Czeski biznes: polskie koszta zabiegów usunięcia zaćmy u południowych sąsiadów

Udostępnij:
Czeskie firmy sporo zarabiają na zabiegach usunięcia zaćmy polskim pacjentom. Niektóre świadczą usługi na najwyższym poziomie. Są jednak i takie, które żerują na lukach w polskim systemie refundowania zabiegów wykonywanych w ramach dyrektywy transgranicznej.
Do naszej redakcji dotarł opis usług świadczonych przez firmę M., rekrutującą pacjentów m. in. we Wrocławiu. Wygląda na to, że Czesi spijają śmietankę, a koszty wizyt przedoperacyjnych i kontrolnych przerzucają na polską stronę. Jak wygląda oferta M.?

- Niezbędne do wyjazdu na zabieg do Czech jest skierowanie na zabieg usunięcia zaćmy. Jeśli pacjent cierpi na choroby przewlekłe lub przyjmuje leki na stałe (np. przy cukrzycy, nadciśnieniu, itp.) to powinien odbyć konsultację u lekarza rodzinnego. Jest to we własnym zakresie pacjenta, aby taką konsultację odbyć. Osoba informująca dopiero po kilkukrotnym dopytywaniu, czy jest potrzebne zaświadczenie od lekarza rodzinnego czy też nie przyznała, żeby lepiej dla własnego komfortu odbyć taką konsultację i pobrać zaświadczenie, żeby nie wracać do domu bez zoperowanego oka – czytamy w notatce prezentującą opis warunków udzielania świadczenia.

- I dalej: pacjent w czeskim ośrodku spędza 1 dzień. Pierwszą kontrolę po zabiegu pacjent realizuje we własnym zakresie u swojego lekarza do 3 dni od operacji, najlepiej na drugi dzień. Pacjent sam umawia termin kontroli u swojego lekarza na NFZ albo prywatnie i koszt takiej wizyty ponosi we własnym zakresie. M. nie umawia kontroli, nie współpracuje z polskimi lekarzami w tym zakresie. Polski lekarz prowadzący decyduje, czy są potrzebne kolejne kontrole i wyznacza ich terminy. Pacjent wychodząc z ośrodka czeskiego ma zapewnione (wliczone w cenę pakietu) krople przeciwzapalne, okulary słoneczne oraz transport z opiekunem kierowcą – dodaje autor opisu.

Co na to polscy okuliści i eksperci?

- W ramach procedury musimy obejrzeć pacjenta następnego dnia , potem przez miesiąc w ramach porady ambulatoryjnej. Żadna z zagranicznych klinik nie ogląda pacjentów, dlaczego więc maja mieć płacone za to? Jeżeli ktoś z nas nie wykonuje tych zaleceń nakładane są kary jest to nierówne traktowanie pomiotów – skarży się jeden ze polskich okulistów.

O komentarz poprosiliśmy Roberta Mołdacha, eksperta Instytutu Zdrowia i Demokracji. –Na tym procederze tracą wszyscy – ocenia Mołdach. Pacjenci, bo na skutek konieczności zapewnienia refundacji za zabiegi w Czechach kurczy się budżet NFZ, co przekłada się na wydłużanie kolejek w Polsce. Polskie szpitale i kliniki, bo z tej samej przyczyny mają mniejsze limity. Wreszcie polskie kliniki prywatne. W kraju zarzucano im, że usiłują wybierać z koszyka świadczeń najcenniejsze kąski. I polskie prawo skutecznie im to uniemożliwiło. Ale tylko na terenie Polski. Dlaczego na podobne praktyki mogą pozwolić sobie wobec polskich pacjentów czescy lekarze? Dlaczego w RP niemożliwe jest „omijanie kolejek” na koszt NFZ, a możliwe, gdy wyjedzie się za granicę? – pyta Mołdach.
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.