Choroby układu sercowo-naczyniowego główną przyczyną zgonów
PAP/Izabela Próchnicka
Wciąż przybywa czynników, które powodują choroby układu sercowo-naczyniowego, zwiększa się na przykład sprzedaż papierosów – alarmują kardiolodzy.
- Mimo coraz lepszych technologii i dobrze wyszkolonych specjalistów wciąż śmiertelność z powodu chorób układu sercowo-naczyniowego w Polsce i na świecie jest ogromnym problemem
- Zdaniem prof. Agnieszki Tycińskiej problemy z leczeniem i postępowaniem z pacjentami z niewydolnością serca są dlatego, że obecnie obserwowana jest niemal epidemia zachorowań
- Skrajnym stanem niewydolności serca jest wstrząs kardiogenny, w którym od dekady śmiertelność wynosi 50 proc., czyli co drugi pacjent umiera
- W Polsce mamy najgorszą w Europie śmiertelność przekraczającą 65 proc. To trzeba poprawić – stwierdził prof. Gil, przekazując, że PTK rozpoczęło prace nad stworzeniem specjalnego programu leczenia tego schorzenia
Epidemia niewydolności serca
87. Wiosenna Konferencja Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego jest także XVI Konferencją Kardiologii Polskiej. Wzięło w niej udział kilkuset lekarzy z kraju i z zagranicy, którzy omawiali rekomendacje leczenia w kardiologii.
– Mimo wysokich technologii i wyszkolonych specjalistów wciąż śmiertelność z powodu chorób układu sercowo-naczyniowego w Polsce i na świecie stanowi główny problem – powiedziała na konferencji prasowej prof. Agnieszka Tycińska z Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku, dodając, że te choroby są głównym zabójcą Polaków.
Według niej poważnym problemem wśród chorób kardiologicznych jest niewydolność serca. Ekspertka oceniła, że niemal panuje jej epidemia.
– Mamy problem z leczeniem, z postępowaniem pacjentów z niewydolnością serca, ale tak jest w całym kraju i nie tylko dlatego, że jest w tej chwili epidemia niewydolności serca – powiedziała, dodając, że są osoby, z którymi trudno lekarzom sobie radzić.
– Skrajnym stanem niewydolności serca jest wstrząs kardiogenny. Wciąż śmiertelność w nim, od lat, od dekady, wynosi 50 proc., czyli co drugi pacjent umiera – powiedziała prof. Tycińska.
Dodała również, że na świecie są specjalne pompy wspomagające u takich pacjentów krążenie, ale w Polsce nie są one refundowane. Lekarze chcieliby wdrażać w naszym kraju tę technologię.
Prezes PTK prof. Robert Gil dodał, że pacjenci ze wstrząsem kardiogennym, czyli – jak to określił – najgorzej rokujący, stanowią ok. 6 proc. pacjentów z zawałem serca.
– Niestety, mamy najgorszą w Europie śmiertelność, przekraczającą 65 proc. To trzeba poprawić – powiedział, dodając, że PTK rozpoczęło prace nad stworzeniem specjalnego programu leczenia tego schorzenia.
Przybywa czynników podnoszących ryzyko chorób sercowo-naczyniowych
– Od 2016 r. w całym kraju zwiększa się liczba sprzedawanych papierosów. Możemy liczyć się z tym, że będzie to się przekładało na niekorzystne trendy również w zachorowalności i śmiertelności z powodu najistotniejszych chorób związanych z paleniem, jak choroby układu krążenia i nowotwory – podkreślił przewodniczący sekcji prewencji PTK prof. Karol Kamiński.
Dodał, że statystyki pokazują, że od 2016 r. wyhamował wzrost przewidywanego czasu przeżycia rodaków. Podkreślił, że Polska spośród wszystkich państw OECD jest krajem z najczęstszymi hospitalizacjami pacjentów z niewydolnością serca.
– W dużej mierze jest to związane z problemem koordynacji opieki wewnątrzszpitalnej z opieką pozaszpitalną – stwierdził ekspert, dodając, że brakuje „optymalnej koordynacji” w kwestii niewydolności serca między opieką specjalistyczną a szpitalną. Zaznaczył też, że opieka koordynowana jest przy zawałach serca.
Wskazał na konieczność koordynacji wszystkich działań władz państwowych i samorządów w systemie ochrony zdrowia i na konieczną edukację społeczeństwa. Problem jest na przykład z pacjentami, którzy mają cukrzycę czy hiperlipidemię, ale nie wiedzą, że są chorzy. Ocenił przy tym, że wiedzy przybyło np. dzięki badaniom profilaktycznym 40 plus.
– Nie widzimy jednak większej częstości leczenia tych chorób. Pacjenci wiedzą, że mają problemy zdrowotne, ale nie są zmotywowani do leczenia – dodał prof. Kamiński. Zwrócił uwagę, że zaniedbanie tego leczenia może oznaczać, że lekarze nie zdołają sprostać „narastającej epidemii chorób metabolicznych, otyłości, cukrzycy i chorób układu krążenia”.
Przeczytaj także: „Kłopoty sercowe – by wrócić do pełni sił i nie chorować w przyszłości” i „Zatrzymać nagroźniejszego zabójcę Polaków!”.