Zachorowania na odrę w Europie - czy bezpieczne wakacje są możliwe?
Autor: Aleksandra Lang
Data: 09.05.2018
Źródło: www.zaszczepsiewiedza.pl
Rozmowa z prof. Włodzimierzem Gutem, kierownikiem Narodowego Laboratorium WHO ds. odry/ różyczki w Narodowym Instytucie Zdrowia Publicznego Państwowym Zakładzie Higieny.
Kilka lat temu naukowcy ogłaszali bliski koniec odry w Europie i się pomylili. W kwietniu na przykład, w województwie łódzkim, zamknięto oddział dziecięcy, gdyż zachorowały lekarki - zarażone przez małych pacjentów. W zeszłym tygodniu dowiedzieliśmy się, że w Czechach wojsko pomaga w opanowaniu liczby zachorowań, a we Francji odnotowano 2 tys. przypadków odry - co piąty chory był hospitalizowany.
Niestety, z pomocą przeciwników szczepień mówiących ciągle o rzekomej szkodliwości tej procedury, mamy taką właśnie sytuację, że odra wraca. Zachorowania dotyczą przede wszystkim osób, które z przyczyn zdrowotnych nie mogły być zaszczepione lub dzieci, których szczepienie jeszcze nie objęło z racji wieku. Chorują też osoby zaszczepione jedną, a nie dwoma, dawkami szczepionki. W końcu są i ci, których odpowiedź immunologiczna nie jest wystarczająca mimo szczepienia. Przed wprowadzeniem szczepień powszechnych przeciwko odrze, w sezonie epidemicznym chorowało 200 000 osób, w sezonie bez epidemii: 50 000. Jeśli przestaniemy się szczepić, to taka sytuacja się powtórzy.
Wirus musi być zadowolony, że ludzie się nie szczepią.
Odczucia dla wirusa są rzeczą obcą, ale, dzięki osobom nieszczepiącym się, zyskuje on szansę przetrwania. Istnieje reguła mówiąca, że jeśli populacja liczy do 300 osób, wprowadzony wirus wygaśnie, gdyż zabraknie mu osób wrażliwych, dzięki którym mógłby przetrwać. Ale ponieważ nasza populacja liczy 38 milionów, to wirus bez wątpienia będzie zdolny do znalezienia kolejnych osób bez odpowiedniej odporności. Wirus jest strukturą martwą i podatną na rozpad poza żywym organizmem, jeśli nie znajdzie gospodarza- przestanie istnieć; jeśli damy mu gospodarza- będzie istniał. Wirus odry to jeden z najbardziej zaraźliwych wirusów. Dobry przykład to USA, które były krajem bliskim eradykacji odry, zdarzały się tam 1-2 przypadki rocznie, co uśpiło czujność, również lekarzy. Pod wpływem fałszywych teorii łączących szczepienia z różnymi chorobami i zaburzeniami, na przykład autyzmem, ludzie zaczęli unikać szczepień. I w 2015 roku wybuchła epidemia mająca swój początek w Disneylandzie. W sumie zachorowało prawie 150 osób.
Dlatego w Kalifornii wprowadzono obowiązek szczepień i jest to jedyny stan, w którym nie można odmówić szczepień z powodu przekonań osobistych. A u nas są ludzie gotowi powiedzieć, że odra to niegroźna choroba wieku dziecięcego, a nawet wskazać pozytywne skutki zachorowania.
Nie ma dowodów na to, że przechorowanie odry chroni przed innymi chorobami. Błędne jest też przekonanie, że jest to niegroźna choroba wieku dziecięcego – powikłania zdarzają się dość często: zapalenie mózgu u 1% chorych, a zapalenia płuc znacznie częściej. Co więcej, im osoba starsza, tym przebieg odry gwałtowniejszy i obciążony znaczą ilością powikłań. Ponieważ większość dzieci nadal jest szczepiona, to chorują starsi, czyli ci, którzy już nie są odporni lub w ogóle nie byli szczepieni.
To ilustracja ulubionego stwierdzenia przeciwników szczepień: szczepiłeś się, czyli jesteś według ciebie bezpieczny, co się martwisz o nas – niezaszczepionych.
Ja się naprawdę o nich nie martwię i nimi nie przejmuję, chcą cierpieć z powodu chorób, którym można zapobiegać, ich sprawa. Martwię się natomiast o tych, których nie można zaszczepić- oni będą skazani na niebezpieczeństwo z powodu nierozsądnych zachowań innych ludzi. To nie jest sprawiedliwe. Nabywanie odporności w wyniku przechorowania nie jest rozwiązaniem optymalnym z powodu ewentualnych powikłań, a przecież nigdy nie wiemy, jaki przebieg będzie miała choroba. Należy dążyć do takiej sytuacji, w której będziemy mieć zakażenie uodparniające bez objawów choroby, a tak właśnie należałoby nazwać szczepienie żywą szczepionką, z jaką mamy do czynienia w przypadku odry.
Nie warto ryzykować licząc na szczęście i wierząc, że to, co naturalne musi być zdrowie.
Nie, nie warto ryzykować ani swoim zdrowiem, ani zdrowiem innych.
Niestety, z pomocą przeciwników szczepień mówiących ciągle o rzekomej szkodliwości tej procedury, mamy taką właśnie sytuację, że odra wraca. Zachorowania dotyczą przede wszystkim osób, które z przyczyn zdrowotnych nie mogły być zaszczepione lub dzieci, których szczepienie jeszcze nie objęło z racji wieku. Chorują też osoby zaszczepione jedną, a nie dwoma, dawkami szczepionki. W końcu są i ci, których odpowiedź immunologiczna nie jest wystarczająca mimo szczepienia. Przed wprowadzeniem szczepień powszechnych przeciwko odrze, w sezonie epidemicznym chorowało 200 000 osób, w sezonie bez epidemii: 50 000. Jeśli przestaniemy się szczepić, to taka sytuacja się powtórzy.
Wirus musi być zadowolony, że ludzie się nie szczepią.
Odczucia dla wirusa są rzeczą obcą, ale, dzięki osobom nieszczepiącym się, zyskuje on szansę przetrwania. Istnieje reguła mówiąca, że jeśli populacja liczy do 300 osób, wprowadzony wirus wygaśnie, gdyż zabraknie mu osób wrażliwych, dzięki którym mógłby przetrwać. Ale ponieważ nasza populacja liczy 38 milionów, to wirus bez wątpienia będzie zdolny do znalezienia kolejnych osób bez odpowiedniej odporności. Wirus jest strukturą martwą i podatną na rozpad poza żywym organizmem, jeśli nie znajdzie gospodarza- przestanie istnieć; jeśli damy mu gospodarza- będzie istniał. Wirus odry to jeden z najbardziej zaraźliwych wirusów. Dobry przykład to USA, które były krajem bliskim eradykacji odry, zdarzały się tam 1-2 przypadki rocznie, co uśpiło czujność, również lekarzy. Pod wpływem fałszywych teorii łączących szczepienia z różnymi chorobami i zaburzeniami, na przykład autyzmem, ludzie zaczęli unikać szczepień. I w 2015 roku wybuchła epidemia mająca swój początek w Disneylandzie. W sumie zachorowało prawie 150 osób.
Dlatego w Kalifornii wprowadzono obowiązek szczepień i jest to jedyny stan, w którym nie można odmówić szczepień z powodu przekonań osobistych. A u nas są ludzie gotowi powiedzieć, że odra to niegroźna choroba wieku dziecięcego, a nawet wskazać pozytywne skutki zachorowania.
Nie ma dowodów na to, że przechorowanie odry chroni przed innymi chorobami. Błędne jest też przekonanie, że jest to niegroźna choroba wieku dziecięcego – powikłania zdarzają się dość często: zapalenie mózgu u 1% chorych, a zapalenia płuc znacznie częściej. Co więcej, im osoba starsza, tym przebieg odry gwałtowniejszy i obciążony znaczą ilością powikłań. Ponieważ większość dzieci nadal jest szczepiona, to chorują starsi, czyli ci, którzy już nie są odporni lub w ogóle nie byli szczepieni.
To ilustracja ulubionego stwierdzenia przeciwników szczepień: szczepiłeś się, czyli jesteś według ciebie bezpieczny, co się martwisz o nas – niezaszczepionych.
Ja się naprawdę o nich nie martwię i nimi nie przejmuję, chcą cierpieć z powodu chorób, którym można zapobiegać, ich sprawa. Martwię się natomiast o tych, których nie można zaszczepić- oni będą skazani na niebezpieczeństwo z powodu nierozsądnych zachowań innych ludzi. To nie jest sprawiedliwe. Nabywanie odporności w wyniku przechorowania nie jest rozwiązaniem optymalnym z powodu ewentualnych powikłań, a przecież nigdy nie wiemy, jaki przebieg będzie miała choroba. Należy dążyć do takiej sytuacji, w której będziemy mieć zakażenie uodparniające bez objawów choroby, a tak właśnie należałoby nazwać szczepienie żywą szczepionką, z jaką mamy do czynienia w przypadku odry.
Nie warto ryzykować licząc na szczęście i wierząc, że to, co naturalne musi być zdrowie.
Nie, nie warto ryzykować ani swoim zdrowiem, ani zdrowiem innych.