokracji. Wypalenie zawodowe mniej dotyka lekarzy pracujących w prywatnym sektorze opieki zdrowotnej, gdzie jest dużo więcej czasu na pacjenta oraz mniej wyzwań w związku ze zmieniającą się rzeczywistością prawną i organizacją systemu – mówi Małgorzata Stokowska-Wojda, lekarka rodzinna w Przychodni Lekarza Rodzinnego w Łaszczowie na Lubelszczyźnie i ekspertka federacji Porozumienie Zielonogórskie.
Kolejnym czynnikiem jest brak równowagi między pracą a odpoczynkiem.
– Istotne jest, jak bardzo jesteśmy obciążeni pracą i ile mamy czasu na odpoczynek czy podniesienie kwalifikacji. Okazuje się, że w małych placówkach, jakimi są w większości poradnie POZ, to ogromny problem – zauważa ekspertka. – Lekarze są przemęczeni. Latami nie wykorzystują urlopów i nawet pracują chorzy, bo nie ma komu ich zastąpić. Siedem lat nie miałam urlopu. W tym roku udało mi się wyjechać na 4 dni. Nie dlatego, że nie chcę, tylko nie mogę. Mając kontrakt z Narodowym Funduszem Zdrowia, praktycznie nie mam prawa chorować ani odpoczywać – dodaje.
Hejt i niesprawiedliwa krytyka też rodzą wypalenie
Czynnikiem ryzyka są także krzywdzące opinie na temat lekarzy. – Opinie wygłaszane przez niektórych polityków na temat lekarzy są często obraźliwe. Przez różnych decydentów jesteśmy przedstawiani jako grupa roszczeniowa. Poprawa warunków leczenia, o którą występujemy, ma na celu zapewnienie naszym pacjentom godnych warunków opieki. Jednak niedobory systemu sprawiają, że chory odreagowuje frustracje w przychodni POZ, bo jesteśmy najbliżej pacjenta. To w konsekwencji wzmaga wypalenie zawodowe – zaznacza lekarka.
Pandemia COVID-19 była dodatkowym, bardzo poważnym obciążeniem.
– Wszyscy izolowali się przed nieznanym, lekarze długo nie mieli żadnych zabezpieczeń. Nie było szczepień. Lekarze chorowali i umierali. Tak samo ich bliscy, rodzina i pacjenci. Był bardzo krótki moment aplauzu i bicia braw na stojąco. Potem uznano ich za... trędowatych – ludzie obawiali się, że to lekarze, pielęgniarki i ratownicy medyczni przenoszą chorobę i zarażają innych. Byli odpowiedzialni i obciążeni ponad miarę. I, co najgorsze, niewiele osób to doceniło – stwierdza Małgorzata Stokowska-Wojda.
W 2019 r. Światowa Organizacja Zdrowia uznała wypalenie zawodowe za oficjalną diagnozę medyczną i wpisała je do klasyfikacji ICD-11.
Przeczytaj także: „Odejdźmy od kultu cargo”.
Chorują coraz młodsi
Niepokoi, że wypalenie dotyka coraz młodszych lekarzy, którzy są dopiero na początku swojej drogi zawodowej.
– Lekarze publicznego sektora nie mają wpływu na organizację systemu czy poziom biurokracji. Wypalenie zawodowe mniej dotyka lekarzy pracujących w prywatnym sektorze opieki zdrowotnej, gdzie jest dużo więcej czasu na pacjenta oraz mniej wyzwań w związku ze zmieniającą się rzeczywistością prawną i organizacją systemu – mówi Małgorzata Stokowska-Wojda, lekarka rodzinna w Przychodni Lekarza Rodzinnego w Łaszczowie na Lubelszczyźnie i ekspertka federacji Porozumienie Zielonogórskie.
Kolejnym czynnikiem jest brak równowagi między pracą a odpoczynkiem.
– Istotne jest, jak bardzo jesteśmy obciążeni pracą i ile mamy czasu na odpoczynek czy podniesienie kwalifikacji. Okazuje się, że w małych placówkach, jakimi są w większości poradnie POZ, to ogromny problem – zauważa ekspertka. – Lekarze są przemęczeni. Latami nie wykorzystują urlopów i nawet pracują chorzy, bo nie ma komu ich zastąpić. Siedem lat nie miałam urlopu. W tym roku udało mi się wyjechać na 4 dni. Nie dlatego, że nie chcę, tylko nie mogę. Mając kontrakt z Narodowym Funduszem Zdrowia, praktycznie nie mam prawa chorować ani odpoczywać – dodaje.
Hejt i niesprawiedliwa krytyka też rodzą wypalenie
Czynnikiem ryzyka są także krzywdzące opinie na temat lekarzy. – Opinie wygłaszane przez niektórych polityków na temat lekarzy są często obraźliwe. Przez różnych decydentów jesteśmy przedstawiani jako grupa roszczeniowa. Poprawa warunków leczenia, o którą występujemy, ma na celu zapewnienie naszym pacjentom godnych warunków opieki. Jednak niedobory systemu sprawiają, że chory odreagowuje frustracje w przychodni POZ, bo jesteśmy najbliżej pacjenta. To w konsekwencji wzmaga wypalenie zawodowe – zaznacza lekarka.
Pandemia COVID-19 była dodatkowym, bardzo poważnym obciążeniem.
– Wszyscy izolowali się przed nieznanym, lekarze długo nie mieli żadnych zabezpieczeń. Nie było szczepień. Lekarze chorowali i umierali. Tak samo ich bliscy, rodzina i pacjenci. Był bardzo krótki moment aplauzu i bicia braw na stojąco. Potem uznano ich za... trędowatych – ludzie obawiali się, że to lekarze, pielęgniarki i ratownicy medyczni przenoszą chorobę i zarażają innych. Byli odpowiedzialni i obciążeni ponad miarę. I, co najgorsze, niewiele osób to doceniło – stwierdza Małgorzata Stokowska-Wojda.
W 2019 r. Światowa Organizacja Zdrowia uznała wypalenie zawodowe za oficjalną diagnozę medyczną i wpisała je do klasyfikacji ICD-11.
Przeczytaj także: „Odejdźmy od kultu cargo”.