123RF

Złość sercu szkodzi

Udostępnij:

O ile psycholodzy uważają, że nie powinniśmy tłumić emocji takich jak złość, o tyle kardiolodzy przestrzegają złośników: jeśli złościmy się często, szkodzimy sercu. A dlaczego tak się dzieje, tego dowiedli naukowcy z Columbia University Irving Medical Center w Nowym Jorku.

  • Kardiolodzy dowiedli, że podczas napadu złości zdolność naczyń krwionośnych do rozszerzania się znacząco spada. Jeśli ktoś denerwuje się często, chronicznie je uszkadza, co zwiększa ryzyko chorób serca
  • Stan zdenerwowania powoduje wyrzut kortyzolu, wzrost ciśnienia tętniczego krwi, znacznie przyspieszoną akcję serca i przyspieszony przepływ krwi przez tętnice wieńcowe. To wszystko powoduje, że następuje uszkodzenie śródbłonka naczyniowego – mówi prof. Maciej Banach
  • Jeśli złośnicy chcą mieć zdrowe serce, powinni nauczyć się łagodzić stres – radzą lekarze

Naukowcy zamieścili wnioski ze swoich badań w czasopiśmie „Journal of the American Heart Association”. Jak twierdzą, krótki, okazjonalny wybuch gniewu nam nie zaszkodzi, ale cholerycy, którzy wybuchają często, mogą mieć problem z naczyniami krwionośnymi.

– Jeśli jesteś osobą, która ciągle się złości, oznacza to, że chronicznie uszkadzasz swoje naczynia krwionośne. Te przewlekłe urazy z biegiem czasu mogą spowodować nieodwracalne skutki dla zdrowia naczyń i ostatecznie zwiększyć ryzyko chorób serca – tłumaczy kierownik badania Daichi Shimbo, kardiolog z Columbia University Irving Medical Center w Nowym Jorku.

Badacze sprawdzili parametry pracy serca u 280 badanych

W badaniu wzięło udział 280 zdrowych dorosłych w wieku od 18 do 73 lat z obszaru Nowego Jorku. Uczestników podzielono losowo na cztery grupy, a następnie wręczono im zadania. Pierwsza z nich miała pomyśleć o różnych doświadczeniach wywołujących w nich złość, a druga – niepokojących wspomnieniach. Trzecia dostała do przeczytania smutne fragmenty tekstu. Zadaniem ostatniej grupy było liczenie na głos. Na wykonanie tych czynności uczestnicy mieli osiem minut. W tym czasie naukowcy sprawdzali różne parametry pracy ich serca, m.in. zmiany przepływu krwi w naczyniach krwionośnych dominującego ramienia.

Okazało się, że wśród uczestników grupy gniewu zdolność naczyń krwionośnych do rozszerzania się była znacznie zmniejszona w porównaniu z osobami z grupy kontrolnej. Ten stan naczyń utrzymywał się do 40 minut po początkowym przypomnieniu, które wywołało złość i później osłabło. Natomiast naczynia krwionośne osób z grup lęku i smutku nie uległy zmianie.

– Prawdopodobnie w jakiś sposób zaangażowany jest w to również śródbłonek, czyli wewnętrzna wyściółka naczyń krwionośnych, która kontroluje ich rozszerzanie – uważa dr Shimbo.

Stan zdenerwowania prowadzi do uszkodzenia śródbłonka naczyniowego

– Stan zdenerwowania powoduje wyrzut kortyzolu, wzrost ciśnienia tętniczego krwi, znacznie przyspieszoną akcję serca i przyspieszony przepływ krwi przez tętnice wieńcowe. To wszystko sprawia, że następuje uszkodzenie śródbłonka naczyniowego. To zaś prowadzi do drobnych urazów i powoduje, że w uszkodzonych miejscach pojawiają się naturalne komórki, które próbują te uszkodzenia załatać: makrofagi, neutrofile, komórki tuczne, które wydzielają różnego typu cytokiny. Jeśli przy tym we krwi mamy dodatkowo nadmiar cholesterolu, to tworzy się blaszka miażdżycowa – i tak dalej, aż do zawału. A trzeba jeszcze wziąć pod uwagę, że przewlekłemu stresowi towarzyszy albo zajadanie, albo używki, albo bezsenność, i to wszystko się ze sobą wiąże – komentuje prof. Maciej Banach, kardiolog prewencyjny z Uniwersytetu Medycznego w Łodzi.

Zbyt często zapominamy, że organizm to system naczyń połączonych. Można mieć zdrowy styl życia, dbać o dietę, uprawiać sport i rzucić palenie. Jeśli jednak żyjemy w ciągłym stresie i tak musimy się liczyć z podwyższonym ryzykiem niekorzystnych zdarzeń sercowo-naczyniowych.

Jak radzić sobie ze stresowymi sytuacjami?

Zdaniem naukowców wyniki badania powinny skłonić do zwracania jeszcze większej uwagi na zależności między zdrowiem psychicznym oraz czynnikami psychospołecznymi a kondycją serca.

– Ja wolę inne podejście: mówienie o tym, co zrobić, żeby uniknąć szkodliwego stresu. Wiedząc, że stres niczemu dobremu nie służy, każdy musi znaleźć sobie swój sposób na radzenie sobie z tego typu sytuacjami. Nie jest to proste, ale warto na tym właśnie się skupić – radzi prof. Banach.

Przeczytaj także: „E-papierosy niszczą serce”.

 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.