Archiwum
Informatyzacja w Polsce stoi na głowie
Autor: Jacek Janik
Data: 11.03.2024
Tagi: | szczepienie przeciw HPV, Bożena Janicka, Porozumienie Pracodawców Ochrony Zdrowia, PPOZ, system informatyczny, e-zdrowie, e-recepta, e-skierowanie, e-ZLA |
Często eksperci przekonują, że na skuteczne i w ekspresowe zaimplementowanie w systemie e-recepty i e-ZLA miała znaczący wpływ pandemia COVID-19 – z takimi twierdzeniami nie zgadza się Bożena Janicka, prezes Porozumienia Pracodawców Ochrony Zdrowia.
Podczas eksperckiej dyskusji o wyzwaniach e-zdrowia w Polsce, w trakcie Kongresu Wyzwań Zdrowotnych w Katowicach, pojawiało się wiele obaw o wprowadzenie w życie między innymi powszechnego systemu e-skierowań. Niektórzy twierdzili, że nie da się tego przeprowadzić w krótkim czasie, nie w skali całej Polski, a jedynie na platformach regionalnych, inni, że w ogóle szanse na wdrożenie tego systemu z różnych powodów w czasie 3–10 lat są małe. Niewątpliwie w ostatnich latach ogromnym sukcesem było w systemie ochrony zdrowia wprowadzenie i upowszechnienie e-recepty i elektronicznych zwolnień lekarskich. Wyjaśnienia, że u podłoża tego sukcesu, zarówno w zakresie technologii, jak i przełamania barier psychologicznych, przyzwyczajeń lekarzy i pacjentów znalazły się warunki pandemiczne, nie wszystkich przekonują.
To nie był cud
– Mówimy, że pandemia wymusiła wprowadzenie i upowszechnienie e-recepty oraz elektronicznych zwolnień lekarskich. To nieprawda. To były dobrze przygotowane, dopracowane i testowane przez pół roku systemy. Zaczęliśmy wdrażać e-receptę od lipca 2019 roku, nie wiedząc jeszcze nic o pandemii. Jak to się stało, że placówki POZ, które wypisują 90 proc. wszystkich recept, we wrześniu korzystały już w 90 proc. z e-recepty? Dlatego, że był to system prosty, dopracowany, dostarczono do niego odpowiednie oprogramowanie i stworzono zachęty finansowe – mówi prezes Janicka, przekonując, że „całe środowisko przyjęło z ulgą możliwość korzystania z tego systemu i z teleporad, co pozwoliło uratować w tamtym czasie wielu ludzi”.
– To był „cud”, który zdarzył się dlatego, że wszystko było dobrze przygotowane, wcześniej uzgodnione ze środowiskiem lekarzy rodzinnych, a Ministerstwo Zdrowia słuchało rzeczywiście uwag i sugestii lekarzy, wprowadzając je w systemie. Dzięki temu w czasie zaledwie 3 miesięcy od jego wprowadzenia korzystało z niego 90 proc. placówek, a już w grudniu, kiedy od stycznia miało wejść w życie obowiązkowe korzystanie z systemu, 100 proc. POZ korzystało z e-recepty – stwierdza prezes PPOZ.
Informatyzacja na wspak
– W Polsce generalnie działania w zakresie informatyzacji ochrony zdrowia postawione są na głowie. Programy i systemy informatyczne pisane są przez inżynierów i informatyków, którzy nie mają pojęcia o realiach pracy lekarza. Natomiast lekarze, którzy nie mają pojęcia o pisaniu programów, działaniu algorytmów, uwarunkowań, jakie muszą być zawarte w systemach, muszą wdrażać, testować na sobie i pacjentach to, co wymyślili informatycy – ocenia Janicka.
– Jako Porozumienie Pracodawców Ochrony Zdrowia od lat obserwujemy proces informatyzacji, zgłaszamy do niego swoje uwagi, staramy się współpracować z resortem. Niestety nie zawsze nas się słucha. Często informatycy piszą programy, tak naprawdę nie wiedząc, o czym piszą. Powinno być odwrotnie. To lekarze powinni pisać programy, wskazywać ich funkcjonalności, ścieżki ułatwiające pracę lekarza, wskazać, co poprawi komfort i przyniesie korzyści dla pacjenta. Takie programy, aby się sprawdziły, muszą być przejrzyste i dostępne – mówi prezes PPOZ.
Jako przykład wymyślania czegoś, co utrudnia, zamiast ułatwiać pracę, podaje szczepienia przeciw HPV.
– Osobiście szczepiłam przeciwko HPV, ale żadnego z tych szczepień do tej pory nie rozliczyłam. Miałam tworzyć osobne szablony harmonogramów, wpisać do nich dzieci, później wysyłać raporty, w tym osobny do Narodowego Funduszu Zdrowia. To jest po prostu pomyłka, nie tak powinny działać systemy informatyczne! – ocenia Janicka.
– Apeluję do minister zdrowia, aby szczepienie przeciwko HPV było możliwe, wtedy, kiedy przyjdzie do mnie matka z dzieckiem, aby je zaszczepić, bo akurat ma czas. Wtedy otwieram system, wpisuję do niego, że zaszczepiłam konkretne dziecko, kiedy i w którą rękę. To powinno być wszystko! Nie mogę tworzyć odpowiedniego harmonogramu szczepień z wyprzedzeniem, tworzyć i wysyłać różnych raportów. Jeżeli tak mają działać systemy informatyczne, to jako lekarz stwierdzam, że nie jesteśmy w stanie tego robić – podkreśla.
Jako kolejny przykład ekspertka podaje problemy z e-receptami długoterminowymi, z których można korzystać dopiero po odpowiednim dostosowaniu oprogramowania w gabinecie.
– Czy dostosują się do tego wszystkie placówki AOS? Czy to nie zakończy się znowu tym, że większość pracy spadnie na placówki POZ, bo to do nas ostatecznie trafi pacjent? Jeszcze raz podkreślę, wszystkie programy informatyczne muszą być tworzone wspólnie z lekarzami. To informatyk ma „obsłużyć” lekarza, ułatwić jego pracę. Nie na odwrót! – apeluje prezes Janicka.
Przeczytaj także: „e-Zdrowie – wiele systemów, które się nie widzą”.
To nie był cud
– Mówimy, że pandemia wymusiła wprowadzenie i upowszechnienie e-recepty oraz elektronicznych zwolnień lekarskich. To nieprawda. To były dobrze przygotowane, dopracowane i testowane przez pół roku systemy. Zaczęliśmy wdrażać e-receptę od lipca 2019 roku, nie wiedząc jeszcze nic o pandemii. Jak to się stało, że placówki POZ, które wypisują 90 proc. wszystkich recept, we wrześniu korzystały już w 90 proc. z e-recepty? Dlatego, że był to system prosty, dopracowany, dostarczono do niego odpowiednie oprogramowanie i stworzono zachęty finansowe – mówi prezes Janicka, przekonując, że „całe środowisko przyjęło z ulgą możliwość korzystania z tego systemu i z teleporad, co pozwoliło uratować w tamtym czasie wielu ludzi”.
– To był „cud”, który zdarzył się dlatego, że wszystko było dobrze przygotowane, wcześniej uzgodnione ze środowiskiem lekarzy rodzinnych, a Ministerstwo Zdrowia słuchało rzeczywiście uwag i sugestii lekarzy, wprowadzając je w systemie. Dzięki temu w czasie zaledwie 3 miesięcy od jego wprowadzenia korzystało z niego 90 proc. placówek, a już w grudniu, kiedy od stycznia miało wejść w życie obowiązkowe korzystanie z systemu, 100 proc. POZ korzystało z e-recepty – stwierdza prezes PPOZ.
Informatyzacja na wspak
– W Polsce generalnie działania w zakresie informatyzacji ochrony zdrowia postawione są na głowie. Programy i systemy informatyczne pisane są przez inżynierów i informatyków, którzy nie mają pojęcia o realiach pracy lekarza. Natomiast lekarze, którzy nie mają pojęcia o pisaniu programów, działaniu algorytmów, uwarunkowań, jakie muszą być zawarte w systemach, muszą wdrażać, testować na sobie i pacjentach to, co wymyślili informatycy – ocenia Janicka.
– Jako Porozumienie Pracodawców Ochrony Zdrowia od lat obserwujemy proces informatyzacji, zgłaszamy do niego swoje uwagi, staramy się współpracować z resortem. Niestety nie zawsze nas się słucha. Często informatycy piszą programy, tak naprawdę nie wiedząc, o czym piszą. Powinno być odwrotnie. To lekarze powinni pisać programy, wskazywać ich funkcjonalności, ścieżki ułatwiające pracę lekarza, wskazać, co poprawi komfort i przyniesie korzyści dla pacjenta. Takie programy, aby się sprawdziły, muszą być przejrzyste i dostępne – mówi prezes PPOZ.
Jako przykład wymyślania czegoś, co utrudnia, zamiast ułatwiać pracę, podaje szczepienia przeciw HPV.
– Osobiście szczepiłam przeciwko HPV, ale żadnego z tych szczepień do tej pory nie rozliczyłam. Miałam tworzyć osobne szablony harmonogramów, wpisać do nich dzieci, później wysyłać raporty, w tym osobny do Narodowego Funduszu Zdrowia. To jest po prostu pomyłka, nie tak powinny działać systemy informatyczne! – ocenia Janicka.
– Apeluję do minister zdrowia, aby szczepienie przeciwko HPV było możliwe, wtedy, kiedy przyjdzie do mnie matka z dzieckiem, aby je zaszczepić, bo akurat ma czas. Wtedy otwieram system, wpisuję do niego, że zaszczepiłam konkretne dziecko, kiedy i w którą rękę. To powinno być wszystko! Nie mogę tworzyć odpowiedniego harmonogramu szczepień z wyprzedzeniem, tworzyć i wysyłać różnych raportów. Jeżeli tak mają działać systemy informatyczne, to jako lekarz stwierdzam, że nie jesteśmy w stanie tego robić – podkreśla.
Jako kolejny przykład ekspertka podaje problemy z e-receptami długoterminowymi, z których można korzystać dopiero po odpowiednim dostosowaniu oprogramowania w gabinecie.
– Czy dostosują się do tego wszystkie placówki AOS? Czy to nie zakończy się znowu tym, że większość pracy spadnie na placówki POZ, bo to do nas ostatecznie trafi pacjent? Jeszcze raz podkreślę, wszystkie programy informatyczne muszą być tworzone wspólnie z lekarzami. To informatyk ma „obsłużyć” lekarza, ułatwić jego pracę. Nie na odwrót! – apeluje prezes Janicka.
Przeczytaj także: „e-Zdrowie – wiele systemów, które się nie widzą”.