Specjalizacje, Kategorie, Działy
Adam Stępień/Agencja Wyborcza.pl

Pokonani przez antybiotykooporność ►

Udostępnij:

– Od lat walczę o wysoką rangę problemu antybiotykooporności. Zjawisko to jest coraz większym zagrożeniem dla zdrowia i życia nas wszystkich. Czuję się w jakimś stopniu pokonana. Za kilkanaście lat będziemy umierać z powodu zakażeń, których nie ma czym leczyć – mówi prof. Waleria Hryniewicz, specjalistka w dziedzinie mikrobiologii lekarskiej z Zakładu Epidemiologii i Mikrobiologii Klinicznej Narodowego Instytutu Leków, w rozmowie z „Menedżerem Zdrowia”.

Podczas pandemii COVID-19 o antybiotykooporności mówi się mniej, sprawa stała się cichszym, niedostrzeganym problemem, który jednak nie przestał istnieć – mimo że nie zwraca się na nią uwagi. Co więcej, kłopot jest coraz większy.

– Dostrzegają to inni. My nie – mówi prof. Waleria Hryniewicz w rozmowie z „Menedżerem Zdrowia”, podkreślając, że „pomimo uznania przez Światową Organizację Zdrowia antybiotykooporności za jedno z najpoważniejszych zagrożeń zdrowotnych na świecie w Polsce niewiele robimy, aby zahamować to niekorzystne zjawisko”. – Należymy do krajów o bardzo wysokim zużyciu antybiotyków, a wiemy, że im więcej ich stosujemy, tym wyższą obserwujemy oporność. Wchodzimy w erę postantybiotykową – taką opinię wyraziła Światowa Organizacja Zdrowia w opublikowanym w 2014 r. dokumencie przedstawiającym wyniki monitorowania lekooporności w krajach członkowskich Unii Europejskiej – przyznaje ekspertka. Dodaje jednocześnie, że lstatnio pojawia się coraz więcej poważnych publikacji mówiących, że problem antybiotykooporności osiągnął rozmiary pandemii.

Patrząc na sytuację w Polsce, trudno nie zgodzić się z tą opinią.

– Jesteśmy poważnie zagrożeni. Od lat 80. ubiegłego wieku do niedawna wprowadziliśmy bardzo mało nowych, skutecznych antybiotyków w sytuacji, gdy liczba bakterii opornych na dotychczas stosowane antybiotyki lawinowo wzrastała i wzrasta. Wprawdzie w kilku ostatnich latach obserwujemy większe zainteresowanie firm farmaceutycznych poszukiwaniem nowych leków przeciwbakteryjnych, ale ciągle nie spełniają one naszych potrzeb. Ponadto jako leki innowacyjne kosztują dużo więcej i ich wprowadzanie do terapii może „zrujnować” budżet szpitala, ale też może uratować wiele istnień ludzkich. Od lat – i to w ramach aktywności zarówno Narodowego Programu Ochrony Antybiotyków, jak i Krajowego Ośrodka Referencyjnego do spraw Lekowrażliwości Drobnoustrojów Narodowego Instytutu Leków – alarmujemy, że sytuacja w tym obszarze w Polsce wciąż się pogarsza. Odsetek opornych bakterii dynamicznie narasta nie tylko w szpitalach, lecz także poza nimi. Z tego powodu coraz częściej terapia zarówno pierwszego, jak i drugiego wyboru nie jest skuteczna, co powoduje konieczność sięgania po antybiotyki dalszego wyboru, a więc często o mniejszej skuteczności i podwyższonej toksyczności. Zwiększa się liczba bakterii opornych na wszystkie dostępne leki – i to wśród tych, które nas najczęściej atakują, a więc pałeczek jelitowych, np. Escherichia coli, Klebsiella pneumoniae, Enterobacter spp., pałeczek niefermentujących, np. Pseudomonas aeruginosa, Acinetobacter baumannii, gronkowców złocistych, enterokoków i pneumokoków. Pandemia COVID-19 znacząco przyspieszyła powstawanie i rozprzestrzenianie się opornych na antybiotyki szczepów bakteryjnych z powodu bardzo szerokiego, często nieracjonalnego stosowania antybiotyków. Zapominamy, że antybiotyki nie działają na wirusy, a bakteryjne koinfekcje bądź zakażenia wtórne są rzadkie. Ze względu na coraz częstszą oporność bakterii na wszystkie dostępne antybiotyki jesteśmy zmuszeni do poszukiwania tzw. terapii ratunkowej – mówi prof. Waleria Hryniewicz.

Wypowiedź ekspertki poniżej – pod wideo dalsza część tekstu.


Co zrobić, aby było lepiej?

– Konieczna jest lepsza edukacja lekarzy i społeczeństwa, skuteczny narodowy system monitorowania drobnoustrojów wielolekoopornych, dostęp do nowoczesnej diagnostyki, restrykcyjne programy kontroli zakażeń i dobrze wykształceni specjaliści, którzy są w stanie nadążać za zmieniającymi się drobnoustrojami. Oczekujemy większego zaangażowania się resortu zdrowia, a także dyrektorów placówek medycznych w walkę z narastającą antybiotykoopornością – odpowiada prof. Hryniewicz, podając zagraniczne przykłady.

– Oczywiście nie jesteśmy w stanie całkowicie zatrzymać powstawania oporności, ale możemy ją mieć pod kontrolą, na co wskazują liczne doświadczenia, np. krajów skandynawskich i Holandii. Tam sukces wynika ze zrozumienia ogromnego zagrożenia dla współczesnej medycyny, jakim jest narastająca oporność bakterii na antybiotyki – zrozumienia nie tylko przez lekarzy i społeczeństwo, lecz także przez decydentów w ochronie zdrowia – wyjaśnia, podkreślając, że musimy też prowadzić ciągłą, powszechną edukację dotyczącą przede wszystkim nieskuteczności antybiotyków w leczeniu zakażeń wirusowych, takich jak większość zakażeń górnych dróg oddechowych, grypa, COVID-19 czy ostre zapalenie oskrzeli.

– Ogromne znaczenie ma również dostęp do nowoczesnych narzędzi diagnostycznych pozwalających na szybkie wykrywanie czynników etiologicznych oraz stosowanie się do krajowych rekomendacji terapeutycznych i profilaktyki okołooperacyjnej, opartych na dowodach naukowych. Wracając do Stanów Zjednoczonych, krajów skandynawskich i Holandii – tam nie tylko ustawowo, ale i zwyczajowo pracują kompetentne zespoły szpitalne, które zajmują się zarówno kontrolą zakażeń, jak i antybiotykoterapią. U nas tych zespołów zwykle… nie ma, a pracujący w nich specjaliści „obsługują” jednocześnie kilka szpitali, często w odległych od siebie miejscach. Nie są w stanie zająć się na co dzień antybiotykoterapią i konsultacją pacjentów – żali się specjalistka.

Zwrócę też uwagę na jeszcze jedną sprawę.

– Trzeba bezwzględnie zwiększyć finansowanie szpitali, aby można było w nich stosować nowe leki bo stare coraz częściej są nieskuteczne, a niektóre bardzo toksyczne. Na rynku jest sporo nowych preparatów, ale są bardzo drogie, niekiedy przeszło tysiąckrotnie droższe. Niewielu dyrektorów szpitali może wpisać je do swojego receptariusza, oczywiście jako leki zastrzeżone, bo w innym wypadku szybko je zmarnujemy – zauważa.

Ekspertka ostrzega.

– Całe życie spędziłam, walcząc o uznanie antybiotykooporności za bardzo poważne zagrożenie skuteczności terapii zakażeń i dalszego rozwoju medycyny. Od lat powtarzam, że zwiększająca się oporność to ogromne niebezpieczeństwo utraty zdrowia i życia nas wszystkich, że skuteczność antybiotyków, a więc możliwość leczenia zakażeń i chorób bakteryjnych zależy od rozsądnego ich stosowania. Czuję się w jakimś stopniu pokonana. Jeśli nie weźmiemy się natychmiast do roboty, jeśli o problemie nie będziemy rozmawiać w Sejmie, jeśli najwyższej rangi specjaliści i decydenci nie zaczną działać natychmiast, to z poważnych szacunków wynika, że w 2050 r. 10 mln ludzi umrze z powodu zakażeń, których nie będzie czym leczyć. Nie ma dnia, abym nie odbierała kilku telefonów z różnych rejonów Polski z pytaniem, co robić, bo nie ma skutecznego leczenia dla chorego z zakażeniem skutecznego leczenia – podsumowuje prof. Hryniewicz.

Przeczytaj także: „Zapomnieliśmy, że COVID-19 to dodatek do tego, co działo się i dzieje w szpitalach”.

 
Partner serwisu
Adam Stępień/Agencja Wyborcza.pl
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.