123 rf
Chorzy z nowotworami chłonnymi potrzebują dostępu do nowoczesnego leczenia na wczesnym etapie
Autor: Marzena Sygut-Mirek
Data: 28.09.2023
Działy:
Aktualności w Onkologia
Aktualności
Tagi: | chłoniak, chłoniak Hodgkina, chłoniak rozlany z dużych komórek B, Iwona Hus, Krzysztof Giannopoulos, Wojciech Jurczak, Katarzyna Lisowska, Alicja Prochoń |
– Zaopatrzenie pacjentów cierpiących z powodu nowotworów układu chłonnego w nowoczesne terapie już w pierwszej linii leczenia, skrócenie ścieżki diagnostycznej i edukacja pacjentów – to główne problemy, jakie diagnozują eksperci w raporcie „Nowotwory układu chłonnego”.
Chłoniaki stanowią 11 proc. wszystkich nowotworów. Są bardzo liczną i niejednorodną grupą. Z uwagi na ten fakt rokowania pacjentów są bardzo zróżnicowane i w dużym stopniu zależne od typu i przebiegu choroby. Stąd wynikała potrzeba stworzenia raportu, który został zaprezentowany podczas konferencji prasowej 21 września.
Jak podkreślali jego autorzy, raport podsumowuje bieżący stan opieki nad pacjentami z chłoniakami w Polsce i zawiera propozycje zmian w tym obszarze – zarówno w zakresie organizacji systemu, jak i leczenia, w tym dostępu do terapii.
Nowoczesne terapie potrzebne w pierwszej linii
Jedną z potrzeb, która została zidentyfikowana w ramach prac nad raportem, jest przesuwanie dostępu do skutecznych terapii do leczenia pierwszoliniowego.
Prof. Iwona Hus, prezes poprzedniej kadencji Polskiego Towarzystwa Hematologów i Transfuzjologów, podkreśliła w rozmowie z „Menedżerem Zdrowia”, że w ostatnich latach w zakresie leczenia chorych z chłoniakami bardzo wiele się zmieniło, dzięki czemu mamy dostęp do coraz to nowszych metod leczenia. Niemniej jednak – jak wskazała – nie wszystkie potrzeby pacjentów zostały zaspokojone.
– Takim schematem, na który oczekują pacjenci z chłoniakiem Hodgkina w pierwszej linii, jest schemat z brentuksymabem wedotyny, gdzie mamy do dyspozycji przeciwciało monoklonalne sprzężone z lekiem cytostatycznym – powiedziała prof. Hus.
– Terapia ta jest od dawna stosowana w leczeniu chłoniaka Hodgkina, ale u pacjentów zaawansowanych. Tymczasem dysponujemy badaniami klinicznymi, które wskazują, że lek ten jest skuteczny również w pierwszej linii – oczywiście w połączeniu z chemioterapią – wyjaśniła.
– Niestety, w Polsce nie mamy dostępu do tego leczenia na wczesnym etapie, a wiemy, że im skuteczniejsze leczenie zastosuje się już od pierwszej linii, tym lepsze są jego wyniki, a czas przeżycia do progresji dłuższy – podkreśliła ekspertka.
– Podobnie rzecz wygląda w chłoniakach rozlanych z dużych komórek B – DLBCL. W tym przypadku mamy również dostępne przeciwciało monoklonalne sprzężone z lekiem cytotoksycznym. Różnica, w porównaniu z terapią w chłoniaku Hodgkina, polega na tym, że inny jest cel, z którym łączy się to przeciwciało. W przypadku chłoniaka Hodgkina to marker CD30, a w chłoniakach DLBCL – CD79b. Terapia ta, tzw. schemat z użyciem polatuzumabu wedotyny w chłoniaku DLBCL, była zarejestrowana w opornej nawrotowej postaci chłoniaka, natomiast w chwili obecnej mamy badania, które pokazują, że korzyści z tego leczenia wynoszą również pacjenci na wcześniejszych etapach, szczególnie chorzy z gorszym rokowaniem. W Polsce nie mamy tej terapii w pierwszej linii. Tymczasem badania pokazują, że jeśli zastosujemy ją wcześniej, to w ciągu kolejnych dziesięciu lat nawet 30 proc. mniej pacjentów będzie wymagało kolejnej linii leczenia – stwierdziła.
– To jest ogólnoświatowy trend. Zawsze tak było, że nowe terapie oceniało się najpierw u chorych z oporną postacią choroby – tych, u których nie można już zastosować innego leczenia. Dopiero potem terapie są przesuwane do wcześniejszych linii leczenia. I tutaj też warto by było, abyśmy takie terapie mieli w pierwszej linii – dodała prof. Hus.
W podobnym tonie wypowiadał się na konferencji prof. Krzysztof Giannopoulos, prezes Polskiego Towarzystwa Hematologów i Transfuzjologów.
– Jeśli chodzi o dostęp do terapii dla pacjentów z nowotworami układu chłonnego, to jesteśmy na dobrym międzynarodowym poziomie. To, że pojawiają się nowe potrzeby, to efekt postępu w medycynie – mówił.
Ekspert wskazał, że wśród tych potrzeb należy wymienić tę dotyczącą chłoniaka rozlanego z dużych komórek B. – Chodzi o leczenie pierwszej linii, gdzie mamy dostępność do wspomnianej już wcześniej terapii z użyciem polatuzumabu wedotyny. Ta nowa immunotoksyna jest w Polsce refundowana, ale w sytuacji, gdy pacjent nie kwalifikuje się do przeszczepienia i w sytuacji nawrotowego chłoniaka – wyjaśnił.
– Cząsteczka ta, zastosowana w pierwszej linii leczenia, doprowadziła do przełomu. Od 25 lat immunochemioterapia nie zmieniła się, to jest standard, który został wprowadzony ćwierć wieku temu i żadne propozycje, nawet leki celowane dodawane do immunochemioterapii, nie przyniosły efektów. W terapii z użyciem polatuzumabu wedotyny po raz pierwszy mamy podwójne uderzenie immunologiczne – przeciwciało i immunotoksyna oraz cząstka chemioterapii mocno zredukowana. Okazuje się, że skuteczność tego leczenia jest większa niż immunochemioterapia, a po dwóch latach o 9 proc. wydłużony jest czas do progresji. Dodatkowo te 9 proc. nie przejdzie do kolejnych linii leczenia – ocenił.
– To pokazuje, że przesunięcie tej cząsteczki, szczególnie dla pacjentów wysokiego ryzyka, do wcześniejszych linii zwiększa ich szanse na uzyskanie trwałego wyleczenia. Wydaje się, że jest to potrzeba, która mogłaby być zaspokojona – dodał prof. Giannopoulos.
Inne niezaspokojone potrzeby
Prof. Hus zwróciła również uwagę na inne problemy wymagające rozwiązania, w tym na dostęp do diagnostyki.
– Z dostępem do leków potrafimy sobie poradzić, co widać po tym, że czas do uruchamiania nowych leków jest krótszy. Długo czekaliśmy np. na terapię dla chłoniaka z komórek płaszcza – mam tu na myśli inhibitor PTH – a teraz on jest. Zdajemy sobie sprawę z tego, że problemy w leczeniu będą, ponieważ zawsze będziemy chcieli mieć kolejną nową terapię, która się pojawia, i jakaś grupa chorych wyniosłaby z niej korzyści. Mam nadzieję, że ten trend dotyczący zwiększania dostępności do terapii się utrzyma, a my musimy się skupić na tym, żeby pacjent był jak najszybciej diagnozowany, bo z tym jest znacznie gorzej – zaznaczyła.
– Kiedy pacjent przychodzi i mówi, że otrzymał kartę DiLO, a na diagnozę musi czekać kilka miesięcy, to jest rzeczywisty problem – wskazała ekspertka.
Prof. Wojciech Jurczak, p.o. kierownika Katedry i Kliniki Hematologii Uniwersytetu Jagiellońskiego Collegium Medicum, podkreślił natomiast, że przy tak ograniczonej liczbie wyspecjalizowanych jednostek tworzymy system, który umożliwia ich optymalne wykorzystanie. Nie oznacza to jednak, że problemów nie ma.
– Nie zapominajmy, że większość wycinków, a chłoniaki w znakomitej większości rozpoznajemy na ich podstawie, pobierają chirurdzy. Chcemy, żeby została stworzona niezależna ścieżka, która pozwoliłaby na adekwatne finansowanie diagnostyki już na początku – wyjaśnił.
Dlaczego? – Bo kiedy wycinek jest niezaadresowany do specjalistycznej pracowni, tylko do patologów niemających narzędzi do tego, żeby chłoniaka rozpoznać, to ścieżka diagnostyczna się wydłuża. Oczywiście w znakomitej większości chłoniaków to jedno-, dwutygodniowe opóźnienie nie zmienia rokowania pacjenta, ale czasami ten czas wydłuża się o kolejny miesiąc. W tym okresie chory jest w olbrzymim stresie, bo nie wie, jaki jest wynik wycinka. Czy ma chłoniaka, czy ten chłoniak jest agresywny itp. Dlatego należy to organizacyjnie poprawić, wprowadzając np. określoną procedurę, która wskazywałaby, że wycinki dotyczące podejrzenia chłoniaka są od razu kierowane do pracowni specjalistycznych. To zaoszczędziłoby czas i pieniądze – zaznaczył.
– To, że chłoniaki muszą być rozpoznawane w sposób dokładny i nowoczesny, to jest truizm, zwłaszcza przy coraz lepszym dostępie do leków – dodał prof. Jurczak.
Katarzyna Lisowska ze Stowarzyszenia Hematoonkologiczni i Alicja Prochoń z Fundacji Pokonaj Chłoniaka wskazały natomiast na potrzebę edukacji pacjentów z chłoniakami.
– Obserwujemy, że duża grupa pacjentów nie jest do końca świadoma, z jaką chorobą się boryka, a w gabinecie lekarskim nie ma czasu na wyjaśnianie podstawowych zagadnień. Dlatego też organizacje pacjenckie skupiają się na przygotowaniu chorych do wizyty poprzez m.in. dostarczenie wiedzy podstawowej – wyjaśniła Alicja Prochoń.
– Pacjent, który przychodzi na wizytę przygotowany, zadaje lekarzowi właściwe pytania i w krótkim czasie uzyskuje wiedzę, która jest mu indywidualnie potrzebna – podsumowała.
Jak podkreślali jego autorzy, raport podsumowuje bieżący stan opieki nad pacjentami z chłoniakami w Polsce i zawiera propozycje zmian w tym obszarze – zarówno w zakresie organizacji systemu, jak i leczenia, w tym dostępu do terapii.
Nowoczesne terapie potrzebne w pierwszej linii
Jedną z potrzeb, która została zidentyfikowana w ramach prac nad raportem, jest przesuwanie dostępu do skutecznych terapii do leczenia pierwszoliniowego.
Prof. Iwona Hus, prezes poprzedniej kadencji Polskiego Towarzystwa Hematologów i Transfuzjologów, podkreśliła w rozmowie z „Menedżerem Zdrowia”, że w ostatnich latach w zakresie leczenia chorych z chłoniakami bardzo wiele się zmieniło, dzięki czemu mamy dostęp do coraz to nowszych metod leczenia. Niemniej jednak – jak wskazała – nie wszystkie potrzeby pacjentów zostały zaspokojone.
– Takim schematem, na który oczekują pacjenci z chłoniakiem Hodgkina w pierwszej linii, jest schemat z brentuksymabem wedotyny, gdzie mamy do dyspozycji przeciwciało monoklonalne sprzężone z lekiem cytostatycznym – powiedziała prof. Hus.
– Terapia ta jest od dawna stosowana w leczeniu chłoniaka Hodgkina, ale u pacjentów zaawansowanych. Tymczasem dysponujemy badaniami klinicznymi, które wskazują, że lek ten jest skuteczny również w pierwszej linii – oczywiście w połączeniu z chemioterapią – wyjaśniła.
– Niestety, w Polsce nie mamy dostępu do tego leczenia na wczesnym etapie, a wiemy, że im skuteczniejsze leczenie zastosuje się już od pierwszej linii, tym lepsze są jego wyniki, a czas przeżycia do progresji dłuższy – podkreśliła ekspertka.
– Podobnie rzecz wygląda w chłoniakach rozlanych z dużych komórek B – DLBCL. W tym przypadku mamy również dostępne przeciwciało monoklonalne sprzężone z lekiem cytotoksycznym. Różnica, w porównaniu z terapią w chłoniaku Hodgkina, polega na tym, że inny jest cel, z którym łączy się to przeciwciało. W przypadku chłoniaka Hodgkina to marker CD30, a w chłoniakach DLBCL – CD79b. Terapia ta, tzw. schemat z użyciem polatuzumabu wedotyny w chłoniaku DLBCL, była zarejestrowana w opornej nawrotowej postaci chłoniaka, natomiast w chwili obecnej mamy badania, które pokazują, że korzyści z tego leczenia wynoszą również pacjenci na wcześniejszych etapach, szczególnie chorzy z gorszym rokowaniem. W Polsce nie mamy tej terapii w pierwszej linii. Tymczasem badania pokazują, że jeśli zastosujemy ją wcześniej, to w ciągu kolejnych dziesięciu lat nawet 30 proc. mniej pacjentów będzie wymagało kolejnej linii leczenia – stwierdziła.
– To jest ogólnoświatowy trend. Zawsze tak było, że nowe terapie oceniało się najpierw u chorych z oporną postacią choroby – tych, u których nie można już zastosować innego leczenia. Dopiero potem terapie są przesuwane do wcześniejszych linii leczenia. I tutaj też warto by było, abyśmy takie terapie mieli w pierwszej linii – dodała prof. Hus.
W podobnym tonie wypowiadał się na konferencji prof. Krzysztof Giannopoulos, prezes Polskiego Towarzystwa Hematologów i Transfuzjologów.
– Jeśli chodzi o dostęp do terapii dla pacjentów z nowotworami układu chłonnego, to jesteśmy na dobrym międzynarodowym poziomie. To, że pojawiają się nowe potrzeby, to efekt postępu w medycynie – mówił.
Ekspert wskazał, że wśród tych potrzeb należy wymienić tę dotyczącą chłoniaka rozlanego z dużych komórek B. – Chodzi o leczenie pierwszej linii, gdzie mamy dostępność do wspomnianej już wcześniej terapii z użyciem polatuzumabu wedotyny. Ta nowa immunotoksyna jest w Polsce refundowana, ale w sytuacji, gdy pacjent nie kwalifikuje się do przeszczepienia i w sytuacji nawrotowego chłoniaka – wyjaśnił.
– Cząsteczka ta, zastosowana w pierwszej linii leczenia, doprowadziła do przełomu. Od 25 lat immunochemioterapia nie zmieniła się, to jest standard, który został wprowadzony ćwierć wieku temu i żadne propozycje, nawet leki celowane dodawane do immunochemioterapii, nie przyniosły efektów. W terapii z użyciem polatuzumabu wedotyny po raz pierwszy mamy podwójne uderzenie immunologiczne – przeciwciało i immunotoksyna oraz cząstka chemioterapii mocno zredukowana. Okazuje się, że skuteczność tego leczenia jest większa niż immunochemioterapia, a po dwóch latach o 9 proc. wydłużony jest czas do progresji. Dodatkowo te 9 proc. nie przejdzie do kolejnych linii leczenia – ocenił.
– To pokazuje, że przesunięcie tej cząsteczki, szczególnie dla pacjentów wysokiego ryzyka, do wcześniejszych linii zwiększa ich szanse na uzyskanie trwałego wyleczenia. Wydaje się, że jest to potrzeba, która mogłaby być zaspokojona – dodał prof. Giannopoulos.
Inne niezaspokojone potrzeby
Prof. Hus zwróciła również uwagę na inne problemy wymagające rozwiązania, w tym na dostęp do diagnostyki.
– Z dostępem do leków potrafimy sobie poradzić, co widać po tym, że czas do uruchamiania nowych leków jest krótszy. Długo czekaliśmy np. na terapię dla chłoniaka z komórek płaszcza – mam tu na myśli inhibitor PTH – a teraz on jest. Zdajemy sobie sprawę z tego, że problemy w leczeniu będą, ponieważ zawsze będziemy chcieli mieć kolejną nową terapię, która się pojawia, i jakaś grupa chorych wyniosłaby z niej korzyści. Mam nadzieję, że ten trend dotyczący zwiększania dostępności do terapii się utrzyma, a my musimy się skupić na tym, żeby pacjent był jak najszybciej diagnozowany, bo z tym jest znacznie gorzej – zaznaczyła.
– Kiedy pacjent przychodzi i mówi, że otrzymał kartę DiLO, a na diagnozę musi czekać kilka miesięcy, to jest rzeczywisty problem – wskazała ekspertka.
Prof. Wojciech Jurczak, p.o. kierownika Katedry i Kliniki Hematologii Uniwersytetu Jagiellońskiego Collegium Medicum, podkreślił natomiast, że przy tak ograniczonej liczbie wyspecjalizowanych jednostek tworzymy system, który umożliwia ich optymalne wykorzystanie. Nie oznacza to jednak, że problemów nie ma.
– Nie zapominajmy, że większość wycinków, a chłoniaki w znakomitej większości rozpoznajemy na ich podstawie, pobierają chirurdzy. Chcemy, żeby została stworzona niezależna ścieżka, która pozwoliłaby na adekwatne finansowanie diagnostyki już na początku – wyjaśnił.
Dlaczego? – Bo kiedy wycinek jest niezaadresowany do specjalistycznej pracowni, tylko do patologów niemających narzędzi do tego, żeby chłoniaka rozpoznać, to ścieżka diagnostyczna się wydłuża. Oczywiście w znakomitej większości chłoniaków to jedno-, dwutygodniowe opóźnienie nie zmienia rokowania pacjenta, ale czasami ten czas wydłuża się o kolejny miesiąc. W tym okresie chory jest w olbrzymim stresie, bo nie wie, jaki jest wynik wycinka. Czy ma chłoniaka, czy ten chłoniak jest agresywny itp. Dlatego należy to organizacyjnie poprawić, wprowadzając np. określoną procedurę, która wskazywałaby, że wycinki dotyczące podejrzenia chłoniaka są od razu kierowane do pracowni specjalistycznych. To zaoszczędziłoby czas i pieniądze – zaznaczył.
– To, że chłoniaki muszą być rozpoznawane w sposób dokładny i nowoczesny, to jest truizm, zwłaszcza przy coraz lepszym dostępie do leków – dodał prof. Jurczak.
Katarzyna Lisowska ze Stowarzyszenia Hematoonkologiczni i Alicja Prochoń z Fundacji Pokonaj Chłoniaka wskazały natomiast na potrzebę edukacji pacjentów z chłoniakami.
– Obserwujemy, że duża grupa pacjentów nie jest do końca świadoma, z jaką chorobą się boryka, a w gabinecie lekarskim nie ma czasu na wyjaśnianie podstawowych zagadnień. Dlatego też organizacje pacjenckie skupiają się na przygotowaniu chorych do wizyty poprzez m.in. dostarczenie wiedzy podstawowej – wyjaśniła Alicja Prochoń.
– Pacjent, który przychodzi na wizytę przygotowany, zadaje lekarzowi właściwe pytania i w krótkim czasie uzyskuje wiedzę, która jest mu indywidualnie potrzebna – podsumowała.