Specjalizacje, Kategorie, Działy
123RF

Chińczycy stworzyli potencjalnie najgroźniejszy wariant koronawirusa

Udostępnij:
Wariant JN.1, który obecnie dominuje na świecie, to najłagodniej przebiegająca z dotychczasowych odmian COVID-19. Tymczasem chińscy naukowcy poinformowali, że uzyskali wariant zabijający 100 proc. zakażonych nim myszy o genomie zbliżonym do ludzkiego.
Dominacja wirusa JN.1
Jak informuje „New Scientist”, wirus JN.1 dominuje obecnie w większości krajów na świecie. To odmiana COVID-19 bardziej zaraźliwa od poprzednich, natomiast jej przebieg wydaje się dużo łagodniejszy.

Wersja JN.1 została wykryta w Luksemburgu w sierpniu 2023, a w kolejnych miesiącach rozprzestrzeniła się na wiele krajów. Wbrew początkowym, alarmistycznym doniesieniom (z grudnia ub.r.), przewidującym przeciążenie szpitali, dane dotyczące na przykład Anglii wskazują, że w porównaniu z wcześniejszymi wariantami – mimo podobnej liczby zakażonych – ryzyko ciężkiego, wymagającego hospitalizacji przebiegu choroby jest znacznie mniejsze, a zakażenie COVID-19 jest mniejszym powodem do zmartwienia niż w jakimkolwiek innym momencie pandemii.

W Wielkiej Brytanii i wielu innych krajach europejskich dawki przypominające (boostery) od jesieni 2023 r. były oferowane wyłącznie osobom starszym lub spełniającym określone kryteria, np. wymagającym szczególnej opieki zdrowotnej. Nawet w krajach takich jak Stany Zjednoczone, gdzie szczepionki są dostępne dla wszystkich osób w wieku powyżej 6 miesięcy, poziom ich wykorzystania jest niski.

W miarę narastania obaw związanych z JN.1 pojawiały się wezwania do przywrócenia różnych obostrzeń, na przykład niektóre szpitale w Wielkiej Brytanii i USA ponownie wprowadziły maseczki na twarz w miejscach publicznych, a Hiszpania – obowiązek noszenia maseczek we wszystkich placówkach opieki zdrowotnej.

Nie jest pewne, czy statystycznie łagodniejszy przebieg COVID-19 u osób zakażonych JN.1 wynika z łagodności samego szczepu, czy też po prostu ludzie stali się odporniejsi po przechorowaniu wcześniejszych odmian i dzięki szczepieniom. Nadal jednak, choć jak się wydaje rzadziej, mogą pojawiać się objawy long COVID, ciągłe zmęczenie, duszność czy problemy poznawcze.

Chińskie eksperymenty
Chińscy badacze zaszokowali społeczność naukową eksperymentami ze zmutowaną, rekordowo zjadliwą odmianą COVID-19, która zaskakująco szybko zabiła 100 proc. zakażonych nią „humanizowanych” myszy.

Zmutowany wirus, znany jako GX_P2V, zaatakował mózgi myszy, którym nadano cechy genetyczne podobne do ludzkich. – Wskazuje to na ryzyko przeniesienia GX_P2V na ludzi i tworzy unikalny model pozwalający na zrozumienie patogennych mechanizmów wirusów powiązanych z SARS-CoV-2 – napisali autorzy.

GX_P2V to zmutowana wersja GX/2017 koronawirusa, która według doniesień została odkryta u malezyjskich łuskowców w 2017 r., trzy lata przed pandemią COVID-19. Łuskowce to owadożerne, pokryte charakterystycznymi łuskami ssaki żyjące na ciepłych obszarach planety.

Wszystkie myszy zakażone wirusem GX_P2V zmarły w ciągu zaledwie ośmiu dni, co zaskoczyło badaczy. Zainfekował on płuca, kości, oczy, tchawice i mózgi martwych myszy. Przyczyną zgonu było najprawdopodobniej zakażenie mózgu.

Kilka dni przed śmiercią myszy szybko traciły na wadze, przybrały zgarbioną postawę i poruszały się bardzo powoli. Dzień przed zgonem oczy gryzoni stały się całkowicie białe.

To pierwsze badanie, które wykazało 100-proc. śmiertelność myszy zakażonych wirusem związanym z COVID-19. Jednak choć gryzonie były „humanizowane”, uzyskane wyniki nie dają jednoznacznej odpowiedzi, jak wyglądałby przebieg zakażenia w przypadku człowieka.

Bezsensowne, groźne badania
Cytowany przez „New York Post” Francois Balloux, ekspert epidemiologii w Instytucie Genetyki na University College London, skrytykował chińskie badania jako „straszne” i „całkowicie bezsensowne z naukowego punktu widzenia”.

– Nie widzę niczego interesującego, czego można by się dowiedzieć z przymusowego zakażenia przypadkowym wirusem dziwnej rasy „humanizowanych” myszy. Natomiast widzę, ile rzeczy może pójść źle – napisał profesor na Twitterze.

– Wstępne doniesienia nie określają poziomu bezpieczeństwa biologicznego ani środków ostrożności zastosowanych w badaniach. Brak tych informacji rodzi niepokojącą możliwość, że część lub całość tych badań została lekkomyślnie przeprowadzona bez minimalnych zabezpieczeń biologicznych i praktyk niezbędnych do badań z użyciem potencjalnych patogenów pandemicznych – kontynuował.

– Trzeba położyć kres temu szaleństwu, zanim będzie za późno – napisał cytowany przez „New York Post” dr Gennadi Glinsky, emerytowany profesor medycyny na Uniwersytecie Stanforda.

Amerykańskie agencje wywiadowcze nie znalazły bezpośrednich dowodów na to, że wirus powodujący COVID-19 wyciekł z chińskiego laboratorium. Jego pochodzenie jest nadal niejasne.

Nowe dane opublikowane przez „The Wall Street Journal” wskazują jednak, że chińskie laboratorium zmapowało powodującego COVID-19 wirusa SARS-CoV-2 już na dwa tygodnie przed pandemią, gdy oficjalnie chińskie władze niczego nie wiedziały o przyczynach choroby.

Wirusolog dr Lili Ren przesłała 28 grudnia 2019 r. prawie całą sekwencję struktury wirusa powodującego COVID-19 do bazy danych prowadzonej przez rząd USA. Jej praca była niemal identyczna z tym, co Pekin przedstawił Światowej Organizacji Zdrowia 11 stycznia 2020 r., kiedy wirus rozprzestrzenił się już na cały świat.

Dodatkowe dwa tygodnie mogły okazać się istotne dla globalnej reakcji na pandemię i opracowania szczepionek przeciwko COVID-19, gdy naukowcy starali się zrozumieć wirusa na przełomie 2019 i 2020 roku. Praca dr Lili Ren nigdy nie została opublikowana na amerykańskiej stronie ze względu na „problemy techniczne”.

Przeczytaj także: „COVID-19 jest groźniejszy, niż sądziliśmy” i „Kolejne 80 tys. szczepionek przeciw COVID-19”.

 
Partner serwisu
123RF
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.