Krzysztof Koch/Agencja Wyborcza.pl
Czy to już ściana?
Redaktor: Krystian Lurka
Data: 07.12.2021
Źródło: Ogólnopolski Związek Zawodowy Lekarzy/Zdzisław Szramik
Tagi: | Zdzisław Szramik |
– Nie liczą się marsze protestacyjne, hasła i „akty strzeliste”, nie liczą się nawet najbardziej oczywiste argumenty. Potrzebny jest wstrząs, i to mocny, który obali mity i zmowę obłudy wśród rządzących. Mam nadzieję, że jeszcze nas na to stać – komentuje wiceprzewodniczący zarządu krajowego Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy Zdzisław Szramik.
Komentarz Zdzisława Szramika, wiceprzewodniczącego zarządu krajowego Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy:
– Od niemal dwóch lat zmagamy się z COVID-19. Okres ten pokazał, jak w soczewce, problemy ochrony zdrowia, które nawarstwiały się od wielu lat. Od lat kłopoty te były lekceważone lub wręcz niezauważane przez kolejne ekipy decydentów. Od dawna system ochrony zdrowia, dźwigany na barkach pracowników, działał na granicy wydolności. Ale nawet okres wojny, którą wypowiedział nam wirus, nie wpłynął na zmianę mentalności urzędników i nie zmienił sposobu ich myślenia. Niestety nadal dominuje myślenie życzeniowe i zasada „jakoś to będzie”, bo taka u nas „świecka tradycja”. Dlatego też system działa tak, że nie są zadowoleni pacjenci ani pracujący z nimi lekarze czy pielęgniarki. I tak od lat…
„Białe miasteczko”
Po kolejnym proteście pracowników ochrony zdrowia, który odbył się 11 września w Warszawie, przed Kancelarią Premiera zainstalowało się „białe miasteczko”. Był to z jednej strony wyraz gniewu i wściekłości, a z drugiej – bezsilności i rezygnacji. Od lat już szukamy zrozumienia wśród kolejnych ekip Ministerstwa Zdrowia i od lat nasze postulaty i oczekiwania lądują w ministerialnym koszu spraw beznadziejnych. Od lat słyszymy, że nie można wszystkiego od razu, że brakuje środków finansowych, że już niedługo… Zamiast konkretnych rozwiązań otrzymujemy kolejne obietnice, „ścieżki dojścia”, mapy drogowe itp. Tym razem „białe miasteczko” nie doczekało się zauważenia i poważnego potraktowania przez ministra zdrowia. Nie wykazał zainteresowania również premier, bo przecież od tego ma w rządzie ministra zdrowia – a minister nieodmiennie zaprasza do „zespołu trójstronnego”.
Stolik ze znaczonymi kartami
Zespół Trójstronny, działający w Ministerstwie Zdrowia na zasadach nieistniejącej już tzw. Komisji Trójstronnej, jest listkiem figowym, który ma stwarzać pozory mechanizmów demokratycznych, dla zupełnie niedemokratycznego sposobu podejmowania decyzji w resorcie. Jeżeli ministerstwo nie przeznaczy większej ilości środków finansowych, to pracodawcy automatycznie nie zaakceptują oczekiwań płacowych pracowników. Nawet jeżeli uda się uzyskać jedność wśród przedstawicieli ogólnopolskich central związkowych – co nie jest takie oczywiste – to i tak zawsze przegramy jeden do dwóch – ministerstwo i pracodawcy będą przeciw. Poza tym wiele organizacji związkowych nie jest reprezentowanych w ogólnopolskich centralach, co powoduje, że decyzje dotyczące ich pracowników podejmowane są ponad ich głowami. Dlatego też nie należy upatrywać w pseudonegocjacjach Zespołu Trójstronnego jakichkolwiek szans na sukces, ponieważ jego konstrukcja z góry to wyklucza, podobnie jak przy szulerskim stoliku do gry w karty.
Czy jest jeszcze jakaś szansa?
„Białe miasteczko”, po bezowocnym funkcjonowaniu przez 2,5 miesiąca, przeniosło się do sieci. Nikt nie chciał otwarcie przyznać się do porażki. Zapał i aktywność wielu młodych ludzi wylądowały w koszu. Po raz kolejny cynizm i wyrachowanie rządzących okazały się mocniejsze niż dobra wola, zaangażowanie i aktywność wielu medyków. Nikt nie pomyślał, że po takim potraktowaniu przez władze oni wrócą do pracy odarci z godności, ze „złamanym”, nierzadko, kręgosłupem, ale także pozbawieni empatii i zapału. Tym ludziom trudno będzie już wmówić, że najważniejsze jest „dobro chorego”, że powinni pracować dla idei, że muszą się jeszcze bardziej zmobilizować, a na lepsze zarobki i warunki pracy muszą jeszcze poczekać. Ten protest oraz „białe miasteczko” pokazały dobitnie, że nie tędy droga. Nie liczą się marsze protestacyjne, hasła i „akty strzeliste”, nie liczą się nawet najbardziej oczywiste argumenty. Potrzebny jest wstrząs, i to mocny, który obali mity i zmowę obłudy wśród rządzących. Mam nadzieję, że jeszcze nas na to stać.
– Od niemal dwóch lat zmagamy się z COVID-19. Okres ten pokazał, jak w soczewce, problemy ochrony zdrowia, które nawarstwiały się od wielu lat. Od lat kłopoty te były lekceważone lub wręcz niezauważane przez kolejne ekipy decydentów. Od dawna system ochrony zdrowia, dźwigany na barkach pracowników, działał na granicy wydolności. Ale nawet okres wojny, którą wypowiedział nam wirus, nie wpłynął na zmianę mentalności urzędników i nie zmienił sposobu ich myślenia. Niestety nadal dominuje myślenie życzeniowe i zasada „jakoś to będzie”, bo taka u nas „świecka tradycja”. Dlatego też system działa tak, że nie są zadowoleni pacjenci ani pracujący z nimi lekarze czy pielęgniarki. I tak od lat…
„Białe miasteczko”
Po kolejnym proteście pracowników ochrony zdrowia, który odbył się 11 września w Warszawie, przed Kancelarią Premiera zainstalowało się „białe miasteczko”. Był to z jednej strony wyraz gniewu i wściekłości, a z drugiej – bezsilności i rezygnacji. Od lat już szukamy zrozumienia wśród kolejnych ekip Ministerstwa Zdrowia i od lat nasze postulaty i oczekiwania lądują w ministerialnym koszu spraw beznadziejnych. Od lat słyszymy, że nie można wszystkiego od razu, że brakuje środków finansowych, że już niedługo… Zamiast konkretnych rozwiązań otrzymujemy kolejne obietnice, „ścieżki dojścia”, mapy drogowe itp. Tym razem „białe miasteczko” nie doczekało się zauważenia i poważnego potraktowania przez ministra zdrowia. Nie wykazał zainteresowania również premier, bo przecież od tego ma w rządzie ministra zdrowia – a minister nieodmiennie zaprasza do „zespołu trójstronnego”.
Stolik ze znaczonymi kartami
Zespół Trójstronny, działający w Ministerstwie Zdrowia na zasadach nieistniejącej już tzw. Komisji Trójstronnej, jest listkiem figowym, który ma stwarzać pozory mechanizmów demokratycznych, dla zupełnie niedemokratycznego sposobu podejmowania decyzji w resorcie. Jeżeli ministerstwo nie przeznaczy większej ilości środków finansowych, to pracodawcy automatycznie nie zaakceptują oczekiwań płacowych pracowników. Nawet jeżeli uda się uzyskać jedność wśród przedstawicieli ogólnopolskich central związkowych – co nie jest takie oczywiste – to i tak zawsze przegramy jeden do dwóch – ministerstwo i pracodawcy będą przeciw. Poza tym wiele organizacji związkowych nie jest reprezentowanych w ogólnopolskich centralach, co powoduje, że decyzje dotyczące ich pracowników podejmowane są ponad ich głowami. Dlatego też nie należy upatrywać w pseudonegocjacjach Zespołu Trójstronnego jakichkolwiek szans na sukces, ponieważ jego konstrukcja z góry to wyklucza, podobnie jak przy szulerskim stoliku do gry w karty.
Czy jest jeszcze jakaś szansa?
„Białe miasteczko”, po bezowocnym funkcjonowaniu przez 2,5 miesiąca, przeniosło się do sieci. Nikt nie chciał otwarcie przyznać się do porażki. Zapał i aktywność wielu młodych ludzi wylądowały w koszu. Po raz kolejny cynizm i wyrachowanie rządzących okazały się mocniejsze niż dobra wola, zaangażowanie i aktywność wielu medyków. Nikt nie pomyślał, że po takim potraktowaniu przez władze oni wrócą do pracy odarci z godności, ze „złamanym”, nierzadko, kręgosłupem, ale także pozbawieni empatii i zapału. Tym ludziom trudno będzie już wmówić, że najważniejsze jest „dobro chorego”, że powinni pracować dla idei, że muszą się jeszcze bardziej zmobilizować, a na lepsze zarobki i warunki pracy muszą jeszcze poczekać. Ten protest oraz „białe miasteczko” pokazały dobitnie, że nie tędy droga. Nie liczą się marsze protestacyjne, hasła i „akty strzeliste”, nie liczą się nawet najbardziej oczywiste argumenty. Potrzebny jest wstrząs, i to mocny, który obali mity i zmowę obłudy wśród rządzących. Mam nadzieję, że jeszcze nas na to stać.