123RF
Potrzebne jest wsparcie systemowe i finansowe, by leczyć pacjentki onkologiczne z Ukrainy
Autor: Monika Stelmach
Data: 10.03.2022
Źródło: PAP
Działy:
Aktualności w Onkologia
Aktualności
Po pandemii polski system opieki zdrowotnej jest na granicy zapaści. Tymczasem do Polski napływają z Ukrainy dziesiątki osób wymagających leczenia, w tym również onkologicznego. Dlatego konieczne jest szybkie wsparcie systemowe i finansowe – oceniają eksperci.
Mówili o tym w trakcie debaty pt. „Nowotwory ginekologiczne – CZAS DZIAŁAĆ!”.
– Przed nami wyzwanie włączenia w system opieki zdrowotnej ginekologii onkologicznej pacjentek, które napływają z Ukrainy. Trudno powiedzieć, jak to będzie wyglądało długofalowo, czy te pacjentki z nami zostaną na dłużej i ile ich będzie. Problem polega na tym, że nie mają ze sobą dotychczasowej historii leczenia, pojawiają się bariery językowe, która są przeszkodą w leczeniu – powiedział prof. Paweł Blecharz, kierownik Kliniki Ginekologii Onkologicznej, Narodowego Instytutu Onkologii im. Marii Skłodowskiej-Curie – Państwowego Instytutu Badawczego, Oddział w Krakowie.
Eksperci przypomnieli, że po pandemii polski system opieki zdrowotnej jest na granicy zapaści. – Trudno dzisiaj wyrokować, jaka będzie skala chorych, którzy będą potrzebowali opieki onkologicznej, zapewne setki pacjentów. Zresztą mamy w tej chwili już liczne zgłoszenia z różnych ośrodków onkologicznych z Ukrainy, że pacjenci będą transportowani zarówno medycznym transportem, jak i transportem własnym przez polsko-ukraińską granicę. Jesteśmy przygotowani na pewne działania, aczkolwiek musimy sobie zdać sprawę, że nasz system po pandemii ma niewielkie rezerwy, żeby nie powiedzieć: te rezerwy się wyczerpują – przyznał prof. Mariusz Bidziński, konsultant krajowy w dziedzinie ginekologii onkologicznej.
Ekspert podkreślił, że obecnie dużo pacjentów trafia do ośrodków z bardzo zaawansowanymi schorzeniami. – To są chorzy, którzy rzeczywiście wymagają często dłuższych hospitalizacji. A kadra medyczna jest zdziesiątkowana poprzez wciąż aktywną pandemię. Nowa sytuacja wymaga intensywnych działań strategicznych – podkreślił specjalista.
Wskazał, że powinny działać punkty nie tylko recepcji dla chorych, ale też ich selekcji na pacjentów, którzy będą wymagali opieki w trybie pilnym oraz w trybie niepilnym.
– Jestem przekonany, że zarówno polscy, jak i ukraińscy pacjenci, będą w stanie uzyskać u nas kwalifikowaną pomoc. Konieczne jest jednak stworzenie przez resort zdrowia systemu, który będzie dawał szansę na odpowiednie postępowanie dla polskich i ukraińskich pacjentek. Mam nadzieję, że w najbliższym czasie te działania zostaną przekute w odpowiednie procedury. Tu nie ma czasu już na zwłokę. Dzisiaj możemy powiedzieć, że otwieramy ludzkie serca, ale tego entuzjazmu nie możemy traktować jako stałej kwestii – mówił prof. Bidziński.
Konsultant krajowy w dziedzinie ginekologii onkologicznej dodał, że źródłem pomocy medycznej mogą być również lekarze i pielęgniarki z Ukrainy, którzy są wśród uchodźców. – Być może należy przyspieszyć możliwość weryfikacji dokumentacji, tak żeby mogli podejmować działania, szczególnie przy opiece nad pacjentami ukraińskimi – tłumaczył prof. Bidziński.
Jego zdaniem trzeba się również zwrócić o wsparcie do zagranicznych środowisk medycznych za naszą zachodnią i południową granicą. – Możemy stworzyć tzw. szpitale polowe. Jesteśmy dzisiaj w pozycji państwa przyfrontowego, w związku z tym te działania muszą być realizowane w oparciu o doktrynę wojenną – tłumaczył.
Prof. Bidziński wyraził też nadzieję, że całe środowisko medyczne – również ci, którzy decydują o organizacyjnych działaniach w zakresie ochrony zdrowia – podejmie jak najszybsze kroki, tak żeby system mógł być oparty na odpowiednich procedurach i dobrych wzorcach.
Z takimi postulatami zgodził się prof. Włodzimierz Sawicki, prezes Polskiego Towarzystwa Ginekologii Onkologicznej. Jak podkreślił, obecnie można mówić o pewnego rodzaju zapaści naszego systemu opieki zdrowotnej, wynikającej z pandemii. – Dopiero odrabiamy te straty. Z drugiej strony widzimy bardzo dużo pacjentek w zaawansowanych formach nowotworów, których do tej pory niejeden z nas nie widział, bądź widział bardzo rzadko. Te dwie nakładające się sytuacje są ogromnym wyzwaniem. Na razie nie ma systemowych, organizacyjnych rozwiązań, swego rodzaju mapy drogowej – ocenił specjalista.
Zwrócił uwagę, że powstała inicjatywa ośrodka, który koordynuje i rozdziela pacjentki mogące kwalifikować się do diagnostyki i leczenia onkologicznego. – Mieści się on w ośrodku lubelskim, natomiast my jako ośrodki onkologiczne z całej Polski zgłaszamy akces do przyjmowania tych pacjentek w zależności od możliwości łóżkowych. Oczywiście wykazujemy ogromne serce i chęci, ale musimy mieć wsparcie organizacyjne i systemowe, a u podłoża tego leżą finanse – podsumował prof. Sawicki.
– Przed nami wyzwanie włączenia w system opieki zdrowotnej ginekologii onkologicznej pacjentek, które napływają z Ukrainy. Trudno powiedzieć, jak to będzie wyglądało długofalowo, czy te pacjentki z nami zostaną na dłużej i ile ich będzie. Problem polega na tym, że nie mają ze sobą dotychczasowej historii leczenia, pojawiają się bariery językowe, która są przeszkodą w leczeniu – powiedział prof. Paweł Blecharz, kierownik Kliniki Ginekologii Onkologicznej, Narodowego Instytutu Onkologii im. Marii Skłodowskiej-Curie – Państwowego Instytutu Badawczego, Oddział w Krakowie.
Eksperci przypomnieli, że po pandemii polski system opieki zdrowotnej jest na granicy zapaści. – Trudno dzisiaj wyrokować, jaka będzie skala chorych, którzy będą potrzebowali opieki onkologicznej, zapewne setki pacjentów. Zresztą mamy w tej chwili już liczne zgłoszenia z różnych ośrodków onkologicznych z Ukrainy, że pacjenci będą transportowani zarówno medycznym transportem, jak i transportem własnym przez polsko-ukraińską granicę. Jesteśmy przygotowani na pewne działania, aczkolwiek musimy sobie zdać sprawę, że nasz system po pandemii ma niewielkie rezerwy, żeby nie powiedzieć: te rezerwy się wyczerpują – przyznał prof. Mariusz Bidziński, konsultant krajowy w dziedzinie ginekologii onkologicznej.
Ekspert podkreślił, że obecnie dużo pacjentów trafia do ośrodków z bardzo zaawansowanymi schorzeniami. – To są chorzy, którzy rzeczywiście wymagają często dłuższych hospitalizacji. A kadra medyczna jest zdziesiątkowana poprzez wciąż aktywną pandemię. Nowa sytuacja wymaga intensywnych działań strategicznych – podkreślił specjalista.
Wskazał, że powinny działać punkty nie tylko recepcji dla chorych, ale też ich selekcji na pacjentów, którzy będą wymagali opieki w trybie pilnym oraz w trybie niepilnym.
– Jestem przekonany, że zarówno polscy, jak i ukraińscy pacjenci, będą w stanie uzyskać u nas kwalifikowaną pomoc. Konieczne jest jednak stworzenie przez resort zdrowia systemu, który będzie dawał szansę na odpowiednie postępowanie dla polskich i ukraińskich pacjentek. Mam nadzieję, że w najbliższym czasie te działania zostaną przekute w odpowiednie procedury. Tu nie ma czasu już na zwłokę. Dzisiaj możemy powiedzieć, że otwieramy ludzkie serca, ale tego entuzjazmu nie możemy traktować jako stałej kwestii – mówił prof. Bidziński.
Konsultant krajowy w dziedzinie ginekologii onkologicznej dodał, że źródłem pomocy medycznej mogą być również lekarze i pielęgniarki z Ukrainy, którzy są wśród uchodźców. – Być może należy przyspieszyć możliwość weryfikacji dokumentacji, tak żeby mogli podejmować działania, szczególnie przy opiece nad pacjentami ukraińskimi – tłumaczył prof. Bidziński.
Jego zdaniem trzeba się również zwrócić o wsparcie do zagranicznych środowisk medycznych za naszą zachodnią i południową granicą. – Możemy stworzyć tzw. szpitale polowe. Jesteśmy dzisiaj w pozycji państwa przyfrontowego, w związku z tym te działania muszą być realizowane w oparciu o doktrynę wojenną – tłumaczył.
Prof. Bidziński wyraził też nadzieję, że całe środowisko medyczne – również ci, którzy decydują o organizacyjnych działaniach w zakresie ochrony zdrowia – podejmie jak najszybsze kroki, tak żeby system mógł być oparty na odpowiednich procedurach i dobrych wzorcach.
Z takimi postulatami zgodził się prof. Włodzimierz Sawicki, prezes Polskiego Towarzystwa Ginekologii Onkologicznej. Jak podkreślił, obecnie można mówić o pewnego rodzaju zapaści naszego systemu opieki zdrowotnej, wynikającej z pandemii. – Dopiero odrabiamy te straty. Z drugiej strony widzimy bardzo dużo pacjentek w zaawansowanych formach nowotworów, których do tej pory niejeden z nas nie widział, bądź widział bardzo rzadko. Te dwie nakładające się sytuacje są ogromnym wyzwaniem. Na razie nie ma systemowych, organizacyjnych rozwiązań, swego rodzaju mapy drogowej – ocenił specjalista.
Zwrócił uwagę, że powstała inicjatywa ośrodka, który koordynuje i rozdziela pacjentki mogące kwalifikować się do diagnostyki i leczenia onkologicznego. – Mieści się on w ośrodku lubelskim, natomiast my jako ośrodki onkologiczne z całej Polski zgłaszamy akces do przyjmowania tych pacjentek w zależności od możliwości łóżkowych. Oczywiście wykazujemy ogromne serce i chęci, ale musimy mieć wsparcie organizacyjne i systemowe, a u podłoża tego leżą finanse – podsumował prof. Sawicki.