Specjalizacje, Kategorie, Działy
Fot. Arkadiusz Wojtasiewicz/Agencja Gazeta

NIK: jest źle z profilaktyką w POZ. Lekarze rodzinni: co złego to nie my, to NFZ i Ministerstwo Zdrowia

Udostępnij:
Najwyższa Izba Kontroli pochyliła się nad realizacją programów profilaktycznych w POZ. I uznała, że najlepiej z tym nie jest. Lekarze rodzinni wskazują na NFZ i resort zdrowia jako głównych winowajców obecnej sytuacji.
Podstawowa opieka zdrowotna, która powinna być filarem systemu ochrony zdrowia, nie działa wystarczająco skutecznie na rzecz zachowania zdrowia, zapobiegania chorobom i ich wczesnego wykrywania. Lekarze POZ nie wykonują lub nie dokumentują badań profilaktycznych, problemem podstawowej opieki zdrowotnej jest utrudniony dostęp do lekarza wskazanego w deklaracji wyboru. W badanym okresie tylko co druga wizyta odbywała się u lekarza wybranego przez pacjenta. Taka sytuacja wynikała z zatrudniania lekarzy POZ na cząstkowych etatach. Większość lekarzy POZ nie wykonuje lub nie dokumentuje badań profilaktycznych, pozwalających rozpoznać choroby cywilizacyjne. Tymczasem liczba przypadków chorób cywilizacyjnych: nadwagi, otyłości, cukrzycy, chorób układu krążenia i nowotworowych rośnie w zawrotnym tempie. – stwierdza NIK. Czy NIK krytykuje lekarzy rodzinnych, czy cały system? O komentarz poprosiliśmy lekarzy pierwszego kontaktu.

Joanna Szeląg, Kolegium Lekarzy Rodzinnych
NIK w raporcie ocenia przede wszystkim programy profilaktyczne NFZ, które pozostawiają bardzo wiele do życzenia. Na przykład mowa jest o programie przeciw gruźlicy, który od lat jest postrzegany jako nie wnoszący nic pozytywnego, czy o programie kardiologicznym, który wymaga aż trzech wizyt pacjenta i logowania się przez lekarza POZ na oddzielnych platformach NFZ, sporządzania oddzielnych druków, co zabiera czas i nie zawsze jest również akceptowane przez chorych. NIK kieruje zarzuty dotyczące dostępności do wybranego lekarza POZ, że lekarze pracują na cząstkowych etatach i przez to chorzy nie mogą się do nich dostać. A to jest efekt całych lat zaniedbań. Nas jest po prostu mało, a mała liczba lekarzy przy takim obciążeniu biurokracją, co nasiliło się w ostatnich latach powoduje, że nie jesteśmy w stanie nadążyć za tymi wymogami, co skutkuje brakiem stosownych wpisów w dokumentacji medycznej. Uważam, że NFZ dokonał formalności: zakontraktował programy, których z nikim najpewniej nie konsultował, ale te programy nie przystają do rzeczywistości. Są albo trudne do wykonania, albo zwyczajnie nieracjonalne. W związku z tym lekarze ich nie realizują. Na przykład, aby spełnić wymogi należy posiadać bezpośredni dostęp do internetu, zalogować się na specjalny portal, aby sprawdzić, czy pacjent się kwalifikuje i przekonać pacjenta do kolejnych wizyt, a oni na to nie mają czasu. NFZ wywiązał się więc z formalnego obowiązku, ale nie są to narzędzia, które dają dobry obraz profilaktyki. NIK zarzuca nam, że nie odnotowujemy cytologii, gdy tymczasem my nie mamy do tego narzędzi. NFZ od lat rozsyła listy i od lat tłumaczy się, że realizuje swój obowiązek, tymczasem adresy są często nieaktualne, a forma ma znikomą skuteczność. Lekarze rodzinni proponowali, że sami będą o badaniu informować pacjentki, ale to nie spotkało się z żadnym odzewem. To, że jest nas mało powoduje, ze skupiamy się na tym, co jest absolutnie niezbędne. NIK ocenił stan faktyczny, ale nie dotarł do źródła. Skupiono się na tym, że lekarze rodzinni źle wykonują swoją pracę, a nie zastanowiono się nad tym, że jest ich bardzo mało i dlaczego tak się dzieje. Jeśli natychmiast nie nastąpią zmiany w procesie kształcenia, może dojść do załamania POZ. Źródłem problemów jest organizacja całego systemu, niedofinansowanie POZ.

Bożena Janicka, prezes Porozumienia Pracodawców w Ochronie Zdrowia.
Od lat mówimy o tym, że POZ musi zostać dofinansowana i doposażona i przede wszystkim uzbrojona w dodatkowych lekarzy. Dzisiaj podstawą systemu ochrony zdrowia w dalszym ciągu jest medycyna naprawcza, a powinna być profilaktyka. Ale, aby ją realizować należy postawić na POZ. Zaniechanie kilkanaście lat temu kierunku reform doprowadziło do sytuacji, z jaką mamy do czynienia obecnie, to nie jest wina lekarzy. Lekarze nie mają czasu na szeroką profilaktykę, wykonują tylko to co jest niezbędne w profilaktyce chorób dzieci i młodzieży i profilaktyce chorób układu krążenia. Nie postawiono na POZ i to jest wina i ministerstwa i ustawodawców. A oczekiwania wobec nas rosną. Rośnie biurokracja, rosną potrzeby, co zauważa NIK, ale nikt się nie zastanowił nad tym, że aby wymagać i oczekiwać najpierw należy określić wszystkie niezbędne warunki, doposażyć. My mówimy, że to POZ powinien prowadzić profilaktykę, ale żeby to osiągnąć należy mieć 1,5 tys pacjentów na listach, a nie jak mamy 2,5 – 2,7 tys., a nawet 3 tys i więcej. Ministerstwo zdrowia powinno zastanowić się nad tym jak wzmocnić POZ w sferze kadrowej, finansowej i organizacyjnej, aby w całym systemie dominowała profilaktyka, a nie medycyna naprawcza.

Jacek Krajewski, prezes Federacji Porozumienie Zielonogórskie.
Rzeczywiście zasoby ludzkie są kluczowe jeśli chodzi o ocenę sytuacji w POZ. Trzeba także pamiętać, że NIK zbadał kilkadziesiąt praktyk, podczas gdy w kraju funkcjonuje ich ponad 6 tysięcy. Próba jest więc nieduża. Tą ocenę, że badań profilaktycznych jest zbyt mało w stosunku do potrzeb można uznać za obserwację dobrą, tylko pytanie jakie są tego przyczyny? NIK w pewnym stopniu je wymienia, na przykład to, że w Polsce dominuje nastawienie na medycynę naprawczą. Lekarze rodzinni od lat dopominają się o więcej uwagi w stosunku do profilaktyki, ale biorąc pod uwagę fakt, jak bardzo są przygnieceni bieżącymi obowiązkami, biurokracją, bywa, że część z nich może mieć problem z profilaktyką. Dalej mamy ogromną nierównomierność rozłożenia lekarzy rodzinnych. Wydaje się jednak, że NIK kieruje w większości zastrzeżenia do ministerstwa. NIK pokazuje przyczyny pogorszenia sytuacji w obszarze profilaktyki, a to wynika z biurokracji, wielości obowiązków, szczupłości personelu, nastawienia na medycynę naprawczą. Profilaktyka zajmuje zaś czas i jej realizacja wiąże się także z biurokracją. NIK słusznie zauważa obniżenie aktywności lekarzy rodzinnych w zakresie profilaktyki, ale to wynika z niedomagań systemowych, nadmiernego obciążenia pracą. Resort zdrowia w niewystarczającym zakresie zbiera informacje o realizacji profilaktyki, niedoskonałe są więc także wnioski. Ponieważ uwagi dotyczą całego kraju, zadanie jak to zmienić leży po stronie ministerstwa: czy dofinansować, co poprawić, jak wpłynąć na NFZ, który jest bezpośrednim wykonawcą polityki zdrowotnej, aby zachęcał lekarzy, a nie tylko karał i upominał. Ministerstwo powinno pomyśleć jak rozwiązać ten problem systemowo.
 
Partner serwisu
Fot. Arkadiusz Wojtasiewicz/Agencja Gazeta
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.