Tomasz Stańczak/Agencja Wyborcza.pl
Jak wywieziono ciężko chore dzieci z Ukrainy ►
Autor: Iwona Konarska
Data: 01.03.2022
Działy:
Aktualności w Onkologia
Aktualności
Tagi: | Wojciech Młynarski, Ukraina |
Prof. Wojciech Młynarski, kierownik Kliniki Pediatrii, Onkologii, Hematologii i Diabetologii Centralnego Szpitala Klinicznego w Łodzi, przedstawia plan i jego kilkudniową realizację. Ponad 50 dzieci z chorobami nowotworowymi znalazło w Polsce bezpieczeństwo i leczenie.
Do Polski przyjechało z Ukrainy kolejnych kilkanaścioro dzieci z chorobą nowotworową – w sumie jest ich ponad 50. Zaczęło się pod koniec lutego od pomysłu prof. Wojciecha Młynarskiego – po paru godzinach współpracowały już wszystkie kliniki onkologii dziecięcej i kilka fundacji.
Rozmawiamy z ekspertem wieczorem 28 lutego. To ważna informacja, bo sprawy toczą się błyskawicznie i w dobrym kierunku. To, o czym mówimy, już być może się spełniło, i dzieci – niektóre w stanie zagrożenia życia – są pod opieką polskich onkologów. Profesor mówi o nich „nasze”, bo kontakty z onkologami ukraińskimi są stałe.
Jaki był początek? 25 lutego wieczorem prof. Młynarski stwierdził, że Polskie Towarzystwo Onkologii i Hematologii Dziecięcej na pewno będzie chciało pomóc ośrodkom ukraińskim. Ale przecież nie wszystkie dzieci nie mogły trafić do najbliższego szpitala, w Lublinie. Wysłał więc e-maile do kierowników polskich klinik i tej samej nocy otrzymał odpowiedzi o włączeniu się do akcji. Podobnie szybko odpowiedziały WOŚP i DKMS.
– Zajmuję się koordynacją transferu pacjentów, rozdysponowaniem ich po ośrodkach – pamiętajmy, że przyjeżdżają nie tylko z mamą, ale często i z rodzeństwem, więc potrzebne jest też mieszkanie. Kontaktuję się również z fundacjami – tak swoją rolę tu i teraz określa prof. Młynarski. – W tym łańcuchu pomocy jest bardzo dużo dobrych i profesjonalnych osób – dodaje w rozmowie z „Menedżerem Zdrowia”.
– Przyjeżdżają dzieci z oddziałów onkologii i opieki paliatywnej – mówi. I dlatego sam transport jest i był poważnym przedsięwzięciem.
Wyzwanie jest ogromne. Do dużej, polskiej kliniki onkologii dziecięcej trafia rocznie około stu dzieci. Z Ukrainy przyjeżdża do nas w ciągu kilku dni 50. Zaplanowanie terapii nie jest problemem, bo jak tłumaczy prof. Młynarski, standardy w onkologii dziecięcej są precyzyjne. Trzeba znać diagnozę i stosowaną dotychczas terapię – i polscy onkolodzy sobie poradzą. Trudniej jest z personelem i zapleczem socjalnym dla rodzin. Ale tylko trudniej.
Poniżej wypowiedź prof. Wojciecha Młynarskiego, kierownika Kliniki Pediatrii, Onkologii, Hematologii i Diabetologii Centralnego Szpitala Klinicznego w Łodzi. Poznamy precyzyjny plan transportu ciężko chorych dzieci z wojennej Ukrainy.
Przeczytaj także: „Uchodźcy w przemyskim szpitalu”, „Telefoniczne konsultacje lekarskie po ukraińsku” i „Czarnobyl przejęty przez Rosjan – czy jest się czego bać?”.
Rozmawiamy z ekspertem wieczorem 28 lutego. To ważna informacja, bo sprawy toczą się błyskawicznie i w dobrym kierunku. To, o czym mówimy, już być może się spełniło, i dzieci – niektóre w stanie zagrożenia życia – są pod opieką polskich onkologów. Profesor mówi o nich „nasze”, bo kontakty z onkologami ukraińskimi są stałe.
Jaki był początek? 25 lutego wieczorem prof. Młynarski stwierdził, że Polskie Towarzystwo Onkologii i Hematologii Dziecięcej na pewno będzie chciało pomóc ośrodkom ukraińskim. Ale przecież nie wszystkie dzieci nie mogły trafić do najbliższego szpitala, w Lublinie. Wysłał więc e-maile do kierowników polskich klinik i tej samej nocy otrzymał odpowiedzi o włączeniu się do akcji. Podobnie szybko odpowiedziały WOŚP i DKMS.
– Zajmuję się koordynacją transferu pacjentów, rozdysponowaniem ich po ośrodkach – pamiętajmy, że przyjeżdżają nie tylko z mamą, ale często i z rodzeństwem, więc potrzebne jest też mieszkanie. Kontaktuję się również z fundacjami – tak swoją rolę tu i teraz określa prof. Młynarski. – W tym łańcuchu pomocy jest bardzo dużo dobrych i profesjonalnych osób – dodaje w rozmowie z „Menedżerem Zdrowia”.
– Przyjeżdżają dzieci z oddziałów onkologii i opieki paliatywnej – mówi. I dlatego sam transport jest i był poważnym przedsięwzięciem.
Wyzwanie jest ogromne. Do dużej, polskiej kliniki onkologii dziecięcej trafia rocznie około stu dzieci. Z Ukrainy przyjeżdża do nas w ciągu kilku dni 50. Zaplanowanie terapii nie jest problemem, bo jak tłumaczy prof. Młynarski, standardy w onkologii dziecięcej są precyzyjne. Trzeba znać diagnozę i stosowaną dotychczas terapię – i polscy onkolodzy sobie poradzą. Trudniej jest z personelem i zapleczem socjalnym dla rodzin. Ale tylko trudniej.
Poniżej wypowiedź prof. Wojciecha Młynarskiego, kierownika Kliniki Pediatrii, Onkologii, Hematologii i Diabetologii Centralnego Szpitala Klinicznego w Łodzi. Poznamy precyzyjny plan transportu ciężko chorych dzieci z wojennej Ukrainy.
Przeczytaj także: „Uchodźcy w przemyskim szpitalu”, „Telefoniczne konsultacje lekarskie po ukraińsku” i „Czarnobyl przejęty przez Rosjan – czy jest się czego bać?”.