Tam, gdzie poddaje się klasyczna chirurgia
Autor: Aleksandra Lang
Data: 01.07.2016
Źródło: MK/AL
Działy:
Wywiad tygodnia
Aktualności
Nano-knife pozwala operować trudne nowotwory ułożone blisko naczyń życiowo ważnych. W połączeniu z chemioterapią i termoablacją działa tam, gdzie oferowane jest już tylko leczenie paliatywne. O metodzie i doświadczeniach własnych mówi dr Ryszard Wierzbicki ze Szpitala MSW w Lublinie.
Kiedy wykonano pierwsze próby nano-knife na świecie i w Polsce?
Pierwsze próby przeprowadzono w 2010 roku. Operowano takie narządy, jak trzustka i prostata. Zaczęło się to w Stanach Zjednoczonych, potem w Europie – w 2012 roku. W Polsce pierwsze szkolenie odbyło się w Wojskowym Instytucie Medycznym w 2013 roku. Wtedy też wprowadzono tę metodę do leczenia, głównie raka prostaty, ale także trzustki i guzów litych wątroby. Jej prekursorem na świecie jest prof. Martin z USA, który ma największe doświadczenie w wykorzystywaniu tej metody w izolowanym raku trzustki. Stosował ją niekoniecznie u zdyskwalifikowanych chorych z operacji klasycznej, ale jako rozwiązanie równoznaczne. Wyniki ma bardzo obiecujące już na dużej grupie pacjentów.
Kiedy pan rozpoczął operacje tą techniką?
Dwa lata temu. Najpierw było szkolenie, przygotowanie. Pierwsza operacja odbyła się w czerwcu 2015 roku. To był nieresekcyjny rak trzustki z niepoliczalnymi przerzutami synchronicznymi do wątroby. Wykorzystałem Nano-Knife na trzustce i częściowo na wątrobie razem z termoablacją mikrofalową do leczenia większości przerzutów na wątrobie. Chora otrzymała po operacji chemioterapię, której nie przyjmowała wcześniej. Obecnie pacjentka jest pod kontrolą. Wygląda na to, że nastąpiła stabilizacja zmian. Jej kondycja psychiczna jest gorsza, ale fizycznie wszystko jest w porządku. Co prawda nie wszyscy tak dobrze odpowiadają na leczenie. W dwóch przypadkach wyniki były gorsze. U jednego młodego, bo 40-letniego, pacjenta także z synchronicznymi przerzutami do wątroby przy szybkiej progresji bardzo agresywnej choroby nastąpił zgon.
Kiedy nano-knife przyczynia się do najkorzystniejszego rokowania?
W raku trzustki. Przed operacją podawana jest chemioterapia, najlepiej trzy cykle. Po zabiegu także pacjent musi wrócić na chemioterapię. Także mówimy tutaj o leczeniu skojarzonym z chemioterapią. Stosowałem nano-knife także w nowotworach wątroby. To jest bardzo dobra metoda do zastosowania w pobliżu dużych naczyń, gdy operacja klasyczna nie wchodzi w grę, podobnie jak termoablacja. Nano-knife nie uszkadza naczyń. I tak stosuję tę metodę. Często dołączam do niej termoablację mikrofalową. Ostatni pacjent z rakiem wątrobowo-komórkowym z guzem o wielkości 12 cm nie został zakwalifikowany do operacji klasycznej. Wykonaliśmy nano-knife łącznie z termoablacją mikrofalową. Po tym zabiegu został zakwalifikowany do immunoterapii Sorafenibem. W tej chwili jest w trakcie leczenia. Guz ma wielkość 5 cm. Pacjent jest w stanie bardzo dobrym. Są oczywiście widoczne działania niepożądane – zmiany na skórze, ale niewielkie, z którymi można sobie poradzić. Tu wynik jest więc zachęcający.
W jakich innych nowotworach nano-knife znajduje zastosowanie?
Najczęściej w miąższowych. Metoda jest bardzo dobra w prostacie. Nie jestem urologiem, ale wiem, że jest stosowana, bo nie uszkadza naczyń. Pacjent nie ma potem problemów z nietrzymaniem moczu czy funkcjami seksualnymi. Tutaj jest to metoda przezskórna. Można ją stosować także przy małych guzach nerki lub płuc. Jeśli chodzi o nowotwory płuc, to w Polsce nie mamy takich doświadczeń, ale Francja i Niemcy – już tak.
Guzy trzustki czy wątroby są jednak operowane przez pana metodą otwartą. Dlaczego?
To jest bardzo ważne, ponieważ przy metodzie otwartej stosuję USG śródoperacyjne, aby dokładnie ocenić wielkość guza i jego granice. Dopiero pod kontrolą USG wprowadzam elektrody wokół guza z dokładnością co do milimetra. Niejednokrotnie elektrody należy przykładać kilka razy. Dopiero wtedy, kiedy aparat testuje ułożenie elektrod, można rozpocząć proces elektroporacji. Przy złym ułożeniu elektrod nano-knife nie zostanie włączony. Przy metodzie otwartej mamy pewność, że guz rzeczywiście objęty jest polem elektromagnetycznym. Dodatkowo elektrody nie mogą zmieniać pozycji, czyli pacjent musi mieć zwiotczone mięśnie. Metoda otwarta jest też bezpieczniejsza, bo jeśli stosujemy nano-knife przy dużych naczyniach, w razie komplikacji można je od razu zaopatrzyć. Metoda przezskórna jest obarczona większym ryzykiem. Nano-knife wytwarza pole elektromagnetyczne, które niszczy błonę komórkową nowotworu, lecz nie wytwarza się pole cieplne jak w termoablacji, więc nie dochodzi do zniszczenia naczyń. Pacjent także ma znacznie mniejsze dolegliwości bólowe.
W jaki sposób kwalifikowani są pacjenci do tych zabiegów?
Nie ma jeszcze systemu kwalifikacji, ale lekarze, profesorowie w przychodniach wiedzą o metodzie i przesyłają do mnie dokumentację medyczną. Jeśli podejmuję się terapii, ustalamy wszystko – miejsce leczenia, specjalistę, czy zostanie podana chemioterapia przedoperacyjna, gdzie zostanie podana chemioterapia pooperacyjna. Nie wszyscy, ale większość moich pacjentów nie została zakwalifikowana do innych metod leczenia. Na przykład w raku trzustki umiejscowienie guza w pobliży tętnicy kreskowej górnej dyskwalifikuje z zabiegu. A ja mogę zaoferować operację guza i przerzutów i pacjent dalej może być leczony chemioterapią. To daje szansę na dłuższe życie. Nasze efekty są zachęcające, choć nie wszystkie. Jest pacjentka w obserwacji – 28 lat z przerzutami raka trzustki do brzucha, która po zabiegu czuje się dobrze, bez dolegliwości, nastąpił przyrost masy ciała.
W jakich stadiach zaawansowania nowotworu nano-knife może pomóc?
W chorobie uogólnionej już nie. Ale jest to dobra technika w razie dyskwalifikacji z operacji klasycznej czy innych metod. Oczywiście jest stosowana wspólnie z onkologiem klinicznym. Każda metoda pojedyncza nie przyniesie takiego efektu jak leczenie skojarzone. Czasem lekarze już mówią o paliatywnej chemioterapii, a wyjściem jest nano-knife z zachęcającymi efektami.
Czy są powikłania po tych zabiegach?
Jest to metoda bardzo bezpieczna. Nie ma powikłań, choć pacjent musi być w znieczuleniu ogólnym, co stanowi zawsze ryzyko. W trakcie operacji można poszerzyć jej zakres o węzły chłonne lub jelita w razie przerzutów guza trzustki. Tak było w przypadku tej 28-letniej pacjentki. Ta metoda jest najlepsza w wypadku pojedynczych zmian, ale także u pacjentów ze zmianami przerzutowymi daje szansę na pomoc, bo jest małoinwazyjna.
Co stanowi przeszkodę w jej stosowaniu?
Metoda nie jest w Polsce refundowana, choć na świecie już jest. Zabiegów jest mało na skutek bariery finansowej. Większość chorych operujemy więc dzięki fundacjom. Wykonaliśmy już 35 operacji tą metodą i wyniki są zachęcające.
Rozmawiała Marta Koblańska
Pierwsze próby przeprowadzono w 2010 roku. Operowano takie narządy, jak trzustka i prostata. Zaczęło się to w Stanach Zjednoczonych, potem w Europie – w 2012 roku. W Polsce pierwsze szkolenie odbyło się w Wojskowym Instytucie Medycznym w 2013 roku. Wtedy też wprowadzono tę metodę do leczenia, głównie raka prostaty, ale także trzustki i guzów litych wątroby. Jej prekursorem na świecie jest prof. Martin z USA, który ma największe doświadczenie w wykorzystywaniu tej metody w izolowanym raku trzustki. Stosował ją niekoniecznie u zdyskwalifikowanych chorych z operacji klasycznej, ale jako rozwiązanie równoznaczne. Wyniki ma bardzo obiecujące już na dużej grupie pacjentów.
Kiedy pan rozpoczął operacje tą techniką?
Dwa lata temu. Najpierw było szkolenie, przygotowanie. Pierwsza operacja odbyła się w czerwcu 2015 roku. To był nieresekcyjny rak trzustki z niepoliczalnymi przerzutami synchronicznymi do wątroby. Wykorzystałem Nano-Knife na trzustce i częściowo na wątrobie razem z termoablacją mikrofalową do leczenia większości przerzutów na wątrobie. Chora otrzymała po operacji chemioterapię, której nie przyjmowała wcześniej. Obecnie pacjentka jest pod kontrolą. Wygląda na to, że nastąpiła stabilizacja zmian. Jej kondycja psychiczna jest gorsza, ale fizycznie wszystko jest w porządku. Co prawda nie wszyscy tak dobrze odpowiadają na leczenie. W dwóch przypadkach wyniki były gorsze. U jednego młodego, bo 40-letniego, pacjenta także z synchronicznymi przerzutami do wątroby przy szybkiej progresji bardzo agresywnej choroby nastąpił zgon.
Kiedy nano-knife przyczynia się do najkorzystniejszego rokowania?
W raku trzustki. Przed operacją podawana jest chemioterapia, najlepiej trzy cykle. Po zabiegu także pacjent musi wrócić na chemioterapię. Także mówimy tutaj o leczeniu skojarzonym z chemioterapią. Stosowałem nano-knife także w nowotworach wątroby. To jest bardzo dobra metoda do zastosowania w pobliżu dużych naczyń, gdy operacja klasyczna nie wchodzi w grę, podobnie jak termoablacja. Nano-knife nie uszkadza naczyń. I tak stosuję tę metodę. Często dołączam do niej termoablację mikrofalową. Ostatni pacjent z rakiem wątrobowo-komórkowym z guzem o wielkości 12 cm nie został zakwalifikowany do operacji klasycznej. Wykonaliśmy nano-knife łącznie z termoablacją mikrofalową. Po tym zabiegu został zakwalifikowany do immunoterapii Sorafenibem. W tej chwili jest w trakcie leczenia. Guz ma wielkość 5 cm. Pacjent jest w stanie bardzo dobrym. Są oczywiście widoczne działania niepożądane – zmiany na skórze, ale niewielkie, z którymi można sobie poradzić. Tu wynik jest więc zachęcający.
W jakich innych nowotworach nano-knife znajduje zastosowanie?
Najczęściej w miąższowych. Metoda jest bardzo dobra w prostacie. Nie jestem urologiem, ale wiem, że jest stosowana, bo nie uszkadza naczyń. Pacjent nie ma potem problemów z nietrzymaniem moczu czy funkcjami seksualnymi. Tutaj jest to metoda przezskórna. Można ją stosować także przy małych guzach nerki lub płuc. Jeśli chodzi o nowotwory płuc, to w Polsce nie mamy takich doświadczeń, ale Francja i Niemcy – już tak.
Guzy trzustki czy wątroby są jednak operowane przez pana metodą otwartą. Dlaczego?
To jest bardzo ważne, ponieważ przy metodzie otwartej stosuję USG śródoperacyjne, aby dokładnie ocenić wielkość guza i jego granice. Dopiero pod kontrolą USG wprowadzam elektrody wokół guza z dokładnością co do milimetra. Niejednokrotnie elektrody należy przykładać kilka razy. Dopiero wtedy, kiedy aparat testuje ułożenie elektrod, można rozpocząć proces elektroporacji. Przy złym ułożeniu elektrod nano-knife nie zostanie włączony. Przy metodzie otwartej mamy pewność, że guz rzeczywiście objęty jest polem elektromagnetycznym. Dodatkowo elektrody nie mogą zmieniać pozycji, czyli pacjent musi mieć zwiotczone mięśnie. Metoda otwarta jest też bezpieczniejsza, bo jeśli stosujemy nano-knife przy dużych naczyniach, w razie komplikacji można je od razu zaopatrzyć. Metoda przezskórna jest obarczona większym ryzykiem. Nano-knife wytwarza pole elektromagnetyczne, które niszczy błonę komórkową nowotworu, lecz nie wytwarza się pole cieplne jak w termoablacji, więc nie dochodzi do zniszczenia naczyń. Pacjent także ma znacznie mniejsze dolegliwości bólowe.
W jaki sposób kwalifikowani są pacjenci do tych zabiegów?
Nie ma jeszcze systemu kwalifikacji, ale lekarze, profesorowie w przychodniach wiedzą o metodzie i przesyłają do mnie dokumentację medyczną. Jeśli podejmuję się terapii, ustalamy wszystko – miejsce leczenia, specjalistę, czy zostanie podana chemioterapia przedoperacyjna, gdzie zostanie podana chemioterapia pooperacyjna. Nie wszyscy, ale większość moich pacjentów nie została zakwalifikowana do innych metod leczenia. Na przykład w raku trzustki umiejscowienie guza w pobliży tętnicy kreskowej górnej dyskwalifikuje z zabiegu. A ja mogę zaoferować operację guza i przerzutów i pacjent dalej może być leczony chemioterapią. To daje szansę na dłuższe życie. Nasze efekty są zachęcające, choć nie wszystkie. Jest pacjentka w obserwacji – 28 lat z przerzutami raka trzustki do brzucha, która po zabiegu czuje się dobrze, bez dolegliwości, nastąpił przyrost masy ciała.
W jakich stadiach zaawansowania nowotworu nano-knife może pomóc?
W chorobie uogólnionej już nie. Ale jest to dobra technika w razie dyskwalifikacji z operacji klasycznej czy innych metod. Oczywiście jest stosowana wspólnie z onkologiem klinicznym. Każda metoda pojedyncza nie przyniesie takiego efektu jak leczenie skojarzone. Czasem lekarze już mówią o paliatywnej chemioterapii, a wyjściem jest nano-knife z zachęcającymi efektami.
Czy są powikłania po tych zabiegach?
Jest to metoda bardzo bezpieczna. Nie ma powikłań, choć pacjent musi być w znieczuleniu ogólnym, co stanowi zawsze ryzyko. W trakcie operacji można poszerzyć jej zakres o węzły chłonne lub jelita w razie przerzutów guza trzustki. Tak było w przypadku tej 28-letniej pacjentki. Ta metoda jest najlepsza w wypadku pojedynczych zmian, ale także u pacjentów ze zmianami przerzutowymi daje szansę na pomoc, bo jest małoinwazyjna.
Co stanowi przeszkodę w jej stosowaniu?
Metoda nie jest w Polsce refundowana, choć na świecie już jest. Zabiegów jest mało na skutek bariery finansowej. Większość chorych operujemy więc dzięki fundacjom. Wykonaliśmy już 35 operacji tą metodą i wyniki są zachęcające.
Rozmawiała Marta Koblańska