Pakiet onkologiczny: lekarze rodzinni nie chcą wystawiać kart DILO
Redaktor: Bartłomiej Leśniewski
Data: 05.08.2015
Źródło: MK
Działy:
Aktualności w Onkologia
Aktualności
Z danych resortu zdrowia wynika, że jedynie 40 procent zielonych kart uprawniających do szybszej diagnostyki i leczenia nowotworów zostało wydanych przez lekarzy rodzinnych.
Jednocześnie w kraju notowany jest bardzo nierównomierny dostęp do leczenia w ramach pakietu. Z jakich przyczyn? O to zapytaliśmy ekspertów.
Jak informuje „Dziennik Gazeta Prawna”, najwięcej kart przyspieszających leczenie onkologiczne wydano w woj. świętokrzyskim, dolnośląskim oraz mazowieckim i kujawsko-pomorskim: ok. 450–455 na 100 tys. mieszkańców. Na Podlasiu już prawie trzy razy mniej. Mniej kart jest także wydawanych w województwach, gdzie aktywnie działa Federacja Porozumienie Zielonogórskie – województwach podkarpackim i lubuskim. Jak zauważa gazeta jedynie 40 procent kart zostało wydanych przez lekarzy rodzinnych. Z czego to wynika?
Prof. Jacek Fijuth, prezes Polskiego Towarzystwa Onkologicznego.
Nie sądzę, że lekarze rodzinni celowo nie wydają zielonych kart. Wiem, że pracują i karty są wydawane. Duża ich liczba została wydana na początku funkcjonowania pakietu jako kontynuacja leczenia, aby była możliwość jego rozliczenia już w ramach pakietu. Przyczyną takich, a nie innych statystyk resortu zdrowia może być to, że spora część chorych diagnozowana i leczona jest poza pakietem i dopiero po na przykład leczeniu operacyjnym w ośrodku onkologicznym rozpoznawany jest nowotwór i wydawana jest zielona karta.
Andrzej Zapaśnik, Federacja Porozumienie Zielonogórskie.
Nie ma żadnej akcji w Porozumieniu nawołującej do nie wypisywania zielonych kart. Różnice w liczbie ich wystawiania w poszczególnych regionach mogą wynikać z liczby zachorowań na nowotwory, choć trudno jest podać powód rzeczywisty. Jeśli chodzi o wypisywanie kart przez lekarzy rodzinnych, wiemy, że duża część z nich nie jest potem realizowana. Wręcz spotykamy się z namowami ośrodków specjalistycznych, aby wypisywać skierowanie na leczenie zamiast zielonej karty, bo to właśnie przyśpieszy terapię, a nie karta. Zielona karta jest zmorą onkologów, którzy mają problem z wypełnieniem jej wymogów biurokratycznych, lekarze rodzinni nie są tak bardzo obciążeni obowiązkiem ich wypisywania.
Prof. Sergiusz Nawrocki, onkolog, Śląski Uniwersytet Medyczny
Ta sytuacja może wynikać z dwóch powodów. Po pierwsze wpływ na taką a nie inną liczbę zielonych kart wypisywanych przez lekarzy rodzinnych mogą mieć powody administracyjne, nieznajomość systemu zielonych kart, niechęć do ich wypełniania. Lekarze mogą wysyłać chorego dalej, do ośrodka onkologicznego z założeniem, że tam ktoś tą kartę założy. Drugą przyczyną może być nieprzygotowanie lekarzy rodzinnych do wczesnej diagnostyki nowotworów i obawa przed wystawianiem zielonych kart z powodu późniejszej weryfikacji nietrafionych podejrzeń i konsekwencji z nich wynikających. To, że większość kart jest wystawianych poza POZ, w ośrodkach onkologicznych nie jest dobrym sygnałem, bo to znaczy, że ten element pakietu onkologicznego niespecjalnie się sprawdza. Jeśli chodzi zaś o dane sprzed pakietu onkologicznego, to wynika z nich, że im dalej od dużych ośrodków miejskich tym czas oczekiwania na diagnozę jest dłuższy. Może więc być też tak, że w mniejszych miastach i na wsiach pacjent zgłasza się do lekarza rodzinnego, ale on niespecjalnie ma czas i chęć wystawić zieloną kartę.
Jak informuje „Dziennik Gazeta Prawna”, najwięcej kart przyspieszających leczenie onkologiczne wydano w woj. świętokrzyskim, dolnośląskim oraz mazowieckim i kujawsko-pomorskim: ok. 450–455 na 100 tys. mieszkańców. Na Podlasiu już prawie trzy razy mniej. Mniej kart jest także wydawanych w województwach, gdzie aktywnie działa Federacja Porozumienie Zielonogórskie – województwach podkarpackim i lubuskim. Jak zauważa gazeta jedynie 40 procent kart zostało wydanych przez lekarzy rodzinnych. Z czego to wynika?
Prof. Jacek Fijuth, prezes Polskiego Towarzystwa Onkologicznego.
Nie sądzę, że lekarze rodzinni celowo nie wydają zielonych kart. Wiem, że pracują i karty są wydawane. Duża ich liczba została wydana na początku funkcjonowania pakietu jako kontynuacja leczenia, aby była możliwość jego rozliczenia już w ramach pakietu. Przyczyną takich, a nie innych statystyk resortu zdrowia może być to, że spora część chorych diagnozowana i leczona jest poza pakietem i dopiero po na przykład leczeniu operacyjnym w ośrodku onkologicznym rozpoznawany jest nowotwór i wydawana jest zielona karta.
Andrzej Zapaśnik, Federacja Porozumienie Zielonogórskie.
Nie ma żadnej akcji w Porozumieniu nawołującej do nie wypisywania zielonych kart. Różnice w liczbie ich wystawiania w poszczególnych regionach mogą wynikać z liczby zachorowań na nowotwory, choć trudno jest podać powód rzeczywisty. Jeśli chodzi o wypisywanie kart przez lekarzy rodzinnych, wiemy, że duża część z nich nie jest potem realizowana. Wręcz spotykamy się z namowami ośrodków specjalistycznych, aby wypisywać skierowanie na leczenie zamiast zielonej karty, bo to właśnie przyśpieszy terapię, a nie karta. Zielona karta jest zmorą onkologów, którzy mają problem z wypełnieniem jej wymogów biurokratycznych, lekarze rodzinni nie są tak bardzo obciążeni obowiązkiem ich wypisywania.
Prof. Sergiusz Nawrocki, onkolog, Śląski Uniwersytet Medyczny
Ta sytuacja może wynikać z dwóch powodów. Po pierwsze wpływ na taką a nie inną liczbę zielonych kart wypisywanych przez lekarzy rodzinnych mogą mieć powody administracyjne, nieznajomość systemu zielonych kart, niechęć do ich wypełniania. Lekarze mogą wysyłać chorego dalej, do ośrodka onkologicznego z założeniem, że tam ktoś tą kartę założy. Drugą przyczyną może być nieprzygotowanie lekarzy rodzinnych do wczesnej diagnostyki nowotworów i obawa przed wystawianiem zielonych kart z powodu późniejszej weryfikacji nietrafionych podejrzeń i konsekwencji z nich wynikających. To, że większość kart jest wystawianych poza POZ, w ośrodkach onkologicznych nie jest dobrym sygnałem, bo to znaczy, że ten element pakietu onkologicznego niespecjalnie się sprawdza. Jeśli chodzi zaś o dane sprzed pakietu onkologicznego, to wynika z nich, że im dalej od dużych ośrodków miejskich tym czas oczekiwania na diagnozę jest dłuższy. Może więc być też tak, że w mniejszych miastach i na wsiach pacjent zgłasza się do lekarza rodzinnego, ale on niespecjalnie ma czas i chęć wystawić zieloną kartę.