Brak woli politycznej do kompleksowej reformy systemu ochrony zdrowia

Udostępnij:
Ostatnie ekipy rządzące nie są zainteresowane kompleksową reformą systemu ochrony zdrowia w Polsce, a efektem tego są doraźne regulacje godzące w pacjentów. Tymczasem system potrzebuje gruntownej przebudowy.
- Nie dopracowaliśmy się takiego poziomu kultury politycznej, która motywowałaby polityków do otwarcia się na dialog międzyresortowy i międzyśrodowiskowy z uwzględnieniem organizacji pacjentów – mówi Tomasz Szelągowski, dyrektor generalny Federacji Pacjentów Polskich. – Obserwujemy zawężenie perspektywy do podejmowania realizacji krótkoterminowych celów i to one determinują działania resortu zdrowia. Przygotowuje się punktowe rozwiązania nawet bez należytej oceny skutków wprowadzanych regulacji, które w efekcie wywołują niepewność i dezintegrację w środowisk lekarzy, pielęgniarek, inwestorów, farmaceutów. Zupełnie inaczej jest w innych krajach unijnych (głównie na Zachodzie Europy), w których przed przygotowaniem regulacji decydenci sięgają po stanowiska przedstawicieli pacjentów, środowisk, których mają one dotyczyć. Na takiej podstawie tworzone są wspólne projekty nowych regulacji. W Polsce konsultacje społeczne traktowane są jedynie jako konieczna formalność, a rozwiązania narzucane są odgórnie, czego przykładem może być ustawa refundacyjna, która nie doczekała się zarówno oceny skutków tej regulacji, jak i należytego uwzględnienia uwag środowisk, czego efektem jest to, że pacjenci więcej wydają na leki, a w budżecie NFZ, zaoszczędzonymi środkami łata się dziury powstałe w innych miejscach systemu. Do zmiany modelu tworzenia prawa potrzebna jest wola polityczna, ale również zabezpieczenie wsparcia dla wszystkich etapów takiego procesu, włącznie z ich wdrażaniem.

Przykładami regulacji wprowadzanych odgórnie bez przeprowadzenia należytych konsultacji ze wszystkimi zainteresowanymi środowiskami są pakiet kolejkowy i onkologiczny, ustawa o prawach pacjenta w opiece transgranicznej, ustawa refundacyjna i inne. Rząd koncentruje się na oszczędnościach budżetowych w przygotowywanych regulacjach bez uwzględnienia kosztów pośrednich, które mają ogromne znaczenia dla gospodarki kraju. W Polsce istnieje co prawda strategia ochrony zdrowia do 2020 roku (Policy Paper dla ochrony zdrowia na lata 2014-2020), ale jest kalką dokumentu europejskiego i nie była wypracowywana wspólnie z interesariuszami tego sektora, czyli faktycznie nie ma na celu wprowadzenia rzeczywistych zmian, a jedynie pokazanie, że taki dokument istnieje. W efekcie działania resortu prowadzą do wzrostu kosztów pośrednich, czyli obciążeń pacjentów oraz generowania większej ilości zwolnień lekarskich, rent, gdy tymczasem cała Europa stawia na efektywność pracownika i dostęp do innowacyjnych terapii, ponieważ w długim terminie przekłada się to na wyższy PKB. Tymczasem resort zdrowia proponuje kolejne ograniczenia, np. w dostępności do operacji zaćmy, zaostrzając kryteria kwalifikacji do operacji do poziomu 0,4 ostrości wzroku, co według opinii świadczeniodawców spowoduje spadek ilości wykonywanych zabiegów i wykluczy wiele osób z możliwości przeprowadzenia tego zabiegu w ramach opłacanych składek oraz może prowadzić do przedwczesnego wykluczenia z aktywności zawodowej.

- Słowa, które wypowiedział podczas swojej wizyty w Polsce profesor Ian Banks: To jest zbrodnia przeciw społeczeństwu, jeśli utrzymuje się ludzi w chorobie, wiedząc, że można jej zapobiec– mówi Tomasz Szelągowski. – Podczas negocjacji łatwo jest manipulować pojedynczym partnerem, ale to nie służy budowaniu zaufania u innych z powodu obawy o utratę rynku. Tymczasem wszyscy zainteresowani powinni brać udział w proponowaniu rozwiązań dla tego sektora na zasadzie budowania konsensusu, czyli zgody. Resort zdrowia jednak ma zwyczaj rozmawiać z pojedynczymi partnerami lub w zawężonym gronie.

Kompleksowa reforma systemu ochrony zdrowia mogłaby prowadzić do klęski wyborczej koalicji rządzącej. Jeśli nawet przeprowadzone zostałyby analizy zasad dostępności do świadczeń zdrowotnych i opracowania koszyka świadczeń gwarantowanych, mogłoby się okazać, że konieczne jest współpłacenie. Rząd nie chce wprowadzić współpłacenia z obawy o utratę poparcia wyborców, przy czym nawet partie opozycyjne wskazują, że nie zmieniałyby tego rozwiązania.

- Do tego kroku potrzebne są dokładne analizy tego na co nas stać w ramach płaconych składek, jak wykorzystujemy zasoby infrastrukturalne oraz kadrę medyczną. Potrzebne jest uszczelnienie systemu oraz stworzenie warunków dla wykorzystania kapitału inwestorów prywatnych, czyli na przykład usuwanie barier w realizacji partnerstwa publiczno-prywatnego – mówi Tomasz Szelągowski. – Narzucanie z góry nie akceptowanych rozwiązań, okazuje się mało skutecznym postępowaniem.

W obecnej postaci system jest nieszczelny i nie gotowy na dofinansowanie, które stałoby się tylko dorzucaniem pieniędzy, które często wyciekają w sposób niekontrolowany.
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.