Specjalizacje, Kategorie, Działy
Wanda Widomska/Dział Fotomedyczny WUM

RSV – niedoceniany wirus

Udostępnij:
Rozmowa z dr. hab. n. med. Tadeuszem Zielonką z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego na temat zachorowalności na infekcje, w tym te spowodowane syncytialnym wirusem oddechowym.
Chcąc nie chcąc, w ostatnich latach staliśmy się specjalistami od wirusów. Wszyscy znamy takie nazwy, jak koronawirus czy wirus grypy, coraz częściej słyszymy też o rotawirusach. Na tej liście pojawia się także RSV.
– RSV – Respiratory Syncytial Virus – to syncytialny wirus oddechowy. Nazwa wirusa wzięła się stąd, że w trakcie jego namnażania dochodzi do łączenia się sąsiednich zakażonych komórek w duże, wielojądrzaste syncytia. Wirusy towarzyszą nam od dawna, ale ostatnio zmieniło się ich postrzeganie. Przed pandemią koronawirusa infekcje wirusowe traktowaliśmy jako coś banalnego: „choroba sama przejdzie”.

Co innego bakterie – ich powinniśmy się obawiać, trzeba je leczyć antybiotykami. Tymczasem dziś mówimy o „zabójczej trójcy wirusów”. Koronawirus pochłonął w krótkim czasie siedem milionów istnień ludzkich na świecie, a w Polsce zmarło 120 tysięcy osób. Już ponad sto lat temu grypa hiszpanka zabiła dziesiątki milionów mieszkańców Europy, ale nawet dzisiaj, każdego roku, wiele osób umiera w wyniku powikłań grypy. Kolejną, długo niedocenianą infekcją wirusową jest właśnie zakażenie RSV. Choroby wywoływane przez te trzy wirusy bardzo często mają ciężki przebieg, powodują niewydolność oddechową, pacjenci wymagają leczenia respiratorem i niestety wielu z nich traci życie. To nie są banalne infekcje.

Jakie objawy daje zakażenie RSV?
– To jest zawsze infekcja dróg oddechowych. Na ogół zaczyna się od ogólnego rozbicia, stanu gorączkowego czy kataru. Niestety, potem infekcja przechodzi na dolne drogi oddechowe, powodując kaszel. Ten kaszel bywa bardzo uporczywy, świszczący. Stan zapalny powoduje zwężenie dróg oddechowych, co utrudnia przepływ powietrza w oskrzelach i może prowadzić do niedotlenienia, a nawet niewydolności oddechowej.

W wypadku wirusa grypy mamy pewne sezony zwiększonej zachorowalności. Czy podobnie jest z RSV?
– Ta „wielka trójca” to były i są typowo zimowe infekcje. Koronawirus ma swoje szczyty zachorowań właśnie zimą, tak samo jest z grypą i RSV. Wszystko zaczyna się w okresie grzewczym, by osiągnąć apogeum na przełomie stycznia i lutego, czasem jeszcze w marcu.

Jak wygląda leczenie infekcji RSV?
– Niestety, sytuacja z RSV przedstawia się najgorzej. COVID-19 spowodował niezwykły postęp w pracach nad lekami przeciwwirusowymi i są już skuteczne preparaty, podobnie jak na grypę. Jeśli chodzi o RSV, który towarzyszy nam od dziesiątków lat, nie mamy żadnego skutecznego leku w tym zakażeniu. Przyczyna leży chyba w tym, że po prostu tego wirusa nie docenialiśmy.

Bez dokładnych danych epidemiologicznych nigdy nie będziemy wiedzieć, z jakich powodów ludzie umierają. W Polsce nie posiadaliśmy w ogóle informacji, ilu dorosłych zapadało na RSV i dlatego nie wiedzieliśmy, jaka to jest groźna choroba.

Użył pan czasu przeszłego: nie wiedzieliśmy, nie znaliśmy tych danych... Czy sytuacja się zmieniła? Czy zachorowania na RSV są dzisiaj monitorowane?
– Monitorowane to chyba byłoby zbyt dużo powiedziane. Wprowadzono jednak potrójne testy na COVID-19, grypę i RSV. To nagle pokazało, że chorzy z typowymi objawami infekcji dróg oddechowych nie mieli ani COVID-19, ani grypy, o które byli podejrzani. Natomiast wyszły im dodatnie testy na RSV. Testowanie przyniosło potwierdzenie etiologii zachorowań. Jeśli jednak spojrzymy w statystyki polskie z lat ubiegłych, to wśród dorosłych powyżej 50. roku życia nie znajdziemy praktycznie żadnych zarejestrowanych zakażeń ani zgonów spowodowanych RSV. Mieliśmy takie rozpoznania w przypadku małych dzieci, najczęściej do drugiego roku życia, ponieważ w trudnych przypadkach infekcji dróg oddechowych pediatrzy wykonywali odpowiednie testy. Jeśli natomiast u dorosłych testów się nie wykonuje, to wynik może być tylko jeden: zero zachorowań.

Jak sytuacja wygląda w Europie?
– Wiemy, że każdego roku trzy miliony dorosłych obywateli Unii Europejskiej choruje z powodu zakażenia RSV. Około 10 proc. z nich jest hospitalizowanych, 20 tysięcy pacjentów umiera. Pojawia się pytanie: jak to nasze „zero” ma się do 20 tysięcy zgonów z powodu RSV w UE? To jest naprawdę poważna liczba z punktu widzenia przyczyn zgonu. Nie należy się zatem dziwić, że biorąc pod uwagę brak leku, położono nacisk na prace nad szczepionką. Przy tak poważnej liczbie zgonów trzeba szukać środków zaradczych.

Proszę powiedzieć, czy RSV zakażamy się tak samo jak w wypadku grypy czy koronawirusa?
– Dokładnie tak samo. Inhalujemy powietrze zawierające cząstkę wirusa. Warto jednak podkreślić, że te wirusy nieprzypadkowo występują w zimie. One są ściśle powiązane ze smogiem. Transporterem, na którym maleńkie wirusy i bakterie „wjeżdżają” do naszych dróg oddechowych, są pyły zawieszone. W okresie grzewczym tych pyłów jest po prostu więcej, wzrasta więc ryzyko „wciągnięcia” ich do płuc wraz z patogenami.

Badania nad szczepionką przeciw wirusowi RSV trwały już od lat 60. W tej chwili jest ona w Polsce dostępna i wpisana do Programu Szczepień Ochronnych jako szczepienie zalecane. Pierwsze pytanie brzmi: dla kogo? Drugie: czy jest skuteczna?
– Szczepionka na pewno jest efektywna. Testy na wielotysięcznych populacjach wypadły bardzo dobrze. Badanie, na bazie którego szczepionka została zarejestrowana, objęło 25 tysięcy osób. Skuteczność szczepionki chroniącej przed zachorowaniem wynosi 94 proc., liczba przypadków zakażeń była o 83 proc. mniejsza w grupie, która otrzymała szczepionkę, w porównaniu z grupą kontrolną (placebo).

To są naprawdę świetne wyniki. Ze względu na dużą liczbę hospitalizacji i zgonów pacjentów powyżej 60. roku życia badania były wykonywane właśnie na tej populacji. W związku z tym szczepionka została zarejestrowana dla tej grupy wiekowej.

Aktualnie prowadzone są badania, które mają odpowiedzieć na pytanie, czy populacja młodsza, powyżej 50. roku życia, także odniesie korzyści ze szczepienia.

Wielu lekarzy twierdzi, że szczepienia przeciw RSV powinny być bezpłatne dla osób z obniżoną odpornością.
– Rachunek jest prosty: wydając pieniądze na szczepionkę, zmniejszamy koszty, jakie w razie choroby może ponieść system ochrony zdrowia. Profilaktyka jest zawsze tańszym rozwiązaniem. Zapłacimy 100 zł, ale nie wydamy potem tysiąca. Nie trzeba być wielkim ekonomistą, żeby rozumieć, że to się opłaca. Jeśli nie zastosujemy profilaktyki, nakłady na leczenie będą niewspółmiernie wysokie. Trzeba ten system polskiej ekonomii zdrowia „przestawić z głowy na nogi”.

Nie ma wątpliwości – warto się szczepić.
– To wiadomo od dawna. Mało który wynalazek medyczny uratował tak wiele istnień ludzkich. Przed wprowadzeniem szczepień ludzie nie umierali na nowotwory czy zawały, ale w wyniku infekcji. Dzięki szczepieniom i skutecznym antybiotykom zmieniła się epidemiologia: ludzie nie umierają młodo i dożywają wieku sędziwego.

 
Partner serwisu
Wanda Widomska/Dział Fotomedyczny WUM
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.