Dyrektywa transgraniczna: Ministerstwo Zdrowia kontra reszta świata

Udostępnij:
W sprawie wprowadzenia dyrektywy transgranicznej ministerstwu zdrowia udało się pokłócić ze wszystkimi i każdym. Ostatnio – Rządowym Centrum Legislacyjnym, które zakwestionowało ministerialne pomysły na sabotowanie dyrektywy w Polsce.
Przypomnijmy – w dyrektywie chodzi o to, by pacjent, który nie może w rozsądnym terminie doczekać się świadczenia we własnym kraju, zyska uprawo do uzyskania niezbędnej pomocy w dowolnym kraju Unii Europejskiej. Czyli: Polak mający kłopot z dostępem do pomocy okulistycznej we własnym kraju, mógłby jej szukać w Czechach, Niemczech, na Litwie. Po jej uzyskaniu miałby prawo żądać refundacji za udzieloną pomoc od krajowego ubezpieczyciela, w wypadku Polaków – od NFZ.

-To wielka szansa dla polskich pacjentów, szansa na ominięcie kolejek do oblężonych polskich lecznic – ocenia Tomasz Szelągowski, dyrektor generalny Federacji Pacjentów Polskich. Ale dla ministerstwa zdrowia i NFZ ryzyko, że zaplanowane przez te instytucje budżet na ochronę zdrowia wymknie się spod kontroli.

W imię zachowania dzisiejszego systemu kontroli wydatków – opartego na limitach i kolejkach – ministerstwo zdrowia postanowiło nie implementować dyrektywę, a w miarę możliwości: sabotować możliwość jej wprowadzenia.

Krytykowali je za to: pacjenci, szefowie organizacji szpitalnych, prawnicy, opozycja, ostatnio – nawet przedstawiciele rządu. Bo Ministerstwo Zdrowia do całego katalogu szykan utrudniających Polakom korzystania z dobrodziejstw dyrektywy dołożyło dziwaczne ograniczenie budżetowe. Wpadło na pomysł, by kwotę środków przeznaczanych dla Polaków na zwrot kosztów leczenia za granicą metodami dowolnymi „dekretować” w budżecie na konkretną kwotę, np. 200 mln zł. rocznie. Co by się miało dziać, gdyby roszczeń było więcej? Ministerstwo uznawałoby roszczenie, ale po wypłatę odsyłałoby do kolejki – na przyszłe lata, do przyszłych budżetów.

I choć rząd generalnie sprzyja polityce sabotowania dyrektywie transgranicznej: tym razem zaprotestował. Rządowe Centrum Legislacyjne negatywnie zaopiniowało projekt ministerstwa zdrowia i zażądało wpisania do projektu ministerstwa zdrowia konieczności zwrotu kosztów wraz z odsetkami. –Żadnych odsetek płacić nie będziemy – usłyszeli w odpowiedzi od prawników ministerstwa.

Cóż: Rządowe Centrum Legislacyjne ma rację. Odsetki i tak będą do wygrania prze pacjentów przed sądem. A rozstrzygnięcia sporu podejmie się rząd, który projekt zamierza omówić 18 marca.

Tymczasem na to, że spór wokół dyrektywy idzie w Polsce w złą stronę zwraca uwagę Jarosław J. Fedorowski, prezes Polskiej Federacji Szpitali. - Przecież odpływ polskich pacjentów za granicę może zostać nie tylko w pełni, ale i z nawiązką zrekompensowany przez napływ do naszych szpitali pacjentów z krajów unijnych – mówi. Mamy wolne moce przerobowe naszych szpitali, które mogłyby, według ocen ekspertów, przyczynić nam 5 mld zł dodatkowych zysków. A dalej niskie ceny. W tej sytuacji powinniśmy być zainteresowanie jak najszybszą i pełną implementacją dyrektywy. Bo inaczej: i tak stracimy co mamy stracić, a nie zyskamy tego, co moglibyśmy zarobić stosując się do dyrektywy – dodaje.

Prace nad implementacją dyrektywy powinniśmy zakończyć w październiku ub. roku. Już mamy półroczne opóźnienie.
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.