Paweł Malinowski/Agencja Gazeta
Prof. Siemionow: Wciąż poszukiwana jest terapia, która jednorazowo zapobiegnie odrzuceniu przeszczepu
Redaktor: Iwona Konarska
Data: 31.05.2023
Źródło: Agnieszka Libudzka/PAP
– Wyzwaniem w transplantologii nadal pozostaje opracowanie takiej terapii i leku, który można podać jednorazowo, by przeszczep nie został odrzucony. Obecnie pacjenci po przeszczepach muszą przyjmować leki immunosupresyjne do końca życia – powiedziała pracująca w USA chirurg i transplantolog prof. Maria Siemionow.
Prof. Maria Siemionow odbiera 31 maja tytuł doktora honoris causa Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego.
W 2008 roku wykonała pani pierwszy w USA udany przeszczep twarzy, a czwarty na świecie. Ile do tej pory przeprowadzono takich operacji?
– Na świecie wykonano 39 przeszczepów twarzy, a mój zespół oprócz przeszczepu w 2008 roku, wykonał jeszcze dwie takie operacje. Po pierwszym przeszczepie twarzy w USA u kobiety wykonaliśmy jeszcze przeszczep twarzy u mężczyzny, który obecnie jest już 7 lat po operacji, a trzecią pacjentką była kobieta, która miała skończone 18 lat w chwili operacji. Od momentu przeprowadzenia u niej pełnej transplantacji twarzy minęło ok. 5 lat. Dziewczyna straciła twarz po samookaleczeniu, a mężczyzna miał bardzo skomplikowaną chorobę systemową, która doprowadziła do całkowitego zniszczenia twarzy.
Jakie obecnie wyzwania stoją przed chirurgią transplantacyjną?
– Wyzwania są dokładnie takie same jak 10–15 lat temu. Trwają badania i walka o to, by zdobyć nowe terapie, które zapobiegną odrzuceniu przeszczepu: zarówno nerki, wątroby czy twarzy. Pacjenci po transplantacji muszą przyjmować leki immunosupresyjne do końca życia przeciwko odrzuceniu organu czy nerki czy też twarzy. Leki te mają bardzo dużo efektów ubocznych. Nie mamy jeszcze takiego leku, który podano by raz, bez konieczności stosowania go do końca życia. Ośrodki na świecie, także ja, prowadzą badania zmierzające do wzbudzenia tolerancji w transplantologii i przeciwko konieczności podawania leków, które zapobiegają odrzuceniu przeszczepu.
Parę lat temu świat obiegła informacja o możliwym przeszczepie głowy. Czy pani zdaniem to w ogóle możliwe?
– To skomplikowane zarówno ze względów filozoficznych, psychologicznych, jak i technicznych. Czy przeszczepiamy ciało do głowy czy na odwrót? Nie ma żadnych dowodów na to, że jest to możliwe. Brzmi to jak science fiction i obecnie tym jest.
Nie dopuszczam tego, bo nie widzę żadnych badań przedklinicznych na modelach doświadczalnych. My, przygotowując się do przeszczepu twarzy, wykonaliśmy tysiąc eksperymentalnych przeszczepów twarzy. Nie widziałam nawet pięciu przeszczepów głowy w modelu doświadczalnym, który by potwierdził, że ma to zasadność. Nie widzę potwierdzenia latami pracy i przygotowań. Przypomnę, że moja operacja transplantacji twarzy trwała 22 godziny, a przygotowywałam się do niej 22 lata – także poprzez publikacje, spotkania z konsultantami, nie tylko etycznymi, i były na to wszystko potrzebne fundusze. Tego nie można zrobić z dnia na dzień.
A czy pacjenci po transplantacji twarzy w pełni akceptują swoją nową twarz?
– Pacjenci po przeszczepach twarzy są do tego z reguły przygotowani. Zazwyczaj przez wiele lat żyli bez twarzy, tak jak moja pacjentka. W związku z tym mieli po kilkanaście albo kilkadziesiąt operacji rekonstrukcyjnych. Moja pacjentka miała 34 takie operacje, które w rezultacie nie odtworzyły twarzy ze względu na rozległe zniszczenie wszystkich elementów kostnych, skórnych. Brak było ust, powiek czy nosa. Nie mamy dodatkowych ust, powiek i nosa w naszym ciele, by je odtworzyć. W związku z tym możliwe jest przeszczepienie ich od dawcy. Ponieważ nie mieli „ludzkiej twarzy” przez 5, 6 czy 10 lat, to powrót do możliwości spojrzenia w lustro i zobaczenia w pewnym sensie twarzy ludzkiej, którą zyskali, jest ogromnym, wzruszającym momentem. Ci ludzie przecież przez lata nie mogli wyjść na ulicę, by nikt ich nie wyzywał od potworów czy nie krzywił się na ich widok.
W 2008 roku wykonała pani pierwszy w USA udany przeszczep twarzy, a czwarty na świecie. Ile do tej pory przeprowadzono takich operacji?
– Na świecie wykonano 39 przeszczepów twarzy, a mój zespół oprócz przeszczepu w 2008 roku, wykonał jeszcze dwie takie operacje. Po pierwszym przeszczepie twarzy w USA u kobiety wykonaliśmy jeszcze przeszczep twarzy u mężczyzny, który obecnie jest już 7 lat po operacji, a trzecią pacjentką była kobieta, która miała skończone 18 lat w chwili operacji. Od momentu przeprowadzenia u niej pełnej transplantacji twarzy minęło ok. 5 lat. Dziewczyna straciła twarz po samookaleczeniu, a mężczyzna miał bardzo skomplikowaną chorobę systemową, która doprowadziła do całkowitego zniszczenia twarzy.
Jakie obecnie wyzwania stoją przed chirurgią transplantacyjną?
– Wyzwania są dokładnie takie same jak 10–15 lat temu. Trwają badania i walka o to, by zdobyć nowe terapie, które zapobiegną odrzuceniu przeszczepu: zarówno nerki, wątroby czy twarzy. Pacjenci po transplantacji muszą przyjmować leki immunosupresyjne do końca życia przeciwko odrzuceniu organu czy nerki czy też twarzy. Leki te mają bardzo dużo efektów ubocznych. Nie mamy jeszcze takiego leku, który podano by raz, bez konieczności stosowania go do końca życia. Ośrodki na świecie, także ja, prowadzą badania zmierzające do wzbudzenia tolerancji w transplantologii i przeciwko konieczności podawania leków, które zapobiegają odrzuceniu przeszczepu.
Parę lat temu świat obiegła informacja o możliwym przeszczepie głowy. Czy pani zdaniem to w ogóle możliwe?
– To skomplikowane zarówno ze względów filozoficznych, psychologicznych, jak i technicznych. Czy przeszczepiamy ciało do głowy czy na odwrót? Nie ma żadnych dowodów na to, że jest to możliwe. Brzmi to jak science fiction i obecnie tym jest.
Nie dopuszczam tego, bo nie widzę żadnych badań przedklinicznych na modelach doświadczalnych. My, przygotowując się do przeszczepu twarzy, wykonaliśmy tysiąc eksperymentalnych przeszczepów twarzy. Nie widziałam nawet pięciu przeszczepów głowy w modelu doświadczalnym, który by potwierdził, że ma to zasadność. Nie widzę potwierdzenia latami pracy i przygotowań. Przypomnę, że moja operacja transplantacji twarzy trwała 22 godziny, a przygotowywałam się do niej 22 lata – także poprzez publikacje, spotkania z konsultantami, nie tylko etycznymi, i były na to wszystko potrzebne fundusze. Tego nie można zrobić z dnia na dzień.
A czy pacjenci po transplantacji twarzy w pełni akceptują swoją nową twarz?
– Pacjenci po przeszczepach twarzy są do tego z reguły przygotowani. Zazwyczaj przez wiele lat żyli bez twarzy, tak jak moja pacjentka. W związku z tym mieli po kilkanaście albo kilkadziesiąt operacji rekonstrukcyjnych. Moja pacjentka miała 34 takie operacje, które w rezultacie nie odtworzyły twarzy ze względu na rozległe zniszczenie wszystkich elementów kostnych, skórnych. Brak było ust, powiek czy nosa. Nie mamy dodatkowych ust, powiek i nosa w naszym ciele, by je odtworzyć. W związku z tym możliwe jest przeszczepienie ich od dawcy. Ponieważ nie mieli „ludzkiej twarzy” przez 5, 6 czy 10 lat, to powrót do możliwości spojrzenia w lustro i zobaczenia w pewnym sensie twarzy ludzkiej, którą zyskali, jest ogromnym, wzruszającym momentem. Ci ludzie przecież przez lata nie mogli wyjść na ulicę, by nikt ich nie wyzywał od potworów czy nie krzywił się na ich widok.