Archiwum
Pacjenci po ciężkim przebiegu COVID-19 mogą wymagać stałej opieki pulmonologicznej
Redaktor: Monika Stelmach
Data: 19.01.2022
Źródło: Gabriela Bogaczyk/PAP
Tagi: | Robert Kieszko |
– Po ciężkim przebiegu koronawirusa u części osób mamy do czynienia z nieodwracalnymi zmianami w płucach, które powodują niewydolność oddechową pacjenta – zaznaczył dr hab. n. med. Robert Kieszko, pulmonolog.
Zastępca kierownika Kliniki Pneumonologii, Onkologii i Alergologii SPSK4 w Lublinie dr hab. n. med. Robert Kieszko podkreślił, że najczęstszymi objawami przy ciężkim przebiegu COVID-19 są zapalenie płuc i zatorowość płucna.
– Zapalenie płuc w przebiegu COVID-19 ma charakter śródmiąższowy, podczas którego w pęcherzykach płucnych powstają nacieki z komórek zapalnych. Na to nakłada się jeszcze jeden problem, bo dochodzi też często do zapalenia śródbłonka naczyń, wykrzepiania śródnaczyniowego i tworzenia się zakrzepów, a w konsekwencji do zatorowości płucnej – wyjaśnił pulmonolog.
Jak zwrócił uwagę, u części pacjentów dochodzi do tzw. burzy cytokinowej, czyli nadmiernego wyrzutu cytokin przez układ odpornościowy, które powodują destrukcję miąższu płucnego i prowadzą do zwłóknienia płuc.
– Jeżeli w miąższu płucnym dojdzie do przerośnięcia tkanką łączną, to mamy do czynienia z nieodwracalnym zwłóknieniem, które powoduje trwałe ograniczenie rezerw oddechowych pacjenta. Konsekwencją uszkodzenia płuc jest niewydolność oddechowa, czyli obniżone ciśnienie parcjalne tlenu w krwi i ograniczona zdolność do wysiłku. Innymi słowy, pacjent staje się często inwalidą oddechowym – zaznaczył dr Kieszko.
Wśród innych powikłań pocovidowych w obrębie układu oddechowego ekspert wymienił m.in. nadreaktywność oskrzeli oraz uciążliwy i męczący kaszel.
Zwrócił też uwagę na to, że oprócz oddziałów zakaźnych pacjenci z COVID-19 leczeni są najczęściej na oddziałach pulmonologicznych, które zostały przekształcone w covidowe. – Wynika to z tego, że oddziały pulmonologiczne są pewną spuścizną po oddziałach ftyzjatrycznych, czyli gruźliczych, które ze względów epidemicznych były zwykle lokalizowane w osobnych budynkach, dlatego teraz najłatwiej jest zaanektować taki oddział na zakaźny – powiedział dr Kieszko.
Podkreślił też, że w związku z pandemią COVID-19, większość oddziałów pulmonologii w regionie nie funkcjonuje w pełnym zakresie właśnie ze względu na przekształcenie całych oddziałów lub ich części na oddziały zajmujące się leczeniem infekcji COVID-19.
– Dlatego brakuje miejsc dla planowych pacjentów pulmonologicznych diagnostyki i leczenia schorzeń układu oddechowego. Chodzi na przykład o diagnostykę raka płuca, leczenie zaostrzenia przewlekłej obturacyjnej choroby płuc, astmy oskrzelowej czy idiopatycznego włóknienia płuc – wyliczył lekarz.
Zapytany o konsekwencje braku dostępu do leczenia dla pacjentów z innymi chorobami płuc, odpowiedział, że wpłynie to na ograniczenie możliwości prawidłowego leczenia przewlekłych chorób układu oddechowego. – Dalekosiężnymi skutkami tej niewydolności systemu ochrony zdrowia będą pogorszenie jakości i skrócenie długości życia pacjentów. Myślę, że będziemy to obserwować w najbliższych latach, ale już teraz mamy nadmiar zgonów, nie tylko z powodu epidemii – sprecyzował pulmonolog.
Jak zaznaczył, mimo epidemii szpitale starają się zapewnić diagnostykę pacjentom z chorobami układu oddechowego. W lubelskiej klinice cały czas funkcjonuje pracownia bronchoskopii, gdzie codziennie wykonuje się do sześciu badań bronchoskopowych z procedurami biopsji szczypcowych, igłowych aspiracyjnych pod kontrolą ultrasonografii wewnątrzoskrzelowej, pozwalające rozpoznać raka płuc i inne choroby układu oddechowego.
– W naszym szpitalu dwa piętra – 28 łóżek – kliniki pulmonologii przeznaczone są aktualnie dla zakażonych COVID-19, a jedno piętro, tj. 16 łóżek, do leczenia pacjentów z rakiem płuc. Nie możemy odroczyć takiego leczenia. Mamy też oddział jednodniowego leczenia raka płuca, który codziennie obsługuje kilkunastu pacjentów – zaznaczył dr hab. n. med. Robert Kieszko.
– Zapalenie płuc w przebiegu COVID-19 ma charakter śródmiąższowy, podczas którego w pęcherzykach płucnych powstają nacieki z komórek zapalnych. Na to nakłada się jeszcze jeden problem, bo dochodzi też często do zapalenia śródbłonka naczyń, wykrzepiania śródnaczyniowego i tworzenia się zakrzepów, a w konsekwencji do zatorowości płucnej – wyjaśnił pulmonolog.
Jak zwrócił uwagę, u części pacjentów dochodzi do tzw. burzy cytokinowej, czyli nadmiernego wyrzutu cytokin przez układ odpornościowy, które powodują destrukcję miąższu płucnego i prowadzą do zwłóknienia płuc.
– Jeżeli w miąższu płucnym dojdzie do przerośnięcia tkanką łączną, to mamy do czynienia z nieodwracalnym zwłóknieniem, które powoduje trwałe ograniczenie rezerw oddechowych pacjenta. Konsekwencją uszkodzenia płuc jest niewydolność oddechowa, czyli obniżone ciśnienie parcjalne tlenu w krwi i ograniczona zdolność do wysiłku. Innymi słowy, pacjent staje się często inwalidą oddechowym – zaznaczył dr Kieszko.
Wśród innych powikłań pocovidowych w obrębie układu oddechowego ekspert wymienił m.in. nadreaktywność oskrzeli oraz uciążliwy i męczący kaszel.
Zwrócił też uwagę na to, że oprócz oddziałów zakaźnych pacjenci z COVID-19 leczeni są najczęściej na oddziałach pulmonologicznych, które zostały przekształcone w covidowe. – Wynika to z tego, że oddziały pulmonologiczne są pewną spuścizną po oddziałach ftyzjatrycznych, czyli gruźliczych, które ze względów epidemicznych były zwykle lokalizowane w osobnych budynkach, dlatego teraz najłatwiej jest zaanektować taki oddział na zakaźny – powiedział dr Kieszko.
Podkreślił też, że w związku z pandemią COVID-19, większość oddziałów pulmonologii w regionie nie funkcjonuje w pełnym zakresie właśnie ze względu na przekształcenie całych oddziałów lub ich części na oddziały zajmujące się leczeniem infekcji COVID-19.
– Dlatego brakuje miejsc dla planowych pacjentów pulmonologicznych diagnostyki i leczenia schorzeń układu oddechowego. Chodzi na przykład o diagnostykę raka płuca, leczenie zaostrzenia przewlekłej obturacyjnej choroby płuc, astmy oskrzelowej czy idiopatycznego włóknienia płuc – wyliczył lekarz.
Zapytany o konsekwencje braku dostępu do leczenia dla pacjentów z innymi chorobami płuc, odpowiedział, że wpłynie to na ograniczenie możliwości prawidłowego leczenia przewlekłych chorób układu oddechowego. – Dalekosiężnymi skutkami tej niewydolności systemu ochrony zdrowia będą pogorszenie jakości i skrócenie długości życia pacjentów. Myślę, że będziemy to obserwować w najbliższych latach, ale już teraz mamy nadmiar zgonów, nie tylko z powodu epidemii – sprecyzował pulmonolog.
Jak zaznaczył, mimo epidemii szpitale starają się zapewnić diagnostykę pacjentom z chorobami układu oddechowego. W lubelskiej klinice cały czas funkcjonuje pracownia bronchoskopii, gdzie codziennie wykonuje się do sześciu badań bronchoskopowych z procedurami biopsji szczypcowych, igłowych aspiracyjnych pod kontrolą ultrasonografii wewnątrzoskrzelowej, pozwalające rozpoznać raka płuc i inne choroby układu oddechowego.
– W naszym szpitalu dwa piętra – 28 łóżek – kliniki pulmonologii przeznaczone są aktualnie dla zakażonych COVID-19, a jedno piętro, tj. 16 łóżek, do leczenia pacjentów z rakiem płuc. Nie możemy odroczyć takiego leczenia. Mamy też oddział jednodniowego leczenia raka płuca, który codziennie obsługuje kilkunastu pacjentów – zaznaczył dr hab. n. med. Robert Kieszko.