Archiwum

Kiedy i w jaki sposób wybieramy specjalizacje

Udostępnij:
– Młodzi lekarze wybierają specjalizacje tylko na podstawie demonstracji zawodu, jaką mieli na studiach i krótko na stażu. To za mało. Skłonienie do pracy jako lekarz ogólny lub lekarz dentysta rodzinny przez 2–3 lata po studiach mogłoby skutkować bardziej świadomym wyborem i lepszym dopasowaniem ścieżki zawodowej – twierdzi Ivo Domagała z UMP.
Komentarz Ivo Domagały, doktoranta w Klinice Ortodoncji i Wad Rozwojowych Twarzy Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu:
Bycie młodym lekarzem czy też lekarzem dentystą nie jest łatwe. Tak, jest to truizm, ale warto to cały czas podkreślać. Młodzi lekarze i lekarze dentyści, często dążąc do bycia lepszymi, chcą się szybko specjalizować. Po kierunku lekarskim jest wręcz normą to, że zaraz po zakończeniu stażu podyplomowego rozpoczyna się szkolenie specjalizacyjne, natomiast po kierunku lekarsko-dentystycznym stomatolodzy ze względu na niedostateczną liczbę dostępnych miejsc szkoleniowych – dotyczy to zarówno miejsc rezydenckich, jak i pozarezydenckich – zmuszeni są odroczyć rozpoczęcie szkolenia specjalizacyjnego na potem lub częściej – na wieczne nigdy.

O polskim systemie szkoleń specjalizacyjnych wiele już napisano artykułów i sporządzono analiz. Przecież to właśnie dzięki wiedzy specjalistycznej jesteśmy w stanie leczyć skomplikowane przypadki, również w zespołach wielospecjalistycznych. Oczywiście nie potrzebujemy samych lekarzy specjalistów, zwłaszcza wśród stomatologów, choć wszyscy, którzy chcą się specjalizować, powinni mieć taką możliwość. Ale czy w ogóle warto od razu po stażu podyplomowym zaczynać specjalizację?

Dla przykładu – w Wielkiej Brytanii, aby móc rozpocząć kurs Master of Science w specjalizacjach stomatologicznych, który jest jednym z odpowiedników polskiej specjalizacji występujących w Wielkiej Brytanii, wymagany jest dwuletni okres doświadczenia zawodowego. Żeby dostać się na King’s College, wymagany jest list motywacyjny wraz z uzasadnieniem szczególnego zainteresowania w danej dziedzinie stomatologii. Wymagane są również referencje z uczelni lub z miejsca pracy, gdy ma się już 5 lat doświadczenia zawodowego. Coś takiego w Polsce wydaje się zupełnie niemożliwe. Co więcej, trzeba przedstawić własne przypadki już zakończonego leczenia.

W Polsce, jak wszyscy wiemy, rządzą testy – 200 pytań, z czego 140 z bazy liczącej ok. 2 tys. pytań na lekarskim egzaminie końcowym lub odpowiednio na lekarsko-dentystycznym egzaminie końcowym, decyduje de facto w całości o kolejności na liście rankingowej. O tych paru dodatkowych, możliwych do zdobycia punktach, w mojej opinii nawet nie warto wspominać. Jest to liczba niemal homeopatyczna i tak trudna do pozyskania, że wręcz marginalna. Punkty dodatkowe przysługują za doktorat, zatrudnienie w jednostce zgodnej z kierunkiem specjalizacji, publikacje, zatrudnienie jako nauczyciel akademicki. O ile jestem wielkim poplecznikiem nowelizacji ustawy o zawodzie lekarza i lekarza dentysty, dzięki której stomatolodzy ze stopniem doktora nauk medycznych mogą zostać dopuszczeni do PES bez szkolenia specjalizacyjnego, o tyle pięć punktów do rekrutacji za doktorat to zdecydowanie za mało, tak samo jak pół punktu za każdą publikację – maksymalnie również pięć punktów.

W mojej opinii polski strach przed kumoterstwem, nepotyzmem i innymi przywarami charakterystycznymi dla byłych demoludów spowodowały „wylanie dziecka z kąpielą”. Mamy system rekrutacji oparty prawie w całości na teście, który nie weryfikuje w żaden sposób predyspozycji w danej dziedzinie ani umiejętności miękkich potrzebnych specjalistom. W jakim stopniu wiedza ze stomatologii zachowawczej powinna decydować o rekrutacji na chirurgię stomatologiczną? A to przecież 46 z 200 pytań na teście.

Sam zawsze chciałem zrobić jak najszybciej specjalizację i tylko na tym początkowo się koncentrowałem. Teraz jednak, gdy już nabrałem trochę doświadczenia, model brytyjski uważam za zdecydowanie lepszy. Po pierwsze młodzi ludzie często nie wiedzą, co chcą robić w życiu. Wymownym kulturowym przykładem tego problemu jest pytanie kierowane do dziecka już w przedszkolu: kim chcesz zostać, kiedy dorośniesz? O ile dzieci często naśladują wzorce z rodziny, z otoczenia czy z bajek, o tyle dorośli ludzie po studiach powinni móc dokonywać bardziej świadomych wyborów co do drogi kariery na resztę życia. Powinni. Nie wydaje się jednak, by tak naprawdę było. Wybory dokonywane są na podstawie zainteresowań, wysokości zarobków w danej specjalizacji, prestiżu itd. Natomiast brak jest sprawdzenia predyspozycji danej osoby do wybranej specjalizacji.

Młodzi lekarze wybierają specjalizacje de facto tylko na podstawie demonstracji zawodu, jaką mieli na studiach i krótko na stażu. Według mnie jest to trochę za mało i skłonienie młodych ludzi do pracy jako lekarz ogólny lub lekarz dentysta rodzinny przez 2–3 lata po studiach mogłoby skutkować bardziej świadomym wyborem i lepszym dopasowaniem ścieżki zawodowej dla każdego lekarza.

Jest to, jak widać, problem zarówno systemowy, jak i bardzo indywidualny. Rozszerzenie katalogu kryteriów branych pod uwagę podczas rekrutacji, jak również więcej czasu na podjęcie wyboru ścieżki kariery zawodowej powinno pomóc w trafniejszym doborze drogi zawodowej i osiągnięciu większej satysfakcji z pracy codziennej, a z czasem również w podniesieniu jakości praktykowanej sztuki lekarskiej i ochrony zdrowia jako takiej. W końcu szczęśliwy lekarz ma większą szansę, aby zostać dobrym lekarzem.

Tekst opublikowano w Biuletynie Wielkopolskiej Izby Lekarskiej 5/2022.

Przeczytaj także: „Rezydenckie bingo”.

 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.