Keep Calm and Carry On!
Autor: Krystian Lurka
Data: 05.03.2019
Źródło: Robert Mołdach
Tagi: | Robert Mołdach |
- Niewykorzystane hasło propagandowe rządu Wielkiej Brytanii z okresu II Wojny Światowej, zaplanowane na wypadek niemieckiej inwazji na wyspy, zaskakująco pasuje do obecnej dyskusji w systemie ochrony zdrowia w Polsce. Dyskusja dająca pozory spokoju i mobilizacji nadal zastępuje strategiczne inicjatywy - twierdzi Robert Mołdach, partner Instytutu Zdrowia i Demokracji.
Komentarz Robert Mołdacha:
- Zadano mi pytanie, czy wybieram się na "Kongres Wyzwań Zdrowotnych" do Katowic. Odpowiedziałem, że mam obowiązki zawodowe w Katowicach, więc zapewne zajrzę, ale czy jechałbym tam specjalnie Niekoniecznie. Ile bowiem można dyskutować?
Od pewnego czasu nie ma miesiąca, a czasem wręcz tygodnia, aby nie odbywała się jakaś ogólnonarodowa debata o zdrowiu. Cykl "Wspólnie dla zdrowia", "Forum Ochrony Zdrowia", "Wizja Zdrowia", "Forum Rynku Zdrowia", "Sukces Roku w Ochronie Zdrowia", "Top Medical Trends", "Kongres Wyzwań Zdrowotnych", "Hospital & Healthcare Management", "Kongres OSOZ", "Kongres Zdrowia Publicznego", "Szczyt Zdrowia". Do tego dziesiątki sympozjów i konferencji sektorowych, dziedzinowych. To stanowi olbrzymi kapitał społeczny, który wciąż czeka na zagospodarowanie.
Aby nie było niedomówień, przeważająca większość tych wydarzeń to świetnie zaplanowane, przemyślane pod kątem merytorycznym spotkania i debaty znamienitych gości, interesariuszy, ekspertów. Pełen szacunek za wysiłek logistyczny i wkład merytoryczny. Pytanie tylko, co z tego wynika? Jaki jest return on investment? Ile razy mamy się jeszcze spotkać, aby – na przykładzie programu tegorocznego HCC – dyskusja o kierunkach rozwoju systemu opieki zdrowotnej, medycynie publicznej i niepublicznej, bezpieczeństwie w szpitalu, czy osobach starszych w systemie opieki zdrowotnej i społecznej przyniosła oczekiwany efekt? Mówiąc w uproszczeniu – czas dyskusji już minął. Teraz nadszedł czas na działania i analizę rezultatów.
Jeśli dodać do tego rozczarowanie jakością i skutecznością instytucjonalnego dialogu społecznego uzyskujemy pełen obraz sytuacji. Czy naprawdę chodzi o to, aby dyskusja zastępowała trudne decyzje, szczególnie ryzykowne w roku wyborczym? A może nam, interesariuszom systemu ochrony zdrowia, tylko się zdaje, że potrzeba jednoznacznej wizji i zdecydowanych reform, kiedy rząd wie lepiej. Może faktycznie wystarczą punktowe działania naprawcze na miarę naszego potencjału i budżetu?
Jeśli przyjrzymy się karcie wyników społecznych dla naszego kraju (Social Scoreboard for Poland) opublikowanej w raporcie Komisji Europejskiej „2019 European Semester: Country Report – Poland” to zauważymy, że poziom zgłaszanych przez obywateli niezaspokojonych potrzeb w zakresie opieki zdrowotnej jest lepszy niż średnia dla Unii Europejskiej. Czyli Polacy generalnie akceptują obecny stan! Nie narzekają bardziej niż inni na publiczną ochronę zdrowia, gdyż wiedzą, że i tak za wiele rzeczy będą musieli zapłacić prywatnie. Inne narody mają większe niż nasz oczekiwania wobec swoich systemów publicznej służby zdrowia. My pogodziliśmy się z tym co mamy. Więc po co ryzykować reformy?
Oczywiście przemawia przeze mnie ironia, ale nie obojętność. Uważam, że to jest czas decyzji. Wspomniane hasło rządu Wielkiej Brytanii było zaplanowane na najtrudniejsze czasy, które szczęśliwie nie nadeszły. Oby nie spotkały nas samych, zasłuchanych w dyskusji, tracących kontakt rzeczywistością. Wtedy faktycznie pozostanie nam już tylko „Keep Calm and Carry On”.
Przeczytaj także: "Nie mamy ministra zdrowia?" i "O jeden most za daleko".
- Zadano mi pytanie, czy wybieram się na "Kongres Wyzwań Zdrowotnych" do Katowic. Odpowiedziałem, że mam obowiązki zawodowe w Katowicach, więc zapewne zajrzę, ale czy jechałbym tam specjalnie Niekoniecznie. Ile bowiem można dyskutować?
Od pewnego czasu nie ma miesiąca, a czasem wręcz tygodnia, aby nie odbywała się jakaś ogólnonarodowa debata o zdrowiu. Cykl "Wspólnie dla zdrowia", "Forum Ochrony Zdrowia", "Wizja Zdrowia", "Forum Rynku Zdrowia", "Sukces Roku w Ochronie Zdrowia", "Top Medical Trends", "Kongres Wyzwań Zdrowotnych", "Hospital & Healthcare Management", "Kongres OSOZ", "Kongres Zdrowia Publicznego", "Szczyt Zdrowia". Do tego dziesiątki sympozjów i konferencji sektorowych, dziedzinowych. To stanowi olbrzymi kapitał społeczny, który wciąż czeka na zagospodarowanie.
Aby nie było niedomówień, przeważająca większość tych wydarzeń to świetnie zaplanowane, przemyślane pod kątem merytorycznym spotkania i debaty znamienitych gości, interesariuszy, ekspertów. Pełen szacunek za wysiłek logistyczny i wkład merytoryczny. Pytanie tylko, co z tego wynika? Jaki jest return on investment? Ile razy mamy się jeszcze spotkać, aby – na przykładzie programu tegorocznego HCC – dyskusja o kierunkach rozwoju systemu opieki zdrowotnej, medycynie publicznej i niepublicznej, bezpieczeństwie w szpitalu, czy osobach starszych w systemie opieki zdrowotnej i społecznej przyniosła oczekiwany efekt? Mówiąc w uproszczeniu – czas dyskusji już minął. Teraz nadszedł czas na działania i analizę rezultatów.
Jeśli dodać do tego rozczarowanie jakością i skutecznością instytucjonalnego dialogu społecznego uzyskujemy pełen obraz sytuacji. Czy naprawdę chodzi o to, aby dyskusja zastępowała trudne decyzje, szczególnie ryzykowne w roku wyborczym? A może nam, interesariuszom systemu ochrony zdrowia, tylko się zdaje, że potrzeba jednoznacznej wizji i zdecydowanych reform, kiedy rząd wie lepiej. Może faktycznie wystarczą punktowe działania naprawcze na miarę naszego potencjału i budżetu?
Jeśli przyjrzymy się karcie wyników społecznych dla naszego kraju (Social Scoreboard for Poland) opublikowanej w raporcie Komisji Europejskiej „2019 European Semester: Country Report – Poland” to zauważymy, że poziom zgłaszanych przez obywateli niezaspokojonych potrzeb w zakresie opieki zdrowotnej jest lepszy niż średnia dla Unii Europejskiej. Czyli Polacy generalnie akceptują obecny stan! Nie narzekają bardziej niż inni na publiczną ochronę zdrowia, gdyż wiedzą, że i tak za wiele rzeczy będą musieli zapłacić prywatnie. Inne narody mają większe niż nasz oczekiwania wobec swoich systemów publicznej służby zdrowia. My pogodziliśmy się z tym co mamy. Więc po co ryzykować reformy?
Oczywiście przemawia przeze mnie ironia, ale nie obojętność. Uważam, że to jest czas decyzji. Wspomniane hasło rządu Wielkiej Brytanii było zaplanowane na najtrudniejsze czasy, które szczęśliwie nie nadeszły. Oby nie spotkały nas samych, zasłuchanych w dyskusji, tracących kontakt rzeczywistością. Wtedy faktycznie pozostanie nam już tylko „Keep Calm and Carry On”.
Przeczytaj także: "Nie mamy ministra zdrowia?" i "O jeden most za daleko".