Grozi nam epidemia paniki, nie Eboli

Udostępnij:
Szanse na to, że Ebola rozprzestrzeni się w Europie są bardziej znikome, niż trafienie szóstki w lotku za pierwszym razem. Nie jest też prawdą, że Polska nie jest przygotowana na ewentualne zagrożenie.
- W całej historii świata nie zanotowano jeszcze przypadków epidemii Eboli w Europie – mówi Jan Bondar, rzecznik Głównego Inspektoratu Sanitarnego.

– Przypadków takich było ponad 20. Nawet jeśli pojawi się w Europie, to nie ma dla niej odpowiedniego rezerwuaru. My nie lekceważymy sprawy, ale w tej chwili jest ona zbyt rozdmuchana medialnie, bardziej obawiamy się epidemii paniki – dodaje.

Potwierdza to dr Bogumiła Litwińska, kierownik Zakładu Epidemiologii PZH.

- Wirus Ebola przenosi się w wyniku bezpośredniego kontaktu z krwią lub innymi płynami ustrojowymi żywych lub martwych osób zarażonych. Do zakażenia może dojść także w wyniku kontaktu seksualnego z osobą do 7 tygodni po jej wyzdrowieniu. Chorobą można zarazić się również przez bezpośredni kontakt z krwią i innymi płynami ustrojowymi martwych lub żywych zakażonych dzikich zwierząt takich jak małpy, antylopy i nietoperze. W Polsce do tej pory nie było osoby zakażonej wirusem Ebola – wyjaśnia dr Litwińska.

Teraz, gdy coraz głośniej jest o zagrożeniu wirusem, dochodzi do sytuacji, że niemalże każde kichnięcie, czy gorączkę bierze się jako potencjalną możliwość, że sprawcą jest Ebola.

- Śmiertelność w przebiegu zakażenia wirusem Ebola szacowana jest na 50 do 90% (jest ona mniejsza w przypadku hospitalizacji i leczenia objawowego). Dlatego należy jak najszybciej postawić diagnozę co jest przyczyną zachorowania. Ze względu na nieswoiste objawy, szczególnie w pierwszej fazie zachorowania, potrzebne są badania w kierunku zakażenie wirusem Ebola – wyjaśnia dr Litwińska.

Do Polski, jak i do innych krajów UE mogą przedostać się osoby zakażone, ale będą to jednostkowe przypadki, które raczej nie będą miały szans rozprzestrzenić wirusa dalej. Przypadki takie pojedyncze, ale do tej pory nie potwierdzono, notowano w Rumunii, Belgii i ostatnio w Niemczech. W każdym z nich sytuacja została niemalże natychmiast opanowana. W Rumunii zresztą potwierdzenia nie będzie, bo Ebola w przypadku chorego została wykluczona.

W Polsce każdy z wojewodów dysponuje narzędziami i środkami na wypadek sytuacji kryzysowej, ma opracowane konkretne plany, które w bardzo szybkim czasie mogą zostać aktywowane na wypadek zagrożenia. Nie jest prawdą, że lekarze nie poradzą sobie, bo też wiedzą, zwłaszcza lekarze rodzinni, jak należy postępować w przypadku zakażeń.

- Pojawienie się pacjenta chorego na Ebolę w Polsce jest potencjalnie możliwe i personel medyczny już od chwili stwierdzenia niepokojących objawów u chorego powracającego z Afryki Zachodniej powinien stosować odpowiednie zabezpieczenia - mówi dr Paweł Grzesiowski z Instytutu Profilaktyki Zakażeń – Można także doraźnie zabezpieczyć personel środkami, które są dostępne w stałym wyposażeniu szpitala, ponieważ każdy szpital musi być przygotowany na sytuację przyjęcia pacjenta wysoce zakaźnego. Na pewno wirus Ebola stanowi przyczynek do dyskusji, czy personel medyczny jest właściwie zabezpieczony przez różnymi zakażeniami.

Termedia pisała także o szczepionce profilaktycznej, która po przejściu badań klinicznych ma pojawić się na rynku we wrześniu. Tej szczepionki Polska nie zamawia, chociaż niewykluczone, że zostanie ona włączona jako obligatoryjny środek dla wyjeżdżających do krajów zagrożonych wirusem. Natomiast, bo i takie pytania się pojawiały, nie będzie obowiązkowych ani dobrowolnych szczepień, tak jak w przypadku grypy. Dlaczego?
- Nie ma takiej potrzeby – odpowiadają eksperci.

Temat Eboli jest bardzo medialny, podobnie jak sumienie prof. Chazana, czy kolejkowy pakiet Pandory ministra Arłukowicza, ale sam wirus jest stosunkowo słaby i potrzebuje odpowiednich warunków, a u nas, sorry, ale taki mamy klimat, że i ten go wyklucza. Niedługo będzie epidemia wyborów i wspomniane gorące sprawy znikną na rzecz tego właśnie cyrku.
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.