Dr hab. Szczepan Cofta
Dr hab. Szczepan Cofta: Najtrudniejsze w zaprzestaniu palenia jest przełamanie uzależnienia, ale wielu osobom jednak się to udało
Autor: Marta Koblańska
Data: 03.09.2018
Źródło: Marta Koblańska
Działy:
Wywiad tygodnia
Aktualności
Tagi: | Szczepan Cofta |
- Tylko jedna próba na 10 prób zaprzestania palenia papierosów kończy się powodzeniem. Niby wszyscy już wiedza, ze palenie szkodzi, ale nadal dopiero sytuacje graniczne motywują do pożegnania nałogu. Uzależnienie jest trudne do przełamania, ale rosnąca liczba osób, którym się to udało świadczy, że nie niemożliwe - mówi dr hab Szczepan Cofta ze Szpitala Klinicznego Przemienienia Pańskiego w Poznaniu.
Palenie papierosów funkcjonuje w świadomości jako szkodliwe. Z jakiego powodu?
- Fakt, że palenie papierosów jest szkodliwe potwierdzono z całą mocą dopiero około 50 lat temu, więc to stosunkowo nowa wiedza. Wcześniej domniemywano intuicyjnie, choć stopniowo z coraz większą pewnością, że palenie nie przynosi nic dobrego. We wdychanym dymie papierosowym znajduje się co najmniej kilkaset substancji, z których część jest toksyczna, a kilka może wywołać proces nowotworowy. Jeden z pierwszych alarmów, że papierosy są szkodliwe, podniósł naczelny chirurg USA w 1964 roku. Od tego czasu posypały się na to dowody naukowe. Wiadomo, że tytoń może indukować co najmniej pięć nowotworów oraz negatywnie wpływa na układ sercowo-naczyniowy. Poza tym papierosy bardzo uzależniają.
Jakie jest faktyczne ryzyko raka w razie palenia papierosów?
- Przede wszystkim ryzyko dotyczy raka płuca – to jest przedmiot mojego zainteresowania jako pulmonologa. To ryzyko zachorowania jest 20 razy większe u osoby palącej niż niepalącej. Palenie wpływa także na ryzyko raka krtani, gardła, żołądka oraz pęcherza moczowego. Ale jeżeli ktoś nie pali przez 5 lat to ryzyko zachorowania na raka płuca spada do 3-krotności , natomiast w przypadku zaprzestania palenia na 20 lat, ryzyko zmniejsza się do poziomu osoby niepalącej.
Wspomniał pan o uzależnieniu. Trudno jest zaprzestać palenia.
- Tak. Tylko jedna próba na 10 kończy się sukcesem. Nawet w przypadku stosowania technik wspomagania rzucenia palenia, stosowania leków, szansa powodzenia wynosi nie więcej niż 30 procent w skali roku. Dlatego motywacja wewnętrzna do rzucenia palenia odgrywa największą rolę. Z jednej strony są osoby, które zarzekają się, że nie rzucą palenia, bo to niemożliwe, ale z drugiej - gdy poważnie zachorują - przestają palić z minuty na minutę. Każdy czas na rzucenie palenia jest dobry. Czasem motywacja ku temu budowana jest przez lata, czasem myśl o zaprzestaniu palenia pojawia się nagle i od razu zostaje wcielona w życie.
Z jakiego powodu rzucenie palenia jest takie trudne? Czy organizm broni się przed tym, że zabiera mu się coś, co daje złudną przyjemność?
- Z definicji uzależnienia wynika, że brak pewnych substancji wiąże się z dyskomfortem zarówno fizycznym jak i psychicznym. Palenie wiąże się z uzależnieniem fizycznym. Długofalowa korzyść w konkretnym momencie nie jest postrzegana jako wartość, o którą jest się w stanie ubiegać. Dlatego osoby rzucające palenie nie powinny mieć w pobliżu papierosów, rzeczy z nałogiem kojarzonych. Ważne jest to, aby rzucający stale był czymś zaabsorbowany. Czasem warto przyjmować delikatne środki wyciszające, na przykład pić herbatę z melisy, bo osoby rzucające są drażliwe. Istnieje kilka kryteriów uzależnienia ciężkiego. Po pierwsze takie osoby muszą zapalić w ciągu 30 minut po obudzeniu się. Jeżeli budzą się w nocy, również palą i wypalają co najmniej 20 papierosów w ciągu doby. Tutaj medycyna zna leki, które choć mają ograniczoną moc, to jednak pomagają przetrwać najtrudniejsze chwile.
Jednak tylko jedna próba na 10 kończy się powodzeniem.
- Tak i to w sytuacji, kiedy palacze sami przyznają, że ich nałóg jest rzeczą zgubną i chcieliby się od niego uwolnić. Czyli motywacja pojawia się, ale od decyzji wstępnej do faktycznego efektu droga jest nieraz długa. W sytuacji pojawienia się choroby, zmienia się perspektywa i wydaje się, że w jej obliczu rzucenie palenia nie jest postrzegane jako rzecz niemożliwa. Zdecydowana większość chorych na raka płuca nie zachorowałaby, gdyby nie papierosy. Oni w obliczu tej wiadomości czują żal, że im nikt nie powiedział dosadnie i z całą mocą, że tak może się stać. Ale obecnie dowody wskazujące, że palenie tytoniu wywołuje raka są jednoznaczne, choć choć ta wiadomość nawet 30 lat miała trudności z przebiciem się.
Czy w takim razie kampanie antynikotynowe spełniają swoją rolę?
- Dzięki nim wiele osób deklaruje, że chce rzucić palenie, podejmuje próby. To ma znaczenie, choć przy rzucaniu palenia najważniejsze jest wsparcie rodziny i motywacja rodzinna. To coś absolutnie nie do przecenienia. Ważną rolę odgrywa lekarz rodzinny czy specjalista, którzy również mogą zmotywować do porzucenia nałogu. Oczywiście lekarz może zasugerować to delikatnie, aby nie ingerować w wolność pacjenta. Jednak tu pojawia się pytanie o skutki tej wolności. A te są zgubne. Odrębną kwestią są koszty społeczne palenia tytoniu. Potem na leczenie takiej osoby wydawane są dziesiątki czy setki tysięcy złotych, a wielu nie do końca zdaje sobie z tego sprawę. Tymczasem interwencja antynikotynowa należy do najtańszych sposobów nakłonienia do rzucenia palenia i jest najtańszym sposobem obniżenia kosztów w medycynie. Ważna jest ochrona dzieci, bo większość zaczyna palenie przed 18-tym rokiem życia. Potem skłonność do rozpoczęcia palenia spada. Dlatego ważne są informacje w szkołach oraz w rodzinach – wsparcie na tym wczesnym młodzieńczym etapie i uchronienie. Na szczęście pojawia się moda na niepalenie. Wiele osób rzuciło palenie i oni stają się orędownikami takiej drogi, bo sami udowodnili, że to jest możliwe. Także w Polsce mamy – jako orędowników – dużą armię byłych palaczy. Oni są kapitalnymi świadkami, że można.
Palenie jest przeciwskazaniem do przeszczepienia płuca w sytuacji takiej konieczności. Czy słusznie?
- To sytuacja graniczna, ale tak, uważam, że słusznie. Nie wyobrażam sobie, żeby czynny palacz miał przeszczepione płuco. Osoby poddające się przeszczepom są zresztą bardzo zmotywowane, bo chcą odzyskać zdrowie, chcą żyć. Ale rzeczywiście trudno mi sobie wyobrazić sytuację, w której palacz otrzymuje zdrowe płuco i nadal pali papierosy.
A e-papieros jest wyjściem z sytuacji?
- Towarzystwa naukowe stwierdzają, że palenie e-papierosów nie powinno być etapem przejściowym rzucenia palenia, tym bardziej, że z czasem te osoby wracają do nałogu. Nie ma jeszcze pełnych danych na temat toksyczności e-papierosów. Ale z drugiej strony okazuje się, że e-papieros może być mniejszym złem i na drodze do zaprzestania palenia całkowicie może być przydatny. Jako człowiek i lekarz staram się nikogo nie oceniać. Jeżeli ktoś próbował wcześniej rzucić i mu się nie udało, e-papieros może okazać się wyjściem z sytuacji jako etap wyjścia z nałogu. Jest przecież wiele dróg. Ale paląc e-papierosa nie wychodzi się jeszcze z nikotynizmu jako nałogu, gdyż nie dokonało się jeszcze uwolnienie od nikotyny jako substancji uzależniającej.
- Fakt, że palenie papierosów jest szkodliwe potwierdzono z całą mocą dopiero około 50 lat temu, więc to stosunkowo nowa wiedza. Wcześniej domniemywano intuicyjnie, choć stopniowo z coraz większą pewnością, że palenie nie przynosi nic dobrego. We wdychanym dymie papierosowym znajduje się co najmniej kilkaset substancji, z których część jest toksyczna, a kilka może wywołać proces nowotworowy. Jeden z pierwszych alarmów, że papierosy są szkodliwe, podniósł naczelny chirurg USA w 1964 roku. Od tego czasu posypały się na to dowody naukowe. Wiadomo, że tytoń może indukować co najmniej pięć nowotworów oraz negatywnie wpływa na układ sercowo-naczyniowy. Poza tym papierosy bardzo uzależniają.
Jakie jest faktyczne ryzyko raka w razie palenia papierosów?
- Przede wszystkim ryzyko dotyczy raka płuca – to jest przedmiot mojego zainteresowania jako pulmonologa. To ryzyko zachorowania jest 20 razy większe u osoby palącej niż niepalącej. Palenie wpływa także na ryzyko raka krtani, gardła, żołądka oraz pęcherza moczowego. Ale jeżeli ktoś nie pali przez 5 lat to ryzyko zachorowania na raka płuca spada do 3-krotności , natomiast w przypadku zaprzestania palenia na 20 lat, ryzyko zmniejsza się do poziomu osoby niepalącej.
Wspomniał pan o uzależnieniu. Trudno jest zaprzestać palenia.
- Tak. Tylko jedna próba na 10 kończy się sukcesem. Nawet w przypadku stosowania technik wspomagania rzucenia palenia, stosowania leków, szansa powodzenia wynosi nie więcej niż 30 procent w skali roku. Dlatego motywacja wewnętrzna do rzucenia palenia odgrywa największą rolę. Z jednej strony są osoby, które zarzekają się, że nie rzucą palenia, bo to niemożliwe, ale z drugiej - gdy poważnie zachorują - przestają palić z minuty na minutę. Każdy czas na rzucenie palenia jest dobry. Czasem motywacja ku temu budowana jest przez lata, czasem myśl o zaprzestaniu palenia pojawia się nagle i od razu zostaje wcielona w życie.
Z jakiego powodu rzucenie palenia jest takie trudne? Czy organizm broni się przed tym, że zabiera mu się coś, co daje złudną przyjemność?
- Z definicji uzależnienia wynika, że brak pewnych substancji wiąże się z dyskomfortem zarówno fizycznym jak i psychicznym. Palenie wiąże się z uzależnieniem fizycznym. Długofalowa korzyść w konkretnym momencie nie jest postrzegana jako wartość, o którą jest się w stanie ubiegać. Dlatego osoby rzucające palenie nie powinny mieć w pobliżu papierosów, rzeczy z nałogiem kojarzonych. Ważne jest to, aby rzucający stale był czymś zaabsorbowany. Czasem warto przyjmować delikatne środki wyciszające, na przykład pić herbatę z melisy, bo osoby rzucające są drażliwe. Istnieje kilka kryteriów uzależnienia ciężkiego. Po pierwsze takie osoby muszą zapalić w ciągu 30 minut po obudzeniu się. Jeżeli budzą się w nocy, również palą i wypalają co najmniej 20 papierosów w ciągu doby. Tutaj medycyna zna leki, które choć mają ograniczoną moc, to jednak pomagają przetrwać najtrudniejsze chwile.
Jednak tylko jedna próba na 10 kończy się powodzeniem.
- Tak i to w sytuacji, kiedy palacze sami przyznają, że ich nałóg jest rzeczą zgubną i chcieliby się od niego uwolnić. Czyli motywacja pojawia się, ale od decyzji wstępnej do faktycznego efektu droga jest nieraz długa. W sytuacji pojawienia się choroby, zmienia się perspektywa i wydaje się, że w jej obliczu rzucenie palenia nie jest postrzegane jako rzecz niemożliwa. Zdecydowana większość chorych na raka płuca nie zachorowałaby, gdyby nie papierosy. Oni w obliczu tej wiadomości czują żal, że im nikt nie powiedział dosadnie i z całą mocą, że tak może się stać. Ale obecnie dowody wskazujące, że palenie tytoniu wywołuje raka są jednoznaczne, choć choć ta wiadomość nawet 30 lat miała trudności z przebiciem się.
Czy w takim razie kampanie antynikotynowe spełniają swoją rolę?
- Dzięki nim wiele osób deklaruje, że chce rzucić palenie, podejmuje próby. To ma znaczenie, choć przy rzucaniu palenia najważniejsze jest wsparcie rodziny i motywacja rodzinna. To coś absolutnie nie do przecenienia. Ważną rolę odgrywa lekarz rodzinny czy specjalista, którzy również mogą zmotywować do porzucenia nałogu. Oczywiście lekarz może zasugerować to delikatnie, aby nie ingerować w wolność pacjenta. Jednak tu pojawia się pytanie o skutki tej wolności. A te są zgubne. Odrębną kwestią są koszty społeczne palenia tytoniu. Potem na leczenie takiej osoby wydawane są dziesiątki czy setki tysięcy złotych, a wielu nie do końca zdaje sobie z tego sprawę. Tymczasem interwencja antynikotynowa należy do najtańszych sposobów nakłonienia do rzucenia palenia i jest najtańszym sposobem obniżenia kosztów w medycynie. Ważna jest ochrona dzieci, bo większość zaczyna palenie przed 18-tym rokiem życia. Potem skłonność do rozpoczęcia palenia spada. Dlatego ważne są informacje w szkołach oraz w rodzinach – wsparcie na tym wczesnym młodzieńczym etapie i uchronienie. Na szczęście pojawia się moda na niepalenie. Wiele osób rzuciło palenie i oni stają się orędownikami takiej drogi, bo sami udowodnili, że to jest możliwe. Także w Polsce mamy – jako orędowników – dużą armię byłych palaczy. Oni są kapitalnymi świadkami, że można.
Palenie jest przeciwskazaniem do przeszczepienia płuca w sytuacji takiej konieczności. Czy słusznie?
- To sytuacja graniczna, ale tak, uważam, że słusznie. Nie wyobrażam sobie, żeby czynny palacz miał przeszczepione płuco. Osoby poddające się przeszczepom są zresztą bardzo zmotywowane, bo chcą odzyskać zdrowie, chcą żyć. Ale rzeczywiście trudno mi sobie wyobrazić sytuację, w której palacz otrzymuje zdrowe płuco i nadal pali papierosy.
A e-papieros jest wyjściem z sytuacji?
- Towarzystwa naukowe stwierdzają, że palenie e-papierosów nie powinno być etapem przejściowym rzucenia palenia, tym bardziej, że z czasem te osoby wracają do nałogu. Nie ma jeszcze pełnych danych na temat toksyczności e-papierosów. Ale z drugiej strony okazuje się, że e-papieros może być mniejszym złem i na drodze do zaprzestania palenia całkowicie może być przydatny. Jako człowiek i lekarz staram się nikogo nie oceniać. Jeżeli ktoś próbował wcześniej rzucić i mu się nie udało, e-papieros może okazać się wyjściem z sytuacji jako etap wyjścia z nałogu. Jest przecież wiele dróg. Ale paląc e-papierosa nie wychodzi się jeszcze z nikotynizmu jako nałogu, gdyż nie dokonało się jeszcze uwolnienie od nikotyny jako substancji uzależniającej.