Prof. Tłustochowicz: by pokonać RZS potrzebne zwiększenie dostępności lekarza - specjalisty
Autor: Bartłomiej Leśniewski
Data: 16.10.2013
Źródło: BL
- Rzeczywiście biorąc pod uwagę względy li tylko medyczne nie ma powodu, by tolerować nowe przypadki inwalidztwa z powodu RZS. Potrzebny nam natomiast wysiłek organizacyjny – mówi prof. Witold Tłustochowicz, krajowy konsultant w dziedzinie reumatologii.
Rozmowa z prof. Witoldem Tłustochowiczem, krajowym konsultantem w dziedzinie reumatologii.
-Na świecie i w Polsce pojawiło się modne hasło: skończmy z nowymi przypadkami inwalidztwa z powodu RZS. Autorytety przekonują – z medycznego punktu widzenia to możliwe.
-Sprawa dotyczy nie tylko RZS, ale także szerszej gamy schorzeń reumatycznych. Rzeczywiście biorąc pod uwagę względy li tylko medyczne nie ma powodu, by tolerować nowe przypadki inwalidztwa z powodu RZS. Pozostają jednak względy pozamedyczne, a więc organizacyjne czy kwestia compliance, współpracy lekarza z pacjentem. Dla laika może to zabrzmieć jak paradoks, ale z tym właśnie mamy w Polsce problem.
-Z czym problem jest większy? Ze sprawami zorganizowania naszej ochrony zdrowia? Czy ze współpracą pacjentów z lekarzami?
-Nie oceniałbym, z czym problem jest większy, oba są istotne. Dla reumatologa istotne jest podejście opisane angielskimi słowami „treat to target”. Chory na RZS powinien osiągnąć remisję lub znaczące obniżenie aktywności choroby w 3-6 miesięcy. W tym czasie lekarz powinien spotykać się z pacjentem raz na miesiąc. I tu pojawia się pierwszy kłopot. Dla pacjenta istotnym elementem motywacyjnym są dolegliwości bólowe. Zbyt często zdarza się, że pacjenci są zadowoleni z terapii, gdy tylko te dolegliwości ustąpią, ale zwykle w wyniku leczenia bardzo niebezpiecznymi w odległej perspektywie kortykosteroidami. Tymczasem w miarę szybko powinny być one zastąpione innymi, bardziej bezpiecznymi lekami np. metotreksatem. Reumatolodzy i lekarze POZ, współpracując ze sobą, powinni zwracać pacjentom uwagę, że pozbycie się dolegliwości bólowych to nie koniec terapii. Niestety lekarzom nie zawsze się udaje osiągnąć sukces w stosowaniu takiej perswazji. A sposób zorganizowania polskiej ochrony zdrowia wcale tego sukcesu nie ułatwia.
-Dlaczego?
-Pierwszy powód leży po stronie lekarzy POZ którzy wielokrotnie zamiast maksymalnie szybko odesłać chorego do reumatologa kierują go na wiele niepotrzebnych badań i konsultacji. Drugim istotnym problemem podnoszonym przez chorych jest jak się do reumatologa dostać. Niestety w Polsce jest około 900 gabinetów mających umowę z NFZ, ale w 43 powiatach nie ma ich w ogóle. Większość z nich pracuje w niepełnym wymiarze godzinowym, dodatkowo są okupywane przez chorych na chorobę zwyrodnieniową. Nie można też udzielić choremu pełnej porady w czasie której trzeba wykonać badania dodatkowe za 7 pkt – wartość samych badań jest bowiem większa. Istnieje więc pilna potrzeba stworzenia specjalistycznej opieki ambulatoryjnej dla chorych na przewlekłe zapalenia stawów gdzie wizyta będzie odpowiednio wyceniona, a chory na RZS lub inne zapalenia będzie przyjmowany poza wszelką kolejką.
-Na świecie i w Polsce pojawiło się modne hasło: skończmy z nowymi przypadkami inwalidztwa z powodu RZS. Autorytety przekonują – z medycznego punktu widzenia to możliwe.
-Sprawa dotyczy nie tylko RZS, ale także szerszej gamy schorzeń reumatycznych. Rzeczywiście biorąc pod uwagę względy li tylko medyczne nie ma powodu, by tolerować nowe przypadki inwalidztwa z powodu RZS. Pozostają jednak względy pozamedyczne, a więc organizacyjne czy kwestia compliance, współpracy lekarza z pacjentem. Dla laika może to zabrzmieć jak paradoks, ale z tym właśnie mamy w Polsce problem.
-Z czym problem jest większy? Ze sprawami zorganizowania naszej ochrony zdrowia? Czy ze współpracą pacjentów z lekarzami?
-Nie oceniałbym, z czym problem jest większy, oba są istotne. Dla reumatologa istotne jest podejście opisane angielskimi słowami „treat to target”. Chory na RZS powinien osiągnąć remisję lub znaczące obniżenie aktywności choroby w 3-6 miesięcy. W tym czasie lekarz powinien spotykać się z pacjentem raz na miesiąc. I tu pojawia się pierwszy kłopot. Dla pacjenta istotnym elementem motywacyjnym są dolegliwości bólowe. Zbyt często zdarza się, że pacjenci są zadowoleni z terapii, gdy tylko te dolegliwości ustąpią, ale zwykle w wyniku leczenia bardzo niebezpiecznymi w odległej perspektywie kortykosteroidami. Tymczasem w miarę szybko powinny być one zastąpione innymi, bardziej bezpiecznymi lekami np. metotreksatem. Reumatolodzy i lekarze POZ, współpracując ze sobą, powinni zwracać pacjentom uwagę, że pozbycie się dolegliwości bólowych to nie koniec terapii. Niestety lekarzom nie zawsze się udaje osiągnąć sukces w stosowaniu takiej perswazji. A sposób zorganizowania polskiej ochrony zdrowia wcale tego sukcesu nie ułatwia.
-Dlaczego?
-Pierwszy powód leży po stronie lekarzy POZ którzy wielokrotnie zamiast maksymalnie szybko odesłać chorego do reumatologa kierują go na wiele niepotrzebnych badań i konsultacji. Drugim istotnym problemem podnoszonym przez chorych jest jak się do reumatologa dostać. Niestety w Polsce jest około 900 gabinetów mających umowę z NFZ, ale w 43 powiatach nie ma ich w ogóle. Większość z nich pracuje w niepełnym wymiarze godzinowym, dodatkowo są okupywane przez chorych na chorobę zwyrodnieniową. Nie można też udzielić choremu pełnej porady w czasie której trzeba wykonać badania dodatkowe za 7 pkt – wartość samych badań jest bowiem większa. Istnieje więc pilna potrzeba stworzenia specjalistycznej opieki ambulatoryjnej dla chorych na przewlekłe zapalenia stawów gdzie wizyta będzie odpowiednio wyceniona, a chory na RZS lub inne zapalenia będzie przyjmowany poza wszelką kolejką.