Archiwum
Centralizacja tak, ale usług wysokospecjalistycznych
Redaktor: Krystian Lurka
Data: 16.03.2021
Źródło: Paweł Mierzejewski
Tagi: | Paweł Mierzejewski |
– Zasadne może być scentralizowanie wszystkich usług wysokospecjalistycznych, tych najdroższych, wymagających, wysoko wykwalifikowanej kadry i drogiego sprzętu, a nie całego lecznictwa stacjonarnego, bo to może prowadzić do wielu błędnych rozwiązań i oznaczać cofnięcie się o kilkadziesiąt lat – ocenia prof. Paweł Mierzejewski, były zastępca dyrektora Instytutu Psychiatrii i Neurologii w Warszawie, w „Menedżerze Zdrowia”.
Komentarz prof. Pawła Mierzejewskiego, byłego zastępcy dyrektora Instytutu Psychiatrii i Neurologii w Warszawie:
– Propozycja Ministerstwa Zdrowia dotycząca centralizacji szpitali ma celu zwiększenie kontroli nad szpitalami przez rząd. Czy bezpieczne z punku widzenia interesu publicznego jest uzależnienie tak kluczowego sektora usług od jednego decydenta, czy centralne planowanie odpowie na rzeczywiste potrzeby pacjentów, czy dzięki temu zmaleją kolejki, zmniejszy się umieralność, zwiększy dostępność i poprawi jakość, oraz czy szpitale zaczną się bilansować? Wątpię. Ponadto jedną z istotnych przyczyn zmian ma być złe zarządzanie szpitalami – ale czy szpitale i instytuty nadzorowane przez ministra zdrowia są dobrze zarządzane? Z raportu Związku Powiatów Polskich „Sytuacja finansowa instytutów badawczych nadzorowanych przez resort zdrowia” raczej na to nie wynika. Analiza wyniku finansowego za 2019 r. instytutów nadzorowanych przez ministra wykazała, że jedenaście z trzynastu instytutów miało ujemny wynik finansowy, a wszystkie instytuty odnotowały ujemny wynik na działalności operacyjnej. Sumaryczna strata za 2019 r. – kiedy nie było jeszcze COVID-19 – wyniosła 122 mln zł, a łączna strata na działalności operacyjnej 212 mln zł. Zobowiązania i rezerwy na zobowiązania przekroczyły sumaryczny majątek instytutów. Jednym z celów reformy ma być restrukturyzacja szpitali. Powinno się najpierw pokazać, że się ma pomysł, jak ta restrukturyzacja ma wyglądać i pokazać na własnym przykładzie, że to działa.
Idea centralizacji lecznictwa stacjonarnego nie jest poparta żadnymi twardymi analizami, nie jest konsultowana i może prowadzić do wielu błędnych rozwiązań i działań. Uważam, że zasadne może być scentralizowanie wszystkich usług wysokospecjalistycznych – tych najdroższych, wymagających, wysoko wykwalifikowanej kadry i drogiego sprzętu, na przykład transplantacji, chirurgii onkologicznej, programów lekowych. W tym przypadku korzystne jest centralne planowanie inwestycji i dystrybucji środków. Państwo powinno także zapewnić odpowiednie rezerwy tak, żeby w przypadku – na przykład – zwiększenia się zapotrzebowania na usługi lecznicze, można było szybko zwiększyć liczbę realizowanych świadczeń. Liczba dodatkowych łóżek, sprzętu, personelu i ich dystrybucja powinna być planowana centralnie. Szpitale, w których są alokowane rezerwowe łóżka i zasoby, powinny dostawać dodatkowe wynagrodzenie za gotowość. Natomiast w przypadku usług, które mają zasięg lokalny, centralizacja oznacza cofnięcie się o kilkadziesiąt lat – to już było i nic dobrego z tego nie wyszło. Wręcz odwrotnie, należy promować mechanizmy rynkowe i stymulować konkurencję. W przypadku usług o zasięgu lokalnym – szpitale powiatowe – na równych prawach należy dopuścić podmioty publiczne i prywatne. Pieniądze powinny „iść” za pacjentem, należy dopuścić dopłaty, jasno określić koszyk świadczeń gwarantowanych, być może dopuścić więcej płatników. Wtedy sam rynek wyeliminuje złych menadżerów, nie będzie potrzebna żadna grupa certyfikowanych doradców, certyfikowanych menadżerów czy korpus restrukturyzacyjny.
Obawiam się, że skutkiem zaproponowanej reformy będzie jeszcze większy rozrost biurokracji i technokracji, dalsze wydłużanie się kolejek, zwiększenie obciążenia pracą administracyjną personelu medycznego.
Przeczytaj także: „To ministerstwo niewłaściwie zarządza”, „O przekształceniu wszystkich szpitali w spółki medyczne – i nie tylko” i „O przekształceniu wszystkich szpitali w spółki medyczne – i nie tylko”.
– Propozycja Ministerstwa Zdrowia dotycząca centralizacji szpitali ma celu zwiększenie kontroli nad szpitalami przez rząd. Czy bezpieczne z punku widzenia interesu publicznego jest uzależnienie tak kluczowego sektora usług od jednego decydenta, czy centralne planowanie odpowie na rzeczywiste potrzeby pacjentów, czy dzięki temu zmaleją kolejki, zmniejszy się umieralność, zwiększy dostępność i poprawi jakość, oraz czy szpitale zaczną się bilansować? Wątpię. Ponadto jedną z istotnych przyczyn zmian ma być złe zarządzanie szpitalami – ale czy szpitale i instytuty nadzorowane przez ministra zdrowia są dobrze zarządzane? Z raportu Związku Powiatów Polskich „Sytuacja finansowa instytutów badawczych nadzorowanych przez resort zdrowia” raczej na to nie wynika. Analiza wyniku finansowego za 2019 r. instytutów nadzorowanych przez ministra wykazała, że jedenaście z trzynastu instytutów miało ujemny wynik finansowy, a wszystkie instytuty odnotowały ujemny wynik na działalności operacyjnej. Sumaryczna strata za 2019 r. – kiedy nie było jeszcze COVID-19 – wyniosła 122 mln zł, a łączna strata na działalności operacyjnej 212 mln zł. Zobowiązania i rezerwy na zobowiązania przekroczyły sumaryczny majątek instytutów. Jednym z celów reformy ma być restrukturyzacja szpitali. Powinno się najpierw pokazać, że się ma pomysł, jak ta restrukturyzacja ma wyglądać i pokazać na własnym przykładzie, że to działa.
Idea centralizacji lecznictwa stacjonarnego nie jest poparta żadnymi twardymi analizami, nie jest konsultowana i może prowadzić do wielu błędnych rozwiązań i działań. Uważam, że zasadne może być scentralizowanie wszystkich usług wysokospecjalistycznych – tych najdroższych, wymagających, wysoko wykwalifikowanej kadry i drogiego sprzętu, na przykład transplantacji, chirurgii onkologicznej, programów lekowych. W tym przypadku korzystne jest centralne planowanie inwestycji i dystrybucji środków. Państwo powinno także zapewnić odpowiednie rezerwy tak, żeby w przypadku – na przykład – zwiększenia się zapotrzebowania na usługi lecznicze, można było szybko zwiększyć liczbę realizowanych świadczeń. Liczba dodatkowych łóżek, sprzętu, personelu i ich dystrybucja powinna być planowana centralnie. Szpitale, w których są alokowane rezerwowe łóżka i zasoby, powinny dostawać dodatkowe wynagrodzenie za gotowość. Natomiast w przypadku usług, które mają zasięg lokalny, centralizacja oznacza cofnięcie się o kilkadziesiąt lat – to już było i nic dobrego z tego nie wyszło. Wręcz odwrotnie, należy promować mechanizmy rynkowe i stymulować konkurencję. W przypadku usług o zasięgu lokalnym – szpitale powiatowe – na równych prawach należy dopuścić podmioty publiczne i prywatne. Pieniądze powinny „iść” za pacjentem, należy dopuścić dopłaty, jasno określić koszyk świadczeń gwarantowanych, być może dopuścić więcej płatników. Wtedy sam rynek wyeliminuje złych menadżerów, nie będzie potrzebna żadna grupa certyfikowanych doradców, certyfikowanych menadżerów czy korpus restrukturyzacyjny.
Obawiam się, że skutkiem zaproponowanej reformy będzie jeszcze większy rozrost biurokracji i technokracji, dalsze wydłużanie się kolejek, zwiększenie obciążenia pracą administracyjną personelu medycznego.
Przeczytaj także: „To ministerstwo niewłaściwie zarządza”, „O przekształceniu wszystkich szpitali w spółki medyczne – i nie tylko” i „O przekształceniu wszystkich szpitali w spółki medyczne – i nie tylko”.