Prof. Jassem: Chory na nowotwór nie wie, który ośrodek jest najlepszy. Pomóżmy mu, porównujmy je
Autor: Krystian Lurka
Data: 24.04.2019
Działy:
Aktualności w Onkologia
Aktualności
Tagi: | Jacek Jassem, onkologia |
- Chory na nowotwór "wędruje" od jednej instytucji do drugiej, niepewny i z wątpliwościami - przyznał prof. Jacek Jassem, kierownik Katedry i Kliniki Onkologii i Radioterapii Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego w rozmowie z "Menedżerem Zdrowia". I zaproponował, żeby wprowadzić mechanizm porównywania jednostek. - No bo jakie są argumenty przeciw? Jeżeli ktoś jest przeciw, to znaczy, że ma coś do ukrycia. Prawdziwa cnota krytyk się nie boi - stwierdził.
Jak chory na nowotwór odnajduje się w polskim systemie ochrony zdrowia?
- Nie odnajduje się albo ma z tym kłopot. Często w jednym ośrodku rozpoznaje się nowotwór, w innym wykonuje się jedną procedurę, w kolejnym drugą, w następnym trzecią i tak dalej. A bywa, że lekarz z jeszcze innej instytucji prowadzi obserwację po ukończeniu leczenia. Chory "wędruje" od jednej instytucji do drugiej, często z plikiem skierowań w ręce, niepewny i z wątpliwościami. Zagubiony w naszym skomplikowanym systemie opieki medycznej. Nie wie, który ośrodek jest najlepszy. Wybiera na podstawie zasłyszanych opinii. W pojedynkę organizuje sobie leczenie, nikt nie wskazuje mu najlepszej ścieżki postępowania ani, nie bierze odpowiedzialności za cały proces.
I co można zrobić, żeby tak nie było?
- Rozwiązaniem jest koordynowana opieka – system, w którym pełną odpowiedzialność za opiekę nad pacjentem bierze na siebie jeden ośrodek. Musi on przy tym spełniać wysokie kryteria jakościowe w zakresie infrastruktury i zasobów ludzkich oraz posiadać udokumentowane doświadczenie mierzone liczbą leczonych chorych. Pacjent jest tam prowadzony „za rękę” od rozpoznania poprzez diagnostykę, terapię do wychodzenia z choroby. Nie oznacza to jednak, że wszystko musi być realizowane w tym samym miejscu – to nierealne, bo wysokospecjalistyczne procedury diagnostyczne i lecznicze, np. PET czy radioterapię, wykonują tylko wybrane ośrodki. System zakłada możliwość wykonywania niektórych świadczeń w innych jednostkach na podstawie umów konsorcyjnych. Ośrodek koordynujący musi jednak przejąć całkowitą odpowiedzialność za sprawne przeprowadzenie całego procesu i być z tego rozliczany.
W jaki sposób miałby być rozliczany?
- W opiece koordynowanej docelowo NFZ płaciłby ryczałtem za cały proces diagnostyczny lub leczniczy, a nie za poszczególne procedury, z wyjątkiem wysokokosztowych, które dotyczą części chorych, np. radioterapii czy programów lekowych. Dlaczego? Bo płacenie za konkretne świadczenia powoduje ich mnożenie oraz niepotrzebne i nieuzasadnione przedłużanie leczenia. Zdarza się, że dochodzi do nadużyć. Bo jeżeli świadczeniodawca otrzymuje wynagrodzenie za kolejne procedury, niezależnie od tego, czy one są potrzebne czy nie, to nie ma żadnych powodów, żeby ich nie mnożyć. Podam przykład: w Polsce u zaskakująco dużej liczby chorych na raka piersi leczenie chirurgiczne rozłożone jest na dwa etapy, choć nie ma powodów, aby nie zrobić tego raz a dobrze. System opieki koordynowanej będzie do tego zniechęcał. I pozwoli na pokazanie jakości.
Czy opieka koordynowana przyniesie oszczędności?
- W ostatecznym rachunku na pewno, bo wyższa skuteczność leczenia to niższe koszty. Przed ewentualnym wprowadzeniem zryczałtowanych opłat trzeba jednak w ramach pilotażu sprawdzić, ile kosztuje zestaw niezbędnych świadczeń. Przy okazji będzie się można przyjrzeć ewentualnym różnicom w poszczególnych ośrodkach. To pozwoli na wprowadzenie mechanizmów promujących jakość, a także na obiektywne porównywanie instytucji.
Porównywanie instytucji? Prawdopodobnie będzie to źle odebrane przez środowisko.
- A jakie są argumenty przeciw? Jeżeli ktoś jest przeciw, to znaczy, że ma coś do ukrycia. Prawdziwa cnota krytyk się nie boi.
Czy rozmawiał pan na ten temat z decydentami?
- Spotkałem się z prezesem i wiceprezesem NFZ, namawiałem ich, żeby proces monitorowania jakości i kosztów prowadził płatnik. Nie wyobrażam sobie, żeby to świadczeniodawca raportował swoje dane, bo to jest pole do nadużyć. Musi je zbierać i analizować niezależna instytucja, jaką jest NFZ, tym bardziej że posiada je w swoich zasobach. NFZ powinien być także zobligowany do publikowania co roku tych danych – w ten sposób będą one dostępne w domenie publicznej jako informacja konsumencka. Chorzy będą mogli ocenić jakość świadczeń w poszczególnych ośrodkach i zdecydować, gdzie chcą się leczyć. Uważam, że działałoby to stymulująco na jakość, a równocześnie pozwalałoby pacjentom podjąć decyzję o wyborze ośrodka na podstawie racjonalnych kryteriów, a nie subiektywnych opinii innych chorych.
Wywiad z prof. Jassemem to jeden z materiałów dotyczących onkologii z "Menedżera Zdrowia" 1-2/2019. Czasopismo można zamówić na stronie: www.termedia.pl/mz/prenumerata.
Przeczytaj także: "Prof. Cezary Szczylik: Sytuacja w zakresie onkologii klinicznej jest tragiczna", "Prof. Jan Lubiński: Brakuje wsparcia systemowego onkologicznych prac badawczych" i "Gadomski ocenia polską onkologię".
Zachęcamy do polubienia profilu "Menedżera Zdrowia" na Facebooku: www.facebook.com/MenedzerZdrowia i obserwowania kont na Twitterze i LinkedInie: www.twitter.com/MenedzerZdrowia i www.linkedin.com/MenedzerZdrowia.
- Nie odnajduje się albo ma z tym kłopot. Często w jednym ośrodku rozpoznaje się nowotwór, w innym wykonuje się jedną procedurę, w kolejnym drugą, w następnym trzecią i tak dalej. A bywa, że lekarz z jeszcze innej instytucji prowadzi obserwację po ukończeniu leczenia. Chory "wędruje" od jednej instytucji do drugiej, często z plikiem skierowań w ręce, niepewny i z wątpliwościami. Zagubiony w naszym skomplikowanym systemie opieki medycznej. Nie wie, który ośrodek jest najlepszy. Wybiera na podstawie zasłyszanych opinii. W pojedynkę organizuje sobie leczenie, nikt nie wskazuje mu najlepszej ścieżki postępowania ani, nie bierze odpowiedzialności za cały proces.
I co można zrobić, żeby tak nie było?
- Rozwiązaniem jest koordynowana opieka – system, w którym pełną odpowiedzialność za opiekę nad pacjentem bierze na siebie jeden ośrodek. Musi on przy tym spełniać wysokie kryteria jakościowe w zakresie infrastruktury i zasobów ludzkich oraz posiadać udokumentowane doświadczenie mierzone liczbą leczonych chorych. Pacjent jest tam prowadzony „za rękę” od rozpoznania poprzez diagnostykę, terapię do wychodzenia z choroby. Nie oznacza to jednak, że wszystko musi być realizowane w tym samym miejscu – to nierealne, bo wysokospecjalistyczne procedury diagnostyczne i lecznicze, np. PET czy radioterapię, wykonują tylko wybrane ośrodki. System zakłada możliwość wykonywania niektórych świadczeń w innych jednostkach na podstawie umów konsorcyjnych. Ośrodek koordynujący musi jednak przejąć całkowitą odpowiedzialność za sprawne przeprowadzenie całego procesu i być z tego rozliczany.
W jaki sposób miałby być rozliczany?
- W opiece koordynowanej docelowo NFZ płaciłby ryczałtem za cały proces diagnostyczny lub leczniczy, a nie za poszczególne procedury, z wyjątkiem wysokokosztowych, które dotyczą części chorych, np. radioterapii czy programów lekowych. Dlaczego? Bo płacenie za konkretne świadczenia powoduje ich mnożenie oraz niepotrzebne i nieuzasadnione przedłużanie leczenia. Zdarza się, że dochodzi do nadużyć. Bo jeżeli świadczeniodawca otrzymuje wynagrodzenie za kolejne procedury, niezależnie od tego, czy one są potrzebne czy nie, to nie ma żadnych powodów, żeby ich nie mnożyć. Podam przykład: w Polsce u zaskakująco dużej liczby chorych na raka piersi leczenie chirurgiczne rozłożone jest na dwa etapy, choć nie ma powodów, aby nie zrobić tego raz a dobrze. System opieki koordynowanej będzie do tego zniechęcał. I pozwoli na pokazanie jakości.
Czy opieka koordynowana przyniesie oszczędności?
- W ostatecznym rachunku na pewno, bo wyższa skuteczność leczenia to niższe koszty. Przed ewentualnym wprowadzeniem zryczałtowanych opłat trzeba jednak w ramach pilotażu sprawdzić, ile kosztuje zestaw niezbędnych świadczeń. Przy okazji będzie się można przyjrzeć ewentualnym różnicom w poszczególnych ośrodkach. To pozwoli na wprowadzenie mechanizmów promujących jakość, a także na obiektywne porównywanie instytucji.
Porównywanie instytucji? Prawdopodobnie będzie to źle odebrane przez środowisko.
- A jakie są argumenty przeciw? Jeżeli ktoś jest przeciw, to znaczy, że ma coś do ukrycia. Prawdziwa cnota krytyk się nie boi.
Czy rozmawiał pan na ten temat z decydentami?
- Spotkałem się z prezesem i wiceprezesem NFZ, namawiałem ich, żeby proces monitorowania jakości i kosztów prowadził płatnik. Nie wyobrażam sobie, żeby to świadczeniodawca raportował swoje dane, bo to jest pole do nadużyć. Musi je zbierać i analizować niezależna instytucja, jaką jest NFZ, tym bardziej że posiada je w swoich zasobach. NFZ powinien być także zobligowany do publikowania co roku tych danych – w ten sposób będą one dostępne w domenie publicznej jako informacja konsumencka. Chorzy będą mogli ocenić jakość świadczeń w poszczególnych ośrodkach i zdecydować, gdzie chcą się leczyć. Uważam, że działałoby to stymulująco na jakość, a równocześnie pozwalałoby pacjentom podjąć decyzję o wyborze ośrodka na podstawie racjonalnych kryteriów, a nie subiektywnych opinii innych chorych.
Wywiad z prof. Jassemem to jeden z materiałów dotyczących onkologii z "Menedżera Zdrowia" 1-2/2019. Czasopismo można zamówić na stronie: www.termedia.pl/mz/prenumerata.
Przeczytaj także: "Prof. Cezary Szczylik: Sytuacja w zakresie onkologii klinicznej jest tragiczna", "Prof. Jan Lubiński: Brakuje wsparcia systemowego onkologicznych prac badawczych" i "Gadomski ocenia polską onkologię".
Zachęcamy do polubienia profilu "Menedżera Zdrowia" na Facebooku: www.facebook.com/MenedzerZdrowia i obserwowania kont na Twitterze i LinkedInie: www.twitter.com/MenedzerZdrowia i www.linkedin.com/MenedzerZdrowia.